DZIELNA 39

Stanisław Gombiński

ONI, III A   (lipiec 1942 – pierwsze dni akcji)

„Pierwsze dni przebiegają trwożnie. Już oczyszczone wielkie skupiska, już zniknęły największe punkty uchodźców polskich, niemieckich, czeskich. Już wywieziono mieszkańców Domu Starców z Nowolipek – dawny Dom z Górczewskiej [istniejący do 1940 r. Dom Starców przy ul. Górczewskiej 9, dziś Wawelberga 10] – już nie ma Głównego Domu Schronienia dla Dzieci [ul. Dzielna 39], gdzie kilkaset sierot się znajdowało. Wywieziono starców, wywieziono dzieci. Wysiedlenie zaczyna działać systematycznie, w porządku ulic, nie sięgnęło jeszcze do centrum, operuje na peryferiach. Porządkowi grasują na Stawkach, Miłej, Lubeckiego, Ostrowskiej, Wołyńskiej, to daleko od Leszna, Żelaznej, Grzybow[ski]ej.” (s. 77-78)

Ludwik Hirszfeld

ONI, III A

„Korczak nie uchylał się od żadnej pracy. Był tam dom dla podrzutków przy ulicy Dzielnej. Było to piekło na ziemi. Pomieszczenie dla kilkuset mieściło kilka tysięcy dzieci. Przy wejściu uderzał zapach kału i moczu. Niemowlęta leżały zanieczyszczone, pieluch nie było, zimą mocz zamarzał i na tym lodzie leżały zamrożone trupki.” (s. 376)

Janusz Korczak

JA, II D

„Domagają się ode mnie życzliwi, bym napisał testament. Czynię to obecnie w swym curriculum vitae, składając ofertę na posadę wychowawcy w internacie dla sierot Dzielna 39.” [Pam. s. 149]

JA, II D

„Zdecydowałem zamknąć się w obozie koncentracyjnym dla sierot okrzyczanego na całą dzielnicę Sierocińca Dzielna 39 (jeśli wierzyć alarmom, umiera tam parę dziesiątków dzieci dziennie). – Karkołomne przedsięwzięcie, ale trzeba sprobować zaradzić temu.” [Nowe, s. 59]

JA, II D

„Wysłałem pięć jednobrzmiących listów do pana prezesa Czerniakowa, do pana dr. Wielikowskiego, do prezesowej Mayzlowej, radnego Glücksberga i kierownika Wydziału Opieki Lustberga. Treść listu:

Zapytujemy:

1. Czy Pan wie, że dzieci w Sierocińcu Dzielna 39 przebywają w nieogrzewanym lokalu?

2. Czy Pan wie, że dzieci w Sierocińcu Dzielna 39 nie mają obuwia ani zimowej odzieży?

3. Czy Pan wie, że dzieci w Sierocińcu Dzielna 39 otrzymują zupę obiadową w różnych porach dnia – w 200-gramowych kubkach?

(…)

Niezależnie od tego do naczelnika Hendla, pułkownika Szeryńskiego i lekarza-pułkownika Kona zamierzyłem wysłać następujące żądanie:

„Należy niezwłocznie wszcząć i błyskawicznie przeprowadzić śledztwo w sprawie masowego morderstwa dzieci w internacie Dzielna 39. – Wystarczy paru dni, aby zamrozić na śmierć głodne dzieci – to właśnie dzieje się rzekomo w tej szatańskiej spelunce”.

(…)

Zanotowałem z przemówienia dr. Mayznera następujące zdania:

1. Internat znajduje się na dnie przepaści.

2. Już zaczynają umierać dzieci szkolne. – Dzieci są u kresu możliwości.

3. Siedemnaście osób personelu chorych na tyfus.

4. Nie należy nikogo oskarżać w myśl rosyjskiego przysłowia: „Leżaszczewo nie bijut”.

5. Należy rozładować internat – rozesłać żywe jeszcze dzieci do innych zakładów, a Dzielną 39 zamknąć.

Propozycja ta została odrzucona jednogłośnie. – Dzielną 39 należy utrzymać – pomóc – zreorganizować – usunąć niedołężnych i nieuczciwych pracowników.

