Stawska Helena
Co to za kobieta!… Co za rysy… co za gra fizjognomii… W życiu nie widziałem nic podobnego!… A rączka, a figurka, a wzrost, a ruchy, a oczy, oczy!… (II, 90)
Mniej więcej trzydziestoletnia – wysoka szatynka o klasycznych rysach, z szarymi oczami i zmysłowymi ustami, o wrażliwym sercu i uczciwości Penelopy, na kartach powieści niejednokrotnie określana jest mianem anioła. Spokojna, cierpliwa, nieśmiała, dobra i lojalna jest uosobieniem wszystkich zalet typowej żony i matki. Jednak nie taką rolę wyznaczył jej Prus: nie panna, nie mężatka, nie wdowa, nie rozwódka, słowem – nie wiadomo co i nie wiadomo za co…
Pani Stawska reprezentuje w powieści kobiety skazane przez los na samotne borykanie się z trudami codziennego życia. Jej rodzina utraciła majątek wskutek represji postyczniowych, po przeprowadzce do miasta dołączyła do tzw. „wysadzonych z siodła”; jej mąż, oskarżony o zabójstwo, uciekł za granicę przed wyrokiem sądu i ślad po nim zaginął. Lekcjami zarabiała na utrzymanie kilkuletniej córeczki i starzejącej się, gderającej matki: I to nazywa się lekcja, Boże odpuść! Helenka pracuje z nią przynajmniej półtorej godziny i za taką lekcję bierze czterdzieści groszy… Zarządca kamienicy mówi Rzeckiemu: Najuczciwsza kobieta. Młode to, piękne i pracujące na cały dom… Bo emerytura jej matki ledwie starczy na komorne…
Pani Stawska pracuje, zarabia, utrzymuje dom, trudno by jednak odnaleźć w tej postaci cechy charakteru kobiet wyzwolonych, (ukazanych później przez Prusa w powieści Emancypantki). Do podjęcia pracy zawodowej zmuszają ją konieczności życiowe, a nie przekonania społeczne czy polityczne. Jest w powieści jedną z niewielu pozytywnych postaci, ale brak jej energii i silnej woli, wybiera rozwiązania kompromisowe: choć kocha się w Wokulskim, decyduje się na małżeństwo z rozsądku – z Mraczewskim.
→ Kobiety i miłość → Małżeństwo.