Pojedynek
Agnieszka Bąbel

Pojedynek
Agnieszka Bąbel

– W takim razie ośmielę się proponować… Przeciwnicy stają o dwadzieścia pięć kroków, idą naprzód po pięć kroków… […] Pistolety gwintowane z muszami… Strzały do pierwszej krwi… (I, 418)

Lalce często mówi się o pojedynku – starciu zbrojnym dwóch dorosłych mężczyzn w obronie znieważonego poczucia honoru jednego z nich. (Kobiety zdolności honorowej nie posiadały, a ich obrażonej czci bronili mężowie, bracia, synowie czy ojcowie). Na kartach powieści wspomina się o dwóch pojedynkach, które doszły do skutku, choć żaden nie zakończył się śmiercią: pojedynek barona Dalskiego z kochankiem jego żony, Starskim, oraz Stanisława Wokulskiego z baronem Krzeszowskim. Wokulski żądał od barona satysfakcji pod pretekstem potrącenia w tłoku na wyścigach – w istocie chodzi o zadośćuczynienie za przykrość, jaką Krzeszowski sprawił pięknej Izabeli Łęckiej złośliwym komentarzem. Dokładnie opisany pojedynek Wokulskiego z baronem odbywa się o poranku w lesie na warszawskich Bielanach i kończy dość groteskową sceną wybicia zęba arystokracie przez wylatujący zamek uszkodzonego kulą pistoletu, po czym wszyscy bohaterowie żegnają się bardzo zadowoleni. […] Wokulski był zamyślony, Rzecki zachwycony odwagą i uprzejmością barona, a tylko Szuman zły […] doktór spojrzał na Wokulskiego i mruknął: – A to bydlęta!… I że ja na takich błaznów nie sprowadziłem policji…

W drugiej połowie XIX wieku pojedynkowano się na broń białą (szpady, szable, pałasze) lub na pistolety. Wybór broni należał do obrażonego, choć uważano, że każdy cywil ma prawo odmówić wojskowemu starcia na pałasze – broń, którą oficerowie umieli fechtować się niejako „zawodowo”. Jeśli walczono„do pierwszej krwi” po zranieniu przeciwnika należało zaprzestać strzałów lub wymiany ciosów. Pojedynki pistoletowe prowadzono najczęściej idąc naprzeciwko siebie od wyznaczonej odległości –najbliższą dopuszczalną odległość strzału stanowiło 15 kroków (około 12 metrów), pistolety powinny być od pary (a przynajmniej mieć lufy podobnej długości i kalibru), z przymocowaną na stałe muszką, ułatwiającą celowanie. Warunki spotkania były wcześniej ustalane przez świadków (sekundantów), którymi byli zazwyczaj przyjaciele walczących. Mieli oni również pilnować przebiegu samego pojedynku i sporządzić z niego protokół. Do obowiązków świadków należało zapewnienie walczącym opieki medycznej – przy każdym pojedynku powinien być obecny chirurg, którego interwencja może rannemu uratować życie.

W Warszawie epoki Prusa pojedynki były zakazane przez prawo i w myśl obowiązującego wówczas Kodeksu kar głównych i poprawczych (§ 1497-1512) zadanie śmierci lub ciężkiej rany w pojedynku karano skazaniem na więzienie w ciężkich warunkach (od 8 miesięcy do 10 lat), pozbawienie praw stanu i osiedlenie na Syberii. Gdy okoliczności pojedynku ze skutkiem śmiertelnym mogły budzić wątpliwości, sąd uznawał to przewinienie za umyślne zabójstwo i ustanawiał najwyższy wymiar kary. Nawet samo wyzwanie na pojedynek wykryte przez policję skutkowało aresztem (od 3 dni do tygodnia), a jedynie pogodzenie się bez rozlewu krwi uwalniało od kary. Temu właśnie należy przypisać popularność Lasku Bielańskiego jako ustronnego miejsca, gdzie odbywały się zakazane prawem spotkania pojedynkowe, co ówczesna prasa utrwaliła w okolicznościowych wierszykach: Czasem się panowie / Zjawią wyfraczeni;/ Blade mają twarze, / Testament w kieszeni./ Jeden się drugiemu / Kłania naprzód czule, / Potem w pierś mu wsadza / Szpadę albo kulę. (1881).

W XIX wieku pojedynki były popularnym zjawiskiem, choć zaczęły się coraz częściej pojawiać głosy, że to barbarzyński zwyczaj, który wstyd przynosi temu wiekowi. „Zdolność honorową”, czyli prawo żądania od przeciwnika spotkania z bronią w ręku, utożsamiano najczęściej ze szlacheckim pochodzeniem. Dlatego też fakt, że baron Krzeszowski przyjmuje wyzwanie na pojedynek od Wokulskiego, warszawskiego kupca, oznaczał dla tego ostatniego swoistą nobilitację, jaką było uznanie przez arystokratę przeciwnika za równego sobie. Powieść Prusa pokazuje bardzo wyraźnie przemiany obyczajowe oraz odmienne traktowanie pojęcia honoru w różnych warstwach społecznych: dla barona Krzeszowskiego pojedynki są niemal chlebem powszednim, natomiast kiedy Ignacy Rzecki (były oficer), oburzony słowami ajenta handlowego Szprota na temat Wokulskiego, żąda od niego satysfakcji, słyszy w odpowiedzi: jakbyś mi pan powiedział coś podobnego po trzeźwemu, tobym poszedł do cyrkułu i daliby panu pojedynek. Zarzut „braku honoru” uchylający się od spotkania z bronią w ręku kupiec kwituje: nie płacę weksli czy daję zły towar, czym zbankrutował?… Zobaczymy w sądzie, kto ma honor!…, zaś godzący uczestników sprzeczki radca Węgrowicz podsumowuje: Pojedynki to były w modzie dawniej, nie teraz…

Bibliografia

  1. O pojedynkach J. Naimskiego, Warszawa 1881.
  2. W.L. Karwacki, Zabawy na Bielanach, Warszawa 1978.
  3. B. Szyndler, Pojedynki, Warszawa 1987.