Tekst i jego tłumacze
Od początku recepcji Quo vadis we Włoszech na kiepską jakość przekładów nałożyły się zatem jeszcze manipulacja i bowdleryzacja powieści. Kim byli autorzy włoskich wersji utworu?
Giovanni Maver uważał, że Quo vadis to jedna z tych powieści, których lektura w języku oryginalnym nie może zmienić w dużym stopniu osądu wywiedzionego z lektury tego czy innego z niezliczonych przekładów”[1]. To prawda, że język Trylogii, stylizowany na siedemnastowieczną polszczyznę i osadzony w kontekście kulturowym sarmackiej Rzeczpospolitej, może być uznany za bardziej wymagający w przekładzie niż stylizacja łacińska Powieści z czasów Nerona. Uwaga ta świadczy jednak o tym, że językowy kształt Quo vadis znalazł się całkowicie poza horyzontem percepcji włoskich krytyków, także tych, którzy — jak Maver — mogli zapoznać się z tekstem w oryginale. Jedynie Marina Bersano-Begey zasygnalizowała przelotnie tę kwestię: „w Quo vadis nadał on [Sienkiewicz] swojej prozie klasyczne piękno, którego żaden tłumacz, trzeba to jasno powiedzieć, nie był dotąd w stanie oddać nawet w przybliżeniu”[2]. Niespodziewaną pochwałę języka Quo vadis znaleźć można jedynie w eseju o rozwoju powieści o tematyce starożytnej Paola Fedelego z 1991 roku. Autor podkreśla w nim zręczne operowanie latynizmami i pożyczkami z łaciny: „to, co w innych przykładach tego gatunku było pustym popisywaniem się wyrażeniami łacińskimi, jest utrzymane w ryzach i ogranicza się do momentów wielkiego napięcia”[3].
Nawet we Włoszech, gdzie rzadko interesowano się jakością tłumaczeń, skandaliczny poziom przekładów Sienkiewicza zwrócił uwagę nielicznych krytyków. Maritzka Olivotil ironizowała w „Gazzetta Letteraria”: „A wydawcy, zrozumiawszy, że książka jest kopalnią do wykorzystania, wypuszczali wydania, wydanka, wydaniątka, sprzedawane za grosze, przejrzane i poprawione według nie wiem jakiego kryterium”[4]. Ciampoli, recenzując w „Rasseg na internazionale” włoskie wydanie Krzyżaków, oburzał się (cyt. za „Kraj” 1900 nr 41 Dział Ilustrowany: 553–554):
(…) szkodzi także autorowi tłumaczenie „słabe, chwiejne, nieudolne, niegodne oryginału, ani Włoch”, jakiego dokonała cudzoziemka (N. Romanowska), która do włoskiego języka wprowadza idiotyzmy francusko-lewantyńskie, jak osoba ucząca się naszego języka za pomocą francuskiego lub niemieckiego. Styl jest więc rozwlekłym, niezdarnym, zwroty nieudolne, dialog mizerny; nie ma nic potoczystego, wytwornego, męskiego, barwnego, co przecież istnieje w oryginale. Na szczęście, tok powieści jest pięknym i dlatego może ona wytrzymać podobne zamachy; byłby jednakowoż już czas, aby te profanacje ustały.
Jak jednak wspomniano już wcześniej, Ciampoli był właściwie jedynym krytykiem i tłumaczem, który na przełomie wieków usiłował spopularyzować dzieła Sienkiewicza we Włoszech, bo uważał je za fascynujące i wartościowe. Pozostałymi popularyzatorami polskiego pisarza we Włoszech kierowały wyłącznie motywy pekuniarne. Dotyczy to także Verdinois, który przełożył Quo vadis zainteresowany książką, a nie autorem. List wysłany przez Sienkiewicza do tłumacza z Neapolu, datowany 18 października 1898 roku, wskazuje na to, że Verdinois nawiązał kontakt z polskim autorem, kiedy był już w trakcie tłumaczenia powieści. Jak wynika z listu, Sienkiewicz był przekonany, że przekład dokonywany jest z angielskiego. Użyte przez niego sformułowanie („z wielką przyjemnością dowiaduję się o zapowiedzi przekładu Quo vadis na język włoski”[5]) i prośba, żeby skontaktować się z nim, gdyby tłumacz planował książkowe wydanie książki, by mógł mu wskazać „grube błędy” wydania angielskiego, dowodzą, że Verdinois nie napisał bynajmniej do autora powieści z prośbą o autoryzację przekładu czy o pomoc w rozwiązaniu jakichś problemów z tłumaczeniem, a po prostu z informacją, że przekład się ukaże. Był to z jego strony manewr bardzo sprytny, bo otrzymane od pisarza zdjęcia z dedykacją i kurtuazyjne liściki, zamieszczane w późniejszych wydaniach książkowych, podbudowywały jego wizerunek „oficjalnego” tłumacza Sienkiewicza we Włoszech. W 1899 roku Verdinois wydał tłumaczenie Ogniem i mieczem i Rodziny Połanieckich (jeśli weźmie się pod uwagę objętość tych powieści, łatwo wyobrazić sobie, z jaką starannością zostały wykonane przekłady), był to jednak wybór podyktowany koniunkturą na polskiego pisarza, a nie zainteresowaniem jego twórczością[6]. Status literacki, jaki przyniosło tłumaczowi wydanie Quo vadis, pozwolił mu wrócić do tłumaczenia literatury rosyjskiej, która była jego rzeczywistą fascynacją: utwory polskich autorów miał w późniejszych latach przekładać tylko okazjonalnie i na zlecenie wydawców, a nie z własnej inicjatywy.