(…)

Rzecz o chłopcu nazwiskiem Zuzel:

1. Spotkałem się z nim jako pacjent[em?] szpitala na Dworskiej przed dwoma laty, potem po przeprowadzce widziałem go na Lesznie. – Chłopiec dziesięcioletni, faworyt całego personelu i chorych – wesoły, przedsiębiorczy, energiczny – zdrowy i silny – typ Gavroche’a z Misérables.

2. Spotkałem go na ulicy, już jako wychowańca internatu na Dzielnej: ospałym krokiem wlókł się w stronę Smoczej. Z trudem poznałem tego dziś już starca.

3. Podczas lustracji zakładu postać jego była bolesnym dokumentem, jak szybko odbywa się tu zagłada starszych, zdrowych i uprzednio dobrze odżywianych dzieci w wieku szkolnym.

(…)

List do żony piekarza:

„Dobra i miła Pani. Czy słyszała Pani o nieszczęsnym sierocińcu na ulicy Dzielnej 39? – W styczniu zmarło dziewięćdziesięcioro sześcioro dzieci.

Dziś Śliska, dawniej Chłodna, jeszcze dawniej Krochmalna ma 200 kilo sucharków z tych, które Szanowna Pani ofiarowała. – Ileż one dobrego przyniosły, gdy nie bywało chleba.

Pozwolę sobie odwiedzić Panią, by poprosić o radę (próba chleba) – by poprosić o ofiarę dla dzieci z niedomaganiami przewodu pokarmowego”. [Pam., s. 160-174]

JA, II D

„Może tak lepiej będzie zacząć:

Jak i dlaczego się tu wziąłem i po co?

W akcji gorących westchnień i serdecznych ubolewań nad losem dzieci, takoż zjadliwych oskarżeń personelu Dzielnej, brała udział też „Pomoc dla Sierot”.

W odpowiedzi usłyszeliśmy: „Zejdźcie ze swego Olimpu na ten padół płaczu i czyńcie”. – Żądanie słuszne. – Uważałem za obowiązek w braku innych chętnych wziąć na własne barki ten ciężar ponad siły.

Oto dlaczego jestem tu, a nie w bursie na Gęsiej, nie w szlachtuzie pana Henryka Kahana na Stawkach.

Zobowiązanie na miesiąc. – Na ten czas wziąłem urlop z własnego zakładu uchodzącego niesłusznie za raj, oazę, wyspę szczęśliwości, właśnie ów błogosławiony Olimp, z którego zestąpiłem ze znacznym opóźnieniem.

Może słuszniej tak zacząć:

Sądziłem, że personel Dzielnej – część bohaterzy i męczennicy, część kryminaliści. – Spotkałem sutenerów historii i białe niewolnice. – Na szczęście dla jednych i dla drugich – nieprzytomni, półprzytomni – zaczadzeni – lunatycy: nie rozumują, nie wiedzą, nie widzą.” [Pam., s. 183-184]

JA, II D

„Luty – Dzielna 39. – Skróty.

Kiedy dziesiąta osoba napastuje mnie o decyzję w sprawie cukierków i pierniczków – wpadam w szał. – Nie ma zagadnień prócz pierniczków.” [Pam., s. 88]

JA, II D

„A teraz na Dzielnej widziałem inne dziecko: nie wiem, czy to był [chłopiec, czy dz]iewczynka. I tak samo nie pamiętam twarzy ani nie znam imienia; tyle wiem tylko, że to był przedszkolak.

A stało się w sypialni na Dzielnej. – Akurat przechodziłem – było już trochę ciemno. – Zatrzymałem się przy łóżku, na którym leżało dziecko. – Myślałem, że chore i o nim zapomnieli. Bo często zdarzało się tak.

Nachyliłem się i widzę, że dziecko nie żyje.

I w tej właśnie chwili wchodzi mały przedszkolak i kładzie na poduszce zmarłego chleb z marmoladą.

– Po co mu to dajesz?

– Bo to jego porcja.

– Ale on już nie żyje.

– Ja wiem, że nie żyje.

– A skąd wiesz?

– No… przedtem miał otwarte oczy, a z nosa i ust puszczał takie bańki. Widzi pan, to mokre na poduszce to jego ślina. – Bo potem zamknął oczy i już nie oddychał.

– Więc po co położyłeś chleb?

