Wilno romantyczne
Jerzy Borowczyk, UAM, Poznań

Wilno romantyczne
Jerzy Borowczyk, UAM, Poznań

Kiedy zaczyna się romantyczny rozdział w biografii stolicy dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego? Odpowiedź wydaje się prosta – w 1822 roku, kiedy tutejsza drukarnia Zawadzkiego (jej księgarnia mieściła się w domu przy ul. Zamkowej – dziś Pilies – pod numerem 8) wypuściła spod swoich pras pierwszym tom Poezji Adama Mickiewicza. Jeśli jednak zapytać, od kiedy Wilno wkraczało do romantycznych utworów oraz kształtowało wyobraźnię twórców, to należałoby chyba cofnąć się do roku 1817, kiedy uniwersytecka młodzież – z Tomaszem Zanem i Mickiewiczem na czele – zawiązała Towarzystwo Filomatów, co zainicjowało sześcioletni okres żywego i stale ewoluującego (światopoglądowo, politycznie i estetycznie) wileńskiego ruchu młodzieżowego.

 

I.

1. Filomaci doskonale zdawali sobie sprawę – świadczą o tym ich listy, materiały związkowe oraz przede wszystkim wiersze (nie tylko te okolicznościowo-towarzyskie) – że przebywali w mieście o wyrazistej i barwnej przeszłości, że studiowali na uczelni, która z jednej strony, miała ustaloną renomę, z drugiej, znajdowała się właśnie w fazie bujnego rozkwitu naukowego. W ich pismach dużą rolę odgrywały fragmenty wileńskiej przeszłości oraz współczesna topografia miasta. Gdy chodzi o poetycko-piosenkowe odwołania do dawnego Wilna, to warto zauważyć, że wielokrotnie miniona świetność stolicy bywała wykorzystywana jako składnik zakamuflowanego komentarza politycznego do jej bieżącej degradacji jako jednej z wielu siedzib rosyjskich władz gubernialnych. Aluzje bywały dyskretne, co umożliwiał urbanistyczno-historyczny kształt miasta. Szczególnie trzy utwory wpisują się w taką topograficzno-ezopową strategię poezji filomackiej: Duma nad mogiłami Francuzów, roku 1813 za Wilnem przy drodze, do Nowogródka prowadzącej, pogrzebionych (powst. 1818) Jana Czeczota, Onufrego Pietraszkiewicza Dumanie u rozwalin zamku Giedymina (powst. 1817) i wreszcie druga pieśń Tabakiery (powst. 1817), poematu (poetycko najsłabszego w tym gronie) autorstwa Tomasza Zana.

Pietraszkiewicz wywiódł swoją medytację nad heroiczną przeszłością Litwinów (przede wszystkim opór stawiany Zakonowi Krzyżackiemu) z ruin zamku Giedymina, znajdujących się na górze nazwanej tym samym imieniem, oraz z pustego miejsca między tym wzgórzem a wileńską katedrą – z placu pozostałego po dawnej rezydencji Jagiellonów (Dolny Zamek). W dumaniu splecione zostały w jedno elementy tradycji litewskich, sarmackich i słowiańskich, a za puentę posłużyło przekonanie o tym, że niszcząca siła czasu „Uczuć nie stłumi ojczyzny”. U Czeczota z kolei podwileńskie, ledwo rozpoznawalne ślady mogił żołnierzy napoleońskich wyzwalają reminiscencje dawnych litewskich zwycięstw oraz nie tak już odległego powrotu spod Moskwy pokonanych wojsk francuskich. Podmiot dumy nad mogiłami czuje się zintegrowany tym aktem pamięci: „Szczęśliwym, że przynajmniej, gdy ją [miłość ojczyzny] widzę w grobie, / Wejdę w siebie i całą moc jej znajdę w sobie”. Utwory obu filomatów wyrosły więc z pozostałych na terytorium Wilna śladów dziejowej sławy ich przodków. Owe pozostałości podsuwały także formę dumania, elegijnej medytacji, która rozpowszechnił Niemcewicz w swoich Śpiewach historycznych (1816).

Odciśnięta w wileńskiej przestrzeni przeszłość była także jednym z fundamentów Tabakiery Zana. Jej bohater – zamieszkały w Wilnie były konfederat barski („nie desperat […] płacząc losu ojczyzny”) – oddawał się ryciu ozdobnej tabakiery przedstawiającej historyczne obrazy polsko-litewskie (rzeźbi w korze zdjętej z poświęconego „Dyannie drzewa”, które rosło w „miłej Rybiszek dolinie”, czyli na wiejsko-sielskich wileńskich przedmieściach). A wyrył między innymi pogański obrzęd palenia wodzów litewskich w dolinie u stóp wileńskiej Góry Giedymina, do czego wrócę w tym haśle osobno. Wykreował także sceny z codziennego i odświętnego życia litewskiej wsi, przerwane pochodem wojsk napoleońskich. Nieco chaotycznie komponowane strofy Tabakiery przynoszą historyczne migawki, które łatwiej czytelnikowi rozpoznać dzięki wileńskiemu kontekstowi.

Filomackie jamby, miodowe walki, majówki Promienistych organizowano w starannie dobieranej – miejskiej i podmiejskiej – scenerii. Odbywały się one na studenckich kwaterach, w kawiarniach, w oficynie pałacu Paca (tutaj Mickiewicz po raz pierwszy improwizował). Spotykano się w lasku za Rossą, w tzw. Górach (majątek generała Paca), w leżących na skraju Zarzecza (między bezimiennym strumieniem a Wilenką) Popławach. Dość obszerny jest też indeks nazw miejsc wileńskich, pojawiających się we wspomnianych jambach i innych okolicznościowych utworach, m.in. Ponary, Antokol, Hrybiszki, Subocz. Miasto staje się częścią najbardziej intymnej przestrzeni filomackich poetów. Jest to zarówno terytorium ich codziennej egzystencji, jak i obszar poetyckiej inicjacji. Najlepiej potwierdzają to sygnały wileńskości obecne w Mickiewiczowskim debiucie – Zimie miejskiej (1818). Sposób artystycznej obróbki owych sygnałów Wilna – „Wiliji źwierciadła”, „bruk ziębiącą obleczony szatą”, „szklanne światło kamienic” na tle rozpiętych przez noc „ciemnych zasłon”, saniami wyszlifowane ulice – można potraktować jako jeszcze jeden efekt Mickiewiczowskiego myślenia wierszem (o czym pisał Dariusz Seweryn w «…jak tam zaszedłeś». Mickiewicz w szkole klasycznej, 1997). Barokowe, rokokowe i klasycystyczne oblicze Wilna świetnie zostało tu wykorzystane przez romantycznego adepta do poetyckiej (hermeneutycznej – jak chce tenże Seweryn) interpretacji klasycystycznego kodeksu.

2. Po 1824 roku Wilno (w wyniku wyroku w procesie filomatów i filaretów miasto opuścił Mickiewicz i jego kilkunastu towarzyszy) odciska swoje piętno na utworach romantycznych w dwojakim wymiarze. Dominuje – podobnie jak w tekstach filomackich – pogańska, a potem średniowieczna, jagiellońska i unijna przeszłość, dzieje Litwy oraz jej stolicy wpisane zazwyczaj w konkretne miejsca (oraz powiązane z nimi postaci z historii miasta), ale ujmowane także w sposób bardziej syntetyczny. Wymiar drugi to Wilno jako XIX-wieczne miasto wkraczające na karty dzieł literackich – przede wszystkim prozy, ale także poezji. Wymiar zupełnie osobny to kreacja miasta w III części Dziadów Mickiewicza.

 

II

3. Początki. Być może najtrafniej przyczyny owej dominacji dawnego Wilna w literaturze romantycznej ujął Kraszewski w swoich Wspomnieniach Wilna z lat 1830–1835 (ogłoszone w 2 tomie Obrazów z życia i podróży, 1842):

„Niegdyś miało Wilno fizjonomią swoją własną, oryginalną, charakterystyczną, odrębną […] teraz, jak większa część miast i miasteczek, którym szczególne położenie jeograficzne, udzielne stosunki handlowe, napływ cudzoziemców nie nadają fizjonomii właściwej, podobne one do wielu a wielu innych, i niczym się szczególnym nie odznacza […] mieszkańcy różnych stanów powierzchownością do siebie się zbliżają i jedną bezfarbną całość stanowią, starożytności tylko nieco wyszczególniają miasta, Wilno zaś z mnóstwa pamiątek starożytnych niewiele bardzo zachowało nienaruszonych i nieprzeistoczonych, już to z koniecznej potrzeby, już to z niepojęcia wartości pamiątek. Wojny, pożary i sama niszcząca powolnie, niewidomie siła czasu skruszyła pomniki, po których wspomnienie głuche (na krótko) i miejsce (niepewne najczęściej) pozostało”.

Im bliżej XIX stulecia, tym mniej oryginalności w urbanistycznej i społecznej strukturze miasta. Do tego dochodziła – spowodowana przez władze carskie – degradacja znaczenia administracyjnego i kulturalnego Wilna po powstaniu listopadowym (likwidacja podupadającego od 1824 roku Uniwersytetu Wileńskiego; przerabianie świątyń katolickich na prawosławne). Urzeczony pogańską oraz wczesnochrześcijańską Litwą autor Starej baśni nie ukrywał w tych samych wspomnieniach rozczarowania klasycystycznym kształtem katedry wileńskiej, nadanym jej przez architekta Wawrzyńca Gucewicza.

Wilno - widok miasta

Wilno – widok miasta

Taki stosunek pisarza do miasta zaowocował dziełem monumentalnym – czterema tomami: Wilno od początków jego do roku 1750 (1838–1842). Tom pierwszy i połowa drugiego przynoszą uwagi o położeniu, geologii, klimacie Wilna oraz o pochodzeniu, języku i piśmie Litwinów. Dalej następują Dzieje ogólne miasta do roku 1750, ujęte w ramy Chronikonu Wilna. W dalszej części tomu drugiego czytelnik wchodzi niejako przez bramy miasta do jego wnętrza. Na ten i następny tom składają się Dzieje miasta szczegółowe, stan jego wewnętrzny. Tom ostatni zawiera kronikę „ruchu umysłowego” (szkolnictwo, biblioteki, archiwa). Chronikon wypełniają dwie narracje – kronikarska i źródłowa Pierwsza rozszczepia się na kilka strumieni, którymi płyną rozmaite problemy i kwestie sporne z przeszłości miasta (np. polemika z polskimi i obcymi kronikarzami na temat pochodzenia Litwinów czy przegląd i krytyka legend o założeniu Wilna). Źródła pełnią rolę rozbudowanych dygresji względem kronikarskiej narracji. Cytaty z nich tworzą strefę rozległych, poniekąd autonomicznych przypisów oraz dodatków. Jest to prawdziwa kopalnia archiwaliów. Złoża obejmują obszerne przytoczenia z polsko- i obcojęzycznych źródeł. Dzięki nim dawna stolica wielkiego księstwa przemówiła swoim dawnym narzeczem – wielkoksiążęcym językiem kancelaryjnym, z którego później wyłonił się język białoruski. Portret miasta od wewnątrz odtworzył Kraszewski przede wszystkim na podstawie kronik parafii, gmin, wspólnot i świątyń wszystkich wyznań obecnych w Wilnie. Doszli więc tu do głosu także Żydzi (m.in. słynna Historia Sprawiedliwie Nawróconego – Ger Cedeka).

W efekcie powstało coś na pograniczu historycznego eseju, pracy historiograficznej i zbioru dokumentów. Gdy się wertuje ten gąszcz informacji, gdy się buduje własne tablice zestawiające chronologie i topografię, dochodzi się do wniosku, że samo miasto odcisnęło na kartach dzieła Kraszewskiego swoje niepowtarzalne linie papilarne. Z wszystkimi nieregularnościami (krzywe ulice, nieproporcjonalne wieże, zrujnowane budowle średniowiecza i renesansu, zatarte ślady pogaństwa), oryginalnymi koleinami (dziejów miasta oraz jego znanych i anonimowych mieszkańców), znakami szczególnymi i unikatami (choćby ślady po wspólnocie Karaimów), cudownościami…

Góra Giedymina (Zamkowa), dolina Świntoroga, Wilia, Wilenka. W porządku zachwytu nad wileńską dawnością pozostają te wszystkie utwory poświęcone Wilnu, w których do głosu dochodzą echa legend o założeniu miasta oraz o jego sercu, jądrze. Najbardziej znane jest zapewne ujęcie z inwokacji do IV księgi Pana Tadeusza:

„I Giedymina, kiedy na Ponarskiej Górze,

Przy ognisku myśliwskim, na niedźwiedziej skórze

Leżał, słuchając pieśni mądrego Lizdejki,

A Wiliji widokiem i szumem Wilejki

Ukołysany, marzył o wilku żelaznym;

I zbudzony, za bogów rozkazem wyraźnym

Zbudował miasto Wilno, które w lasach siedzi

Jak wilk pośrodku żubrów, dzików i niedźwiedzi.

Z tego to miasta Wilna, jak z rzymskiej wilczycy,

Wyszedł Kiejstut i Olgierd, i Olgierdowicy,

Równie myśliwi wielcy jak sławni rycerze,

Czyli wroga ścigali, czyli dzikie zwierzę”.

Na pozór wydaje się, że Mickiewicz dokonał poetyckiego powtórzenia kanonicznej postaci legendy o założeniu wileńskiego grodu. Jest Giedymin, który śni. Jest wilk żelazny, nawiązujący do wilczycy, dającej początek antycznej Romie. Jest litewski wajdelota dokonujący wykładni sennego marzenia. Są wreszcie Wilia i Wilenka, których nurty także i dziś łączą się ze sobą w pobliżu Góry Giedymina (zwanej też Zamkową). Nie jest tylko jasne, dlaczego Giedymin zasypia na Ponarskiej, a więc podwileńskiej górze. Może to wynikać z lesistego charakteru Ponar. Tak czy owak, to wileńska topografia – z malowniczym wzniesieniem i nie mniej urokliwym splotem szerokiej, leniwej Wilii i rwącej oraz meandrującej niczym górski potok Wilenki – jest źródłem poetyckiej wizji. Ponarskie wzgórza także były świadkami wielu ważnych w dziejach miasta i Litwy zdarzeń (aż po eksterminację ludności żydowskiej w czasie drugiej wojny światowej, o czym przejmująco pisze Józef Mackiewicz w opowiadaniu-reportażu Ponary-Baza).

Mickiewiczowska wizja początków Wilna jest częścią większej całości – pochwalnego hymnu na cześć pierwotności i dostojności litewskich lasów i puszcz. Inwokacja jest swego rodzaju wprowadzeniem do bodaj najbardziej tajemniczego i poetycko wspaniałego w całym poemacie opisu matecznika, który pojawi się w tejże IV księdze. Oznaczałoby to, że wileńskie ślady przeszłości zmagazynowane w dwóch wzniesieniach oraz dwóch rzekach przynależą zdaniem poety (precyzyjniej: jednego z podmiotów poematu, który daje poetycką wykładnię najbardziej zakrytych tajemnic natury i egzystencji) do ontologicznego fundamentu litewskiego uniwersum, wyłaniającego się z Pana Tadeusza. Wilno domaga się tutaj innych niż tylko racjonalno-historiograficzne narzędzi poznania.

U stóp Góry Giedymina leży – była już o tym mowa w Tabakierze Tomasza Zana – dolina, w której palono litewskich książąt. Wedle starych podań nosi ona miano Świntoroga. Obraz takiego rytualnego, pogańskiego pogrzebu dał Jan Czeczot w swoich Śpiewkach o dawnych Litwinach… (powst. 1842–1844), pisanych po powrocie z zesłania i pomyślanych jako wierszowana kronika dziejów Litwy od czasów pogańskich do śmierci Władysława Jagiełły (kolejne śpiewki są poetycką parafrazą Kroniki polskiej, litewskiej, żmudzkiej i wszystkiej Rusi Macieja Stryjkowskiego, wyd. 1582, i Dziejów starożytnych narodu litewskiego Teodora Narbutta, wyd. 1835–184 – każdy utwór filomata poprzedza odsyłaczem do konkretnego urywka z jednego bądź drugiego dzieła). W śpiewku Swintoróg Utenesowic 1268–1271 autor wskazał na kronikę Stryjkowskiego, w której była mowa o Świntorogu jako legendarnym księciu litewskim. Podczas jednego z polowań miał się on zachwycić miejscem, gdzie Wilejka wpada do Wilii. Poprosił syna (Giermunta), aby właśnie tu spopielono jego ciało po śmierci. Czeczot dołożył od siebie poetycki opis owego obrzędu:

„Lud się smutny zewsząd spieszy,

Gdzie zamkowa w Wilnie góra;

Aby pogrześć Swintoroga,

Jako życzył, u jej proga.

 

W szaty go przybrawszy, w zbroję,

Szablę, sajdak, włócznię, dali;

Chartów parę, wyżłów dwoje,

I sokoła przywiązali,

I z jastrzębiem, i z rumakiem

[…]

 

Przy tem sługa wierny, miły

Z nim pospołu się palili” […].

 

Wilna jeszcze wtedy oczywiście nie było. Autor – idąc za dawnym kronikarzem – niejako przygotowuje prehistorię miejsca, na którym wyrośnie ostatnia, najznaczniejsza stolica wielkiego księstwa. Dolina – jak chciał Stryjkowski – była także siedzibą wiecznego ognia, płonącego w pogańskiej świątyni Perkunasa. Stylizowany na zgrzebny utwór – podobnie jak większość piosnek – wkłada Czeczot w usta wajdeloty pochłoniętego tym, aby przyciągnąć uwagę swoich ludowych słuchaczy. Tym sposobem przenosi ich do wielu historycznych i fikcyjnych miejsc z mapy dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jednym z nich jest wileńska dolina.

4. „Obmurowanie Wilna” – pierwsze dekady XVI wieku. W poemacie Marcin Studzieński. Kartka z kroniki Wilna (1859) Władysław Syrokomla umieścił część poświęconą wznoszeniu murów obronnych wokół miasta. Osadził swój utwór w czasach umacniania się grodu i kształtowania warstwy mieszczan. Tutaj istotne wydaje się to, z jaką zręcznością poeta przywołuje w kolejnych ogniwach różne punkty miasta i splecione z nimi postacie historyczne, a także przełomowe momenty w pogańskich, średniowiecznych i trochę późniejszych dziejach miasta: bramy (Ostra i inne), baszty, mury Zamku Dolnego, katedra. Dokonuje literackiego obwarowania miasta. Akcentuje te miejsca i momenty dziejowe, w których litewska stolica odpierała ataki najeźdźców (krzyżackich, ruskich i wszelkich innych). Powstaje w ten sposób wierszowana kronika przedmurza. Swoją drogą to ciekawe, że po raz kolejny litewska stolica podsuwa twórcy gatunek kroniki. Autor Lirnika wioskowego traktuje oczywiście z poetycką swobodą genologiczne wymogi tego typu tekstów. Ważniejsze wydaje się, że dzięki temu chwytowi poeta – podobny w tym do Kraszewskiego – może dokonać poetyckiego zbliżenia, wejść w szczegóły małego wycinka z historii miasta.

Wypady poza miasto. Połowa XIX wieku. Od razu dodać warto, że mniej więcej w tym samym czasie Syrokomla przekraczał miejskie mury, pisząc i publikując w latach 1857–1860 dwa tomy Wycieczek po Litwie w promieniach od Wilna. Szereg pisarskich wypadów za miasto (w formie eseizowanego przewodnika) w stronę historycznych siedzib Litwinów (Kiernów, Oszmiana, Troki) stanowi okazję do opowieści o wyglądzie i dziejach wileńskich przedmieść. Autor tak wyjaśnia genezę tego zabiegu w tomie pierwszym, opisując rogatki Wilna w drodze do Trok: „Miasto nasze tyle już miało i ma swoich badaczów, żeśmy raz na zawsze postanowili nic nie pisać o nim i jego przeszłości”. W drugiej połowie XIX wieku wydaje się więc, że literacka źródłowość Wilna wyschła, że nie ma już nic odkrywczego do powiedzenia – wileńskie terytorium jakby przestało dyktować twórcom coś nowego. Pozostało powielanie. I w jednym z następnych akapitów Syrokomla wyraźnie ulega przymusowi multiplikowania słownych pejzaży miasta. Czuje się niejako zniewolony do medytacji – zapisanej w trybie na pozór czysto informacyjnym – nad widokami Wilna. Jej tonacja jest z lekka elegijna: mówiącemu żal opuszczać miasto. Powtarza więc spojrzeniami i zapisem widok wież kościelnych (św. Katarzyny, św. Jana, Świętego Ducha, które dopiero z oddalenia można zobaczyć w całej ich krasie) i puentuje: „To już urok tajemniczego talizmanu, jaki Wilno posiada, iż każdy, co w nim choć krótko pomieszkał, musi je polubić i całą duszą doń przyrosnąć”. Uderza to tym bardziej, że – dowodzi dalej Syrokomla – litewski gród ani nie może się pochwalić „świetną regularnością swojej zewnętrznej fizjonomii, ani nawet zbyt rozwiniętym życiem towarzyskim”. W kolejnych wyprawach autor wypracował własną metodę opisu i zarazem nostalgicznego opiewania opuszczanego miasta. Sam też nazwał swój chwyt, posługując się porównaniem: „obrazek po obrazku przesuwa się jak w dioramie”. Wilno widziane z oddali podsuwa nowy sposób percepcji i opisu. I tak, w trakcie jazdy na południe (do Oszmiany) Syrokomla zwrócił uwagę na serię obrazków z Wilenką i Rossą w roli głównej. Z kolei gdy wyruszył na północny zachód, w kierunku Kiernowa, skupił się na widokach świątyń – synagogi, meczetu i kościoła katolickiego. Powstaje w ten sposób diorama wyznań i nacji od zawsze obecnych w litewskiej stolicy. Tytułowa metafora promieni rozchodzących się z Wilna akcentuje nie tylko stołeczny charakter miasta, ale również zwraca uwagę na jego potencjał symboliczny. Nie zrozumiesz – zdaje się mówić autor – dawnej i obecnej Litwy bez jej centrum.

5. 4 października 1639 – katolicy i kalwini. Próbę literackiego scalenia obiektów i ulic średniowieczno-renesansowego miasta podjął Kraszewski w Kościele Świętomichalskim w Wilnie (1833). Rzecz osnuta jest na wydarzeniach z 4 października 1639 roku, kiedy to doszło do rozruchów między katolikami i „dysydentami” (w tym przypadku kalwinami). Ważniejsze niż wątła intryga jest dość konsekwentne osadzenie przez pisarza akcji w realiach i topografii Wilna gotycko-renesansowego. Tytułowa świątynia, jeden z niewielu okazów renesansu w Wilnie, sąsiaduje ze zborem kalwińskim. W pobliżu gotycka perła – kościół św. Anny, oraz w tym samym stylu wzniesiony kościół i klasztor bernardynów. Plac przed kościołem św. Michała jest osią akcji i starć na tle wyznaniowym. Stąd biegną drogi na Akademię (poprzedniczkę Uniwersytetu Wileńskiego), do Pałacu Biskupiego, do Katedry, do stojącego jeszcze wówczas królewskiego Zamku Dolnego (u stóp Góry Giedymina). Kraszewski usiłuje wskrzesić XVII-wieczne miasto, któremu rytm życia nadawał dobrze zachowany średniowieczny labirynt ulic, uliczek i zaułków (częściowo utrzymany do dziś – stąd mówi się o Wilnie jako mieście barokowym na średniowiecznym planie). Najistotniejsze wydaje się jednak, że z powieści emanuje wizerunek Wilna wielowyznaniowego i wieloetnicznego. Egzystencja reprezentantów różnych religii i narodów wcale nie jest bezkonfliktowa. W jednej z dygresji narrator przypomina podobne napięcia w czasach, gdy z kazalnic Wilna przemawiał ks. Piotr Skarga. Kościół Świętomichalski… to pierwszy rozdział zmagań Kraszewskiego z gatunkiem powieści historycznej. Pełna historycznych pamiątek topografia wileńska niejako podyktowała pisarzowi wzorzec prozy historycznej mocno zdystansowany do fikcjonalizacji przeszłości, którą podsuwała twórczość Waltera Scotta. Można powiedzieć, że powieść ta była poligonem autora historycznych fabuł i historiografa Wilna (oraz dawnego Wielkiego Księstwa). Ten drugi wybierze w przyszłości formę paranaukową (w przywoływanym już tutaj dziele Wilno od początków…), powieściopisarz pójdzie zaś walterscotowskim szlakiem, na którym zahaczy o Wilno w Zygmuntowskich czasach.

6. 1794 – oddziały Jasińskiego na ulicach miasta (igrzyska Historii).Horsztyńskim Słowackiego Nieznajomy relacjonuje Szczęsnemu wileńską fazę powstania narodowego, w ramach której powieszono jego ojca uznanego za zdrajcę. Odziały Jasińskiego wchodzą do miasta pod osłoną nocy wyłomem w murze koło Ostrej Bramy („księżyca jeszcze nie było… przed Ostrą Bramą świeciła lampa… spiskowi idąc przed nią żegnali się…”). Dalej likwidują rosyjski posterunek przy więzieniu naprzeciw Ratusza (tuż przy kościele św. Kazimierza) i ulicą Zamkowa docierają do Arsenału położonego u stóp Góry Giedymina. Moskale uciekają w popłochu. Teraz nadchodzi czas zemsty na zdrajcy – ojcu Szczęsnego. Wedle opowieści Nieznajomego ujęto hetmana Kossakowskiego w jego pałacu (stoi do dziś przy ul. Dominikańskiej; w rzeczywistości złapano go przy próbie ucieczki łodzią – płynął zapewne wodami Wilii) i powieszono. Przywołuję topograficzny porządek zdarzeń, aby ukazać, jak Słowacki zarządza miejską przestrzenią rebelii. Symboliczne i strategiczne punkty miasta, błyskawiczny przebieg wypadków sygnalizują rewolucyjny szał oraz sugestywnie oddają narastanie emocji i desperacji w głównym bohaterze dramatu, „polskim Hamlecie”.

Strona: 12