Mimo wszystko Verdinois nie można odmówić przekładowej wprawy i literackiego zacięcia: jego tłumaczenia z rosyjskiego oceniane są do dzisiaj pozytywnie: „nie można nie cenić elegancji i harmonijnej płynności prozy literata bogatego w doświadczenie zgromadzone w przeciągu bardzo długiej działalności”, twierdzi Ruggiero (2009: 141)[7]. Również Ettore Lo Gatto nie szczędził pochwał Verdinois:
W ciągu około czterdziestu lat Verdinois w znakomitych przekładach zapoznał Włochów z licznymi autorami polskimi i rosyjskimi, a poza tym angielskimi, między innymi Dickensem, którego był tłumaczem naprawdę genialnym. Verdinois znał doskonale rosyjski; nie wiem, czy jego znajomość polskiego była równie doskonała, ale ponieważ często twierdzono, także za granicą, że Verdinois był tłumaczem tłumaczy, dobrze będzie powiedzieć raz na zawsze, że był on pierwszym prawdziwym mistrzem rosyjskiego we Włoszech[8].
Ta płomienna pochwała ze strony jednego z najwybitniejszych włoskich slawistów XX wieku sugeruje, że Quo vadis nie mogłoby się znaleźć w rękach lepszego tłumacza (nawiasem mówiąc, Lo Gatto powtarza ufnie za Verdinois informację, że powieść Sienkiewicza przetłumaczył on częściowo z rosyjskiego, a częściowo z polskiego). Mimo to, jak zawsze, do opinii włoskich krytyków trzeba podchodzić z dużą ostrożnością: wystarczy popatrzyć na pierwszą stronę Opowieści wigilijnej w przekładzie Verdinois, by stwierdzić, że „genialny tłumacz Dickensa” już w drugim zdaniu przemianował chief mourner na osobliwego guidatore di mortoro (co można by oddać jako „prowadzący pogrzeb”), określenie, którego próżno by szukać w słownikach języka włoskiego.
Jeśli uniesienia nad talentami neapolitańskiego tłumacza wydają się przesadne, o jego konkurentach trudno w ogóle powiedzieć coś pozytywnego. Ketty Nagel (1862–1914), autorka przekładu z 1900 roku, była urzędniczką w biurze wydawnictwa Treves. Przetłumaczyła dla wydawnictwa kilka powieści z francuskiego (m.in. Ojca Goriot Balzaka) — jeśli ktoś o niej jeszcze pamięta, to tylko dlatego, że Gabriele D’Annunzio zeswatał ją ze swoim przyjacielem, pisarzem i dziennikarzem Annibale Tenneronim. Giuseppe Oberosler (1854–1918) to tłumacz z niemieckiego i autor słownika włosko-niemieckiego i niemiecko-włoskiego. Ferdinando Bideri (1850–1930) był wydawcą, drukarzem i tłumaczem czy raczej plagiatorem z francuskiego (chętnie korzystał z wcześniejszych przekładów, do których wprowadzał redakcyjne zmiany, por. Ruggiero 2009: 42). Tito Zucconi (1837–1924), niedoszły teść D’Annunzia, był nauczycielem języka niemieckiego w liceum w Prato. Adwokat z wykształcenia, filolog z zamiłowania, oprócz języków starożytnych znał niemiecki, francuski i angielski. Nic nie wskazuje na to, by miał styczność z polszczyzną, co nie przeszkodziło mu — w emerytalnym już wieku — stać się tłumaczem Sienkiewicza. W 1900–1901 roku przełożył dla wydawnictwa Salani, oprócz Quo vadis, także Małą trylogię, szereg nowel oraz powieść Na marne (pod tytułem La vedova — Wdowa)[9]. Jego wersja Powieści z czasów Nerona, opatrzona przypisami i komentarzami, miała stać się jednym z częściej wznawianych włoskich tłumaczeń (najnowsze wydanie pochodzi z roku 2016), co wiązać trzeba niekoniecznie z jej jakością, lecz z mocną pozycją rynkową wydawnictwa Salani.