– Bo to jego porcja – powiedział mały niecierpliwie, że zadaję niepotrzebne pytania, że ja, duży doktór, nie rozumiem takiej zrozumiałej rzeczy: „To jego porcja i żywy czy umarły ma prawo do swego chleba z marmoladą”. [Pam., s. 199-200]

JA, II D

„Istnieje obawa, że rozejdzie się pogłoska o reformach na Dzielnej 39 – pod okiem „bogatego wuja z Ameryki” – i bezradne i występne rodziny szturmować będą masowo o przyjęcie dzieci.” [Pam., s. 190]

JA, II D

„Sprawozdanie z drugiej dekady (Dzielna 39).” [Pam., s. 192]

JA, II D

“Kończy się mój miesiąc na Dzielnej. – Zgłaszam kandydaturę na ordynatora oddziału konających dzieci. (Bywali tybetańscy lekarze chorób nieuleczalnych).” [Pam., s. 203]

JA, II D

„Wśród wielu niedoborów jako pracownik posiadam, niestety, przerost krytycyzmu w stosunku do swojej osoby i poczynań. – O ile w Domu Sierot wiem mniej więcej, kim jestem, co robię, w jakiej roli i celu drepcę, o tyle na Dzielnej wikłam się i błądzę.” [Pam., s. 176]

JA, II D

„Piszę do Przyjaciół z ulicy Dzielnej…

(…) Może przyszły seder spędzimy razem? Bardzo tego pragnę.

Może za rok będziemy blisko mieszkali? Byłoby to wygodne. – Bo teraz z Dzielnej na Sienną jest bardzo daleko.” [Pam., s. 220, 222]

JA, II D

„Czekam cierpliwie, co będzie. Bóg nagrodził mnie czy pokarał dwoma internatami: Dom Sierot (tylko dwieście dzieci), Główny Dom Schronienia (tylko pięćset pięćdziesięcioro dzieci).” [Nowe, s. 82]

JA, II D

„Już Śliska 9 jako tako (na razie do połowy września). – Ale śmiertelnie źle z Dzielną 39.

Na Śliskiej dzieci dwieście, na Dzielnej pięćset. Liczba z każdym dniem wzrasta, bo jest to dom podrzutków, a więc jedyny internat, gdzie przyjmuje się dzieci żywe i konające bez papierów i bez protekcji loco i franko.

Wygląd ich jest taki, że gdy idą na Spokojną do kąpieli, junacy częstują je chlebem na granicy między Warszawą i dzielnicą.” [Nowe, s. 93]

JA, II B/ II C/ II D

„Niech Felunia po raz ostatni zastanowi się, czy chce być u nas i chodzić do szkoły – czy też woli wrócić tam, skąd przyszła.

Może właśnie tam na Dzielnej 39 są takie porządki, że dobrzy umierają, a Feluniom jest właśnie dobrze. – Kłamie, ale lizuch, kradnie, ale tylko dzieciom. – Personelowi ani nie kradnie, ani nie odszczekuje, więc może personel tam nie będzie wtrącał się do Feluni.” [Nowe, s. 188]

JA, II D

„Ciężki miałem dzień.

Konferencja z dwoma panami, magami opieki społecznej. – Potem dwa wywiady – jeden ten właśnie z awanturą. – Potem posiedzenie Zarządu.

Jutro – Dzielna 39.” [Pam., s. 25]

JA, II D

„Kolega czy dwaj koledzy z Dzielnej, nie bez udziału koleżanki nie z Dzielnej, zadenuncjowali mnie przed Radą czy Izbą Zdrowia, że ukrywam tyfusy. – Zaniedbanie każdego przypadku pociąga za sobą karę śmierci.

Więc co jest?

Byłem w Urzędzie Zdrowia, jakoś załagodziło się i ustaliło na przyszłość. – Napisałem dwa listy do dwóch urzędów. Do jednego urzędu, że obiecują i nie dotrzymują obietnicy. Do drugiego urzędu wystosowałem zapytanie, co zamierzają zrobić ze mną i moją placówką nową na Dzielnej.” [Pam., s. 72]

JA, II D

„Plan dzisiejszej niedzieli.

Rano na Dzielną 39. – Po drodze do Kona.” [Pam., s. 82]

JA, II D

„Zrozumiałem wczoraj podczas obliczania głosów personelu z Dzielnej istotę ich solidarności.

