Róg ulic ZAMENHOFA/KUPIECKA
Ita Dimant
JA/ONI, IIIA
„Przychodzimy na Kupiecką – auta nie ma. Na rogu Zamenhoffa żandarm z karabinem. Musimy się schować do bramy. Kuba już był poszedł dalej, Sarenka przekrada się do bramy, gdzie on stoi. Ja mam iść z powrotem bramą na Nalewki pomóc rodzicom szykować się do drogi i sobie coś zapakować. Gdy dochodziłam już do bramy, wpadli na podwórko uciekający ludzie – na Nalewkach taksówka z żandarmerią. Stanęli z karabinami na obydwóch rogach i mają przeprowadzić akcję w całym bloku domów łączących się z Kupiecką. Znajomy doktor także wszedł na to podwórko. Stoimy razem na jakiejś klatce schodowej. Mój ausweis w tej chwili nic niewart – gdy mnie złapią, popędzą na Umschlag. Ktoś stojący w bramie biegnie w naszą stronę, wołając, że się zbliżają do tego domu. „Niech pani skacze do tej piwnicy” – mówi do mnie doktor. Lekarzy jeszcze nie brano… “Powiem pani, kiedy można będzie wyjść”. Zsuwam się przez jakiś wąski otwór do na wpół zawalonej piwnicy – skądś słychać jakieś szepty. Obmacuję po ciemku ściany i znajduję drzwi – szept milknie. Boję się przestraszyć kogoś ukrywającego się i wracam do otworu zastępującego okienko. Nie wiem, jak długo siedzę, ale gdy mi się zdaje, że już wieki całe, słyszę głos doktora. Wysuwam ręce przez otwór, opierając się nogą o gładki mur, i doktor pomaga mi się wyczołgać.” (s. 56)