Poliglotą był także naturalizowany neapolitańczyk Eugenio Wenceslao Foulques, urodzony w 1852 w Charkowie syn Francuza i Angielki, który, w odróżnieniu od Zucconiego, mógł się pochwalić długą i wszechstronną działalnością przekładową z angielskiego, francuskiego i rosyjskiego (por. Gallo 1999: 366). Przekład Quo vadis był jego jedynym spotkaniem z literaturą polską i nie spotkał się z wielkim uznaniem (tylko trzy wznowienia, 1901, 1904 i 1913). Bogatym dorobkiem przekładowym (z angielskiego i niemieckiego) wykazać się też mogła Irma Rios (właściwie Maria Giovannetti), tłumacząca sensacyjne powieści takie jak Córka skazańca czy Przygody królowej Dragi[10]. Rios swoją przygodę z Sienkiewiczem zaczęła od tłumaczenia Przez stepy (1900) dla wydawnictwa Baldini & Castoldi, dla którego zmasakrowała też Pana Wołodyjowskiego (1900), Potop i Krzyżaków (1901). Natomiast jej wersja Quo vadis została wydana anonimowo, także w 1901 roku, przez mediolańską Casa Editrice Internazionale (posługującą się także nazwą: B. Manzoni), w osobliwej serii „Biblioteca economica reclame illustrata”, gdzie tekst powieści przeplatał się z całostronicowymi ogłoszeniami reklamowymi różnej treści, od wody mineralnej i napojów alkoholowych po restauracje i zakłady krawieckie (il. 9)[11]. Bardzo prawdopodobne, że to ona była autorką czy też współautorką przekładu Quo vadis wydanego w 1900 roku anonimowo przez wydawnictwo Baldini & Castoldi, o czym będzie jeszcze mowa.
W Lodi Quo vadis wyprodukował tandem: Palmiro Premoli (1856–1917), znany leksykograf, autor licznych słowników, i Francesco Groppetti, nauczyciel literatury w liceum w Lodi. Żaden z nich nie miał doświadczenia przekładowego, choć Premoli miał nieco później przetłumaczyć Chatę wuja Toma Harriet Beecher Stowe. Dla mediolańskiego wydawnictwa Sonzogno przełożył polską powieść Paolo Valera (1850–1928), bardzo płodny dziennikarz i pisarz, autor licznych reportaży, opowiadań i powieści zbliżonych do poetyki naturalizmu. W 1901 roku wydawnictwo Desclee i Lefebvre wypuściło wersję powieści w formule, która miała się okazać bardzo popularna: było to tłumaczenie „księdza profesora” Enrica Salvadoriego, przysposobione dla „młodzieży i rodziny”, ze wstępem historycznym znanego archeologa Orazia Marucchiego. Salvadori (1861–1924), który miał potem zostać protonotariuszem apostolskim, interesował się dawną literaturą włoską i wydał kilka komentarzy do Boskiej komedii; jego przepustką do roli tłumacza Quo vadis nie była znajomość języków, lecz aura autorytetu moralnego. Zachęcony sukcesem wydawniczym powieści, w 1902 roku podpisał także tłumaczenie Ben-Hura, po czym zakończył karierę przekładową. Na szczęście nie powierzono tłumaczenia Quo vadis wspomnianej już Ninie Romanowskiej, osiadłej w Mediolanie Rosjance, która przełożyła Krzyżaków pod tytułem I crociati — Krzyżowcy. Za to w 1908 roku pojawiła się wersja bliżej nieznanej Clary Collini (dla wydawnictwa Nerbini), której jedynym innym powodem do chwały było przełożenie książeczki dla dzieci Don chisciottino: Avventure romantiche per giovinetti (Mały Don Kiszot: romantyczne przygody dla młodzieży, 1904) dla tegoż wydawnictwa, a w 1915 tłumaczenie jeszcze bardziej enigmatycznej Teresy Bozzano dla wydawnictwa Madella z Sesto San Giovanni, specjalizującego się w publikowaniu tanich, popularnych książek dla warstw ludowych. Jak zobaczymy w dalszej części rozdziału, w rzeczywistości błędne jest nazywanie wielu z tych wersji przekładami czy obdarzanie ich autorów mianem tłumaczy.