Nienawidzą się wzajemnie, ale żaden nie pozwoli ruszyć drugiego.” [Pam., s. 112]

JA, II D

„Idę teraz na Dzielną.” [Pam., s. 116]

JA, II D

„Na Dzielną na razie tona węgla – do Rózi Abramowicz. Pyta się ktoś, czy tam bezpieczny węgiel.

Odpowiedzią uśmiech.” [Pam., s. 138]

JA, II D

„Spodziewam się spotkać kilka takich Łaj – bohaterek w rzeźni dzieci (i domu przedpogrzebowym) na Dzielnej 39.

Szpital pokazał mi, jak godnie, dojrzale i rozumnie umie umierać dziecko.” [Pam., s. 151]

Emanuel Ringelblum

ONI, II

„[Korczak] Budził i wzywał całą ludność do okazywania pomocy głodującym dzieciom; tam, gdzie groziło szczególnie wielkie niebezpieczeństwo, interweniował osobiści. Tak było z zakładem dziecięcym przy Dzielnej 39 – w tamtejszym zakładzie położniczym ginęły jak muchy. Wstrząsnęło to Warszawą. Dr Korczak przejął kierownictwo zakładu i położył kres panującym tam porządkom.” (s. 230)

 

Mary Berg

JA, IID

20.VII.42’: „Z pozostałych okien wychodzących na ulicę Dzielną widzę przechadzających się tam i z powrotem policjantów na służbie. Nie ma tu przechodniów, ponieważ ulice Pawia i Dzielna, biegnące równolegle po obu stronach budynków więzienia, są zamknięte dla ruchu ulicznego. Niedaleko naszych okien widzimy czasem policjanta żydowskiego wychodzącego z posesji przy Dzielnej 27–31, gdzie mieści się dom dziecka doktora Janusza Korczaka. Przez okna tego domu mogę dojrzeć liczne małe łóżka. W chwilach ciszy dochodzą mnie urocze głosy mieszkających tam dzieci, zupełnie nieświadomych rozgrywających się wokół nich wydarzeń” (s. 275).

JA/ONI, IIIA

22.VII.42’: „Z naszego okna widzę, że coś niezwykłego dzieje się w domu dziecka Korczaka. Co pewien czas ktoś wchodzi i po kilku minutach wychodzi, prowadząc dziecko. Muszą to być rodzice lub krewni dzieci, którzy w tej tragicznej chwili chcą mieć przy sobie pociechy. Dzieci wyglądają na czyste, ubrane są biednie, lecz schludnie. Kiedy wychylam się przez okno, widzę róg Smoczej. Panuje okropne zamieszanie; ludzie biegają tam i z powrotem jak opętani. Niektórzy dźwigają tobołki, inni załamują ręce. Ulica Dzielna musiała zostać otwarta dla ruchu ulicznego, bo nagle pojawiło się tam wielu przechodniów, a do tej pory była pusta. Często widuję tam całe rodziny: rodziców z dziećmi, matki z niemowlętami na rękach, podążające za nimi starsze dzieci. To muszą być Żydzi dobrowolnie zgłaszający się do wysiedlenia – ci, którzy nie mają innego wyjścia, żadnej możliwości ukrycia się” (s. 280).

ONI, IIIA

SIERPIEŃ 42 [B.D]: „Dom dziecka doktora Janusza Korczaka stoi teraz pusty. Kilka dni temu wszyscy staliśmy przy oknie i patrzyliśmy, jak Niemcy otaczają budynki. Rzędy dzieci trzymających się za rączki zaczęły wychodzić z bramy. Były wśród nich maluchy w wieku dwóch czy trzech lat, a najstarsze miały zapewne po trzynaście. Każde dziecko niosło mały pakunek. Wszystkie miały na sobie białe fartuszki. Szły parami, spokojne, nawet uśmiechnięte. W najmniejszym stopniu nie przeczuwały, jaki los je spotka. Pochód zamykał doktor Korczak, który pilnował, żeby dzieci nie wchodziły na chodnik. Co pewien czas z ojcowską troską gładził któreś po głowie lub ramieniu i wyrównywał ich szeregi. Był ubrany w buty z cholewami, w które wetknął nogawki spodni, płaszcz z alpaki i granatową czapkę „maciejówkę”. Szedł pewnym krokiem, towarzyszył mu w białym kitlu jeden z lekarzy domu dