O cytatach i kupletach (Beata Śniecikowska)
Nie mam głowy do cytatów. Niestety. Zawsze coś przekręcę, pomylę tytuł albo autora, zawieruszę jakieś słowo w bałaganiarskiej głowie. Jest jednak pewien, jakże chlubny, wyjątek. Twoje, Włodku, wspaniale, tautologicznie zapętlone „prolegomena do wstępnego zarysu szkicu”! Ta fraza towarzyszy mi od lat, wciąż niezmiennie bawi i nieustająco usprawiedliwia z przeróżnych naukowych i nienaukowych przewrotności. „Prolegomenów” jakimś dziwnym (?) zrządzeniem neuronów nie zapominam i nie przekręcam. No, może czasami tylko trochę je nadwyrężę 😉
Włodku, nie pamiętam, gdzie to było. Zdaje się, że w Kamieniu Śląskim, na konferencji teoretycznoliterackiej. W każdym razie już dawno, dawno temu. Atmosfera była przednia – w pałacowych wnętrzach unosiły się arcyintelektualne wapory, a humory dopisywały wszystkim prześwietne. W naszym pracownianym gronie zaczęliśmy wówczas pisać dla siebie nawzajem – cóżby innego! – epitafia (może to genius loci, wszak, jeśli się nie mylę, siedzieliśmy w Kamieniu!). Lapidarne (nomen omen) – bo przecież do wyrycia w granicie czy innej funeralnej skale – i, rzecz jasna, mocno niepoważne. Większość tych radosnych kupletów przepadła bez śladu. W mojej pamięci pozostały, niechybnie za sprawą Twoich „prolegomenów”!, tylko dwa. To, które ja napisałam dla Ciebie i to, które Ty stworzyłeś dla mnie.
Jestem przekonana, że jeszcze bardzo, bardzo długo żaden z tych tekstów z Kamienia nie doczeka się wcielenia w kamień. A gdy wreszcie, za wiele dekad, to nastąpi, wszystkim, którzy będą przechadzać się wysadzaną drzewami aleją, udzieli się – jakże niestosownie do powagi miejsca! – nasz szampański nastrój sprzed lat. Szczególnie jeśli znać będą Twój znakomity Modernizm w literaturze polskiej XX wieku – a nie wyobrażam sobie, by za pół wieku z górką znalazł się ktoś, kto by tego tekstu nie czytał!
Oto zatem moja glosa do Twego artykułu:
Prolegomena do wstępnego zarysu nagrobka:
Tu leży WB – i kropka.
I Twój wierszowy prezent dla moich przyszłych cieni:
Tu leży Beatka,
Oj, lecą, lecą latka…