Przypisy
- [Quo vadis è uno di quei romanzi la cui lettura, nella lingua originale, non può spostare gran che il giudizio che se ne trae leggendone una o l’altra delle innumerevoli traduzioni] (Maver 1927: 66).
- [(…) nel Quo vadis? egli diede alla sua prosa una bellezza classica che nessun traduttore, sia detto subito, ha reso finora, neppure approssimativamente] (Bersano-Begey 1946: 82).
- [(…) quella che negli altri esempi del genere era una tronfi a e vuota esibizione di espressioni latine, è contenuta qui in ambiti ragionevoli e limitata ai momenti di più intensa emozione] (Fedeli 1991: 151).
- [E gli editori, visto che il libro era una miniera da potersi sfruttare, ne fecero edizioni, edizioncelle, edizioncine, a prezzi minimi, rivedute e corrette non so poi con qual criterio d’arte] (Olivotil 1900: 1).
- Pełny tekst listu (po francusku) oraz jego przekład w H. Sienkiewicz, Listy (t. V, cz. 2, 182–183).
- Jasno wynika to także z listu do Olgi i Gigiego Lodi, redaktorów rzymskiego dziennika „Il Giorno”. Proponował w nim przetłumaczenie dla pisma Ogniem i mieczem, Ben-Hura albo Darkness and Dawn, mało znanej powieści anglikańskiego pastora Federica Farrara z 1891 roku, opowiadając się za jedną z tych dwóch ostatnich powieści, „bo są w gatunku Quo vadis”, i wyrażając nadzieję, że otrzyma od dziennika co najmniej tysiąc lirów honorarium. W następnym liście do propozycji dorzucał jeszcze Ojców i synów Turgieniewa, za skromniejszą kwotę dwustu lirów, „bo chodzi o tylko jeden tom” (Cordova 1999: 323–324).
- Krytyk przyznaje jednak, że nie znając języka polskiego, nie ma możliwości oszacowania wartości literackiej przekładu powieści Sienkiewicza (tamże).
- [Per un periodo di circa quarant’anni, il Verdinois ha fatto conoscere agli italiani in buonissime traduzioni, numerosi autori polacchi e russi, oltre quelli inglesi, fra cui Dickens, di cui è stato un traduttore veramente geniale. Il Verdinois conosceva perfettamente il russo; non so se anche la sua conoscenza del polacco fosse egualmente perfetta, ma siccome è stato affermato erroneamente anche da stranieri che il Verdinois è stato il traduttore dei traduttori è ben dir qui una volta per sempre che il Verdinois è stato il vero primo maestro di russo in Italia] (Lo Gatto 1927: 463).
- Sam Zucconi nie miał zresztą wysokiego mniemania o swojej działalności przekładowej, jak można wywnioskować z listu do jednego z jego byłych uczniów, Maria Chiniego: „Czym ciekawym się zajmuję? Dlaczego nie zapytasz: czym uciążliwym! To ciężkie roboty tłumacza. Czytałeś moje tłumaczenie Quo vadis? Nie? Źle! A teraz tłumaczę cały czas Sienkiewicza. (…) Niech cię Bóg nie skaże, za karę za twoje grzechy, jeś li masz je na sumieniu, na mój uciążliwy zawód!”. [Oh, che cosa io fo di bello? Perché non mi domandare: che cosa fo di brutto? Hai letto la mia traduzione del Quo vadis? No? Male! E ora traduco sempre dal Sienkiewicz. (…) Che Dio non ti faccia provare, in espiazione dei tuoi peccati, se ne hai, il mio fastidioso mestiere!] (Colapietra 2006: 11).
- We wspomnieniu pośmiertnym zmarłej w 1914 roku tłumaczki redakcja „Rivista Nazionale” (z którą Rios współpracowała przez wiele lat) wspominała o „o dokonanych przez nią doskonałych przekładach powieści angielskich, niemieckich, hiszpańskich a nawet rosyjskich” [belle traduzioni da essa fatte di romanzi inglesi, tedeschi, spagnoli e perfino russi] i podkreślała: „Największą pochwałą dla Marii Giovannetti pozostanie na zawsze to, że w całym swym długim i pracowitym życiu nie napisała nigdy ani jednego słowa, które mogłoby obrazić moralność albo wiarę”. [Quello che formerà sempre il maggior vanto di Maria Giovannetti è il non aver mai scritto nella sua operosa e lunga vita una parola sola, che suonasse offesa alla morale, o alla fede] („Rassegna Nazionale” 1914: 552).
- Bersano-Begey (1949: 108) podaje, że na egzemplarzu widniał napis: „Dar Hotelu Marini w Rzymie dla gości” [Dono dell’Hotel Marini per i suoi ospiti].