Sienkiewiczowskie androteksty
W swojej Biblii ludzkości z 1864 roku Jules Michelet poświęcił miejsce także mitowi Herkulesa i jego przełomowej roli dla świadomości europejskiej[1]. W udatnym streszczeniu (parafrazie) tez Micheleta w „Dzienniku Literackim” z następnego roku tak rola ta została określona:
Zadziwiający mit Herkulesa jest według Micheleta utworem przewyższającym Iliadę i Odyseję. Ten olbrzym jest pierwszym któremu chodzi nie tylko o dobro swej małej ojczyzny, lecz o zbawienie całej ziemi, o rozkrzewienie powszechnego ładu i powszechnej sprawiedliwości. Co jednak najważniejsza, to że Herkules nie uznaje przeznaczenia, nie ulega mu, lecz owszem do otwartej staje z nim walki i zdobywa sobie wszystko nieugiętą wolą, ciężką pracą, własną zasługą. Herkules, mówi Michelet, jest wielką ofiarą żyjącą skargą na porządek świata i samowolę bogów. Podczas gdy matka jego, cnotliwa, wierna Alkmene pragnęła go mieć prawowitym, przychodzi na świat bękart, poczęty starszym, rodzi się w skutek niesprawiedliwości Jowisza jako młodszy. Jest on nareszcie niewolnikiem. Niewolnikiem swego starszego brata, słabego i podłego Eurysteusza, niewolnikiem, sługą sprzedanym, niewolnikiem miłości, gdyż prócz niej nie ma on nic innego na tej ziemi.[2]
U Micheleta również pojawia się wątek archetypicznej męskości reprezentowanej przez Herkulesa, potwierdzonej doświadczeniem metaforycznego i dosłownego niewolnictwa, przeciwstawionej zniewieściałemu Bachusowi. Kontrast ten dodatkowo wzmacnia opozycja Zachodu (Herkules) i Wschodu (Dionizos), ścierających się w walce cywilizacyjnej:
W obronie dawnej liry greckiej przeciwko frygijskiemu fletowi i orgiom stanął piękny mit Herkulesa. Jeżeli niegdyś był on rywalem Apollina, to jeszcze bardziej jest jego przyjacielem. Jest on bohaterem Zachodu i ściga wschodniego niewieściego, szalonego Bachusa. W Apollinie nie masz żywiołów trudu boleści i śmierci, jako światło nie zna on krajów ciemności, a co najbardziej, brakuje mu żywiołu pracy. Eteryczna sztuka i muzy to jeszcze nie dosyć spomiędzy licznych bohaterów pracy. A jego prace nie są wcale uszlachetniające w zwykłym znaczeniu tego wyrazu, owszem proste i obrzydliwe. Bohaterowie Persji są także pracownikami, jej wielki oswobodziciel to kowal, jej Gustasp bierze młot i kowadło, nie odważyła się przecież Persja podnieść do bohaterstwa tak niskich i podłych prac, jak to uczyniła Grecja w Herkulesie.[3]
Przytoczone tutaj fragmenty prozy Sienkiewicza, ogniskujące się wokół idiomu Herkulesowego, wskazują na podobne rozumienia tego mitu jako elementu dynamicznego rozwoju bohatera, który podejmuje doświadczenia sprzeczne z naturą, tożsamością, by ulec przemianie odpowiadającej potrzebom nieprzewidywalnie zmieniającej się rzeczywistości. Podejmując wątki heroiczne, twórczość literacka autora Trylogii, czytana bez pretensji do odnajdywania w niej ciągłości, obok publicystyki i krytyki literackiej, wpisuje się w budujące dylematyczną strukturę dziewiętnastowieczności poczucie kryzysu męskości[4].
Jak pisał Thomas Carlyle:
Wiek nasz, dla przyczyn, które warto będzie kiedyś zbadać, przeczy, że tak powiem, istnieniu wielkich ludzi, przeczy pożytkowi istnienia. Wskażcie naszym krytykom jakiegoś wielkiego człowieka – takiego na przykład Lutra – wnet przystąpią oni do tego, co nazywają „wytłumaczeniem”; nie oddadzą mu czci, lecz wymierzą go, aby wykryć – jest to pewien rodzaj małego człowieka! On był „tworem czasu”, powiadają, czas go wezwał; epoka zrobiła wszystko, on zaś nic – czego my sami, mali krytycy, też nie moglibyśmy zrobić! Jest to pożałowania godne. Czas go wezwał! Niestety, znamy epoki, które wielkim głosem wzywały swego wielkiego człowieka, a znaleźć go nie mogły, bo go nie było, bo go Opatrzność nie zesłała, i epoka, wzywając go z całej siły, musiała runąć w chaos i gruzy, albowiem ten wzywany przyjść nie chciał.[5]
Poszukiwanie herosa, dające o sobie znać w twórczości Sienkiewicza, jest oczywiście formą terapii ze wszystkimi takiej terapii ograniczeniami. Ryszard Koziołek zwraca w swojej książęce uwagę na „dyskurs krzepy”[6], który stanowiłby reakcję na traumy dziewiętnastowiecznej historii. Odnaleziony w przeszłości ideał rycerski miał być przeciwwagą współczesnego kryzysu męskości. Ale czy rzeczywiście ten dawny ideał rycerski jest – w ujęciu Sienkiewicza – jednolity, nienaruszalny w swej strukturze? Wątek Herkulesowy w Sienkiewiczowskiej realizacji zdaje się świadczyć o czymś przeciwnym, a niejednoznaczność dotyczy zarówno estetyki, jak i różnicy płciowej.
Kazimierz Wyka przed laty zauważył:
Sienkiewicz jest znakomitym twórcą bohaterów, ale nie bohaterów w sensie nadludzkim, którzy dokonują wciąż czynów heroicznych, lecz bohaterów w innym rozumieniu: ludzi, których psychologia składa się z kilku rysów zasadniczych, stale się powtarzających, i którzy o tyle pozostają bohaterami w pierwszym z wymienionych znaczeń, że nigdy nie przestają być sobą, nawet w okolicznościach najmniej sprzyjających ich psychice.[7]
Nie powinniśmy jednak poprzestać na takiej wykładni skupiającej się na niedoborach psychologicznej głębi i usilnym szukaniu jej tam, gdzie jej nie ma. Namiętność, jaką odnajduje Sienkiewicz jako autor w żywiole swojej narracji, pewnego rodzaju przyjemność pracy językowej, stają się argumentami zachęcającymi do spojrzenia na jego bohaterów w ich nieciągłości, wewnętrznych sprzecznościach, również co do waloryzacji ról płciowych i wymiarów bohaterstwa. Czyż twórczość Sienkiewicza, czytana w zaproponowanej tu optyce, nie oscyluje w jakiejś mierze w swoich utajonych rejestrach w stronę ideału androgyne[8]? Czy w Sienkiewiczowskim Herkulesie u stóp Omfalii nie ma Baudelaire’owskiej fascynacji pełnym sprzeczności i estetycznych zgrzytów „heroizmem nowoczesnego życia”? I jak u Baudelaire’a, tak u Sienkiewicza (tu najlepszym przykładem powieść o dziewiętnastowiecznym Petroniuszu, czyli Bez dogmatu): „Malarzem, prawdziwym malarzem będzie ten, kto potrafi wydrzeć życiu dzisiejszemu jego epickość, pokaże ją nam, za pomocą koloru i rysunku pozwoli zrozumieć, jak jesteśmy wielcy i poetyczni w naszych krawatach i lakierowanych butach”[9]. Męskich, niemęskich…?
Przypisy
- Zob. J. Michelet, Bible de L’Humanité, Paris 1864, s. 190–226.
- „Dziennik Literacki” 1865, nr 15, s. 119.
- Tamże.
- Zob. D. Gilmore, Manhood in the Making. Cultural Concepts of Masculinity, Yale University Press 1990; E. Badinter, XY. Tożsamość mężczyzny, przeł. G. Pawłocki, wstęp M. Janion, Warszawa 1993.
- T. Carlyle, Bohaterowie. Cześć dla bohaterów i pierwiastek bohaterstwa w historii, [przekł. anonim.], Kraków 1892, s. 18.
- R. Koziołek, dz. cyt., s. 415.
- K. Wyka, Sprawa Sienkiewicza, w: tegoż, Szkice literackie i artystyczne, Kraków 1956, t. 1, s. 128.
- Sienkiewicz, jak wiadomo, był pilnym czytelnikiem Karola Libelta. Zob. K. Libelt, System umnictwa, czyli filozofii umysłowej, cz. 2, Poznań 1850, s. 82: „Całe przyrodzenie rozdziela się na dwie połowice na męską i żeńską, i wszystkie twory natury są wyrazem tego dwoistego charakteru: albo męskości, albo żeńskości. Jako atom materialny, będący spojem atomu formy i atomu treści był formą przechodnią kształtów wszelakich, tak widoczna, że płciowość będąca łącznikiem żeńskości (typu stałego formy) i męskości (typu stałego treści), jest formą przechodną, czyli macierzą gatunków wszelakich, na które się kształty rozdzielają”.
- Ch. Baudelaire, Salon 1845, w: tegoż, Rozmaitości estetyczne, wstęp i przekł. J. Guze, komentarz i C. Pichois, przeł. J.M. Kłoczowski, Gdańsk 2000, s. 64.