Restauracje i cukiernie
Agnieszka Bąbel

Restauracje i cukiernie
Agnieszka Bąbel

[Ilustracja ze zbiorów Biblioteki M.St. Warszawy]

Jednego dnia weszła [panna Izabela] z panną Florentyną na czekoladę do cukierni, przez figle. Usiadły przy oknie, za którym zebrało się kilkoro obdartych dzieci. Dzieci spoglądały na nią, na czekoladę i na ciastka z ciekawością i łakomstwem głodnych zwierzątek […] (I, 128)

Bohaterowie Lalki zaglądają do jadłodajni i cukierni, wspominają o istniejących naprawdę w Warszawie składach win Lesisza czy najsłynniejszym – Fukiera na Rynku Starego Miasta (gdzie można było nie tylko spróbować wina, ale również w „pokoju śniadaniowym” spożyć posiłek), a także o wytwornych restauracjach, często mieszczących się w znanych hotelach (jak choćby ta w Hotelu Europejskim, gdzie Wokulski wydaje kolację z okazji otwarcia nowego magazynu). Powieść zaczyna się sceną w anonimowej renomowanej jadłodajni, gdzie zamożni kupcy zapijają zrazy nelsońskie piwem i wymieniają plotki o firmie Wokulskiego. Subiekci i właściciele magazynów zamawiają też obiady, które są przynoszone do domu lub do sklepu. Charakterystyczne, że w tych zakładach gastronomicznych widzimy głównie mężczyzn, którzy jedzą, piją, spędzają czas na lekturze gazet czy rozmowach i ubijają interesy. Ignacy Rzecki po wyprawie do teatru zachodzi do restauracji, gdzie grała muzyka złożona ze skrzypców, fortepianu i arfy. Zjadł pieczeń z kartoflami i z kapustą, po czym siedem kufli piwa skłoniło go do rzucania nader nieprzychylnych spojrzeń na siedzących przy sąsiednim stoliku przy pekeflejszu z grochem Niemców, a dźwięki Marsylianki omal nie doprowadziły do łez. Następnego dnia staremu subiektowi niemile przypomina o pijatyce widok tzw. domu Rezlera na Krakowskim Przedmieściu, gdzie mieściła się znana bawaria. (Zakłady tego typu, wzorowane na niemieckich, oferowały przede wszystkim piwo bawarskie oraz rozrywki w rodzaju kręgielni, gromadząc warszawskich mieszczan i powoli wypierając z centrum miasta tradycyjne szynki.) Rzecki przed licytacją kamienicy wpada do cukierni na rogu Kapitulnej i Miodowej (czyli do założonego w 1791 roku przez Wawrzyńca Lourse’a, „ojca warszawskich cukierni”, lokalu naprzeciwko kościoła Kapucynów), gdzie przy filiżance pienistej czekolady pan Ignacy zasłania się podartą gazetą i przypadkowo słyszy przy sąsiednim stoliku rozmowę starego Szlangbauma oraz zadłużonego jegomościa, którzy przy herbacie i ciastkach ustalają płacę dla tego ostatniego jako podstawionego uczestnika licytacji. Na werandzie cukierni kostyczny doktor Szuman je lody, od których się odrywa, by podbiec do Wokulskiego i pogratulować mu byczej miny.

Cukiernie w Warszawie Bolesława Prusa oferowały gorące napoje i ciastka, a także zapewniały gościom takie rozrywki jak hazardowa gra w bilard, spotkania najlepszych warszawskich szachistów i „giełda plotek”, z których słynął w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych lokal firmy Lourse w Hotelu Europejskim (prowadzony wówczas już przez Bernarda Semadeniego), gdzie regularnie bywali redaktorzy i współpracownicy „Kuriera Warszawskiego” – między innymi autor Lalki. Przyciągnięciu klienteli służyły i bardziej ambitne wydarzenia: pierwsze próby rozmów telefonicznych na ziemiach polskich odbyły się 12 stycznia 1878 r., kiedy to przeciągnięto przewody między cukiernią „Saską” a zakładem optycznym Pika przy ulicy Niecałej. Nie przywiązywano natomiast szczególnej wagi do estetyki wnętrz – były to ciemne, często zadymione i ciasne pomieszczenia, wyposażone w oszklone bufety, chroniące słodycze przed zakurzeniem, twarde krzesełka i stoliki o marmurowych blatach. Na wyściełane foteliki, portiery, lustra, zwyczaj stawiania na stolikach kwiatów i serwetek do wycierania ust trzeba było jeszcze poczekać do końca stulecia… Nic dziwnego, że jeszcze w czasach Lalki nie bywały tam kobiety (które ze względu na reputację w ogóle nie odwiedzały publicznych lokali) – toteż wyprawa panny Łęckiej pod opieką przyzwoitki jest nieco ekscentrycznym zachowaniem znudzonej damy, wchodzącej do cukierni przez figle.

Prus w ogóle nie wspomina natomiast o warszawskich kawiarniach, których w drugiej połowie XIX wieku było w mieście wiele. W odróżnieniu od cukierni były zazwyczaj skromniej urządzone, nie prowadziły sprzedaży słodyczy na wynos ani własnej produkcji, starały się zaś znęcić gości możliwością konsumpcji alkoholu oraz szerszą ofertą potraw prócz ciast i słodkości, a także innymi niż kulinarne atrakcjami w rodzaju występów artystycznych, teatrzyków ogródkowych czy nawet pokazów sztuk magicznych. Kawiarnie są natomiast stałym elementem rzeczywistości Paryża – przesiaduje w nich często Wokulski, który pije tam koniak i mazagran, obserwuje życie metropolii i myśli o niedosiężnej Izabeli Łęckiej.
Pojawiające się w powieści prawdziwe nazwiska Rezlera, Lesisza, Fukiera, opisy wnętrz zatłoczonych cukierenek i nazwy potraw podawanych w jadłodajniach składają się na realistyczny portret „mieszczańskiej Warszawy” (jak pisze Józef Bachórz), miasta końca XIX wieku, „Warszawy rzeczywiście istniejących wtedy magazynów, jadłodajni, kawiarni, winiarni, kwiaciarni”.

Alkohol; → Hotel Europejski; → Kulinaria.

Bibliografia

  1. F. M. Sobieszczański, W. Szymanowski, Przewodnik po Warszawie, przedmowa F. Fryze i I. Chodorowicz [Warszawa 1873].
  2. W. Herbaczyński, W dawnych cukierniach i kawiarniach warszawskich, Warszawa 1983.
  3. J. Bachórz, Wstęp, w: B. Prus, Lalka, BN I 262, Wrocław 1991,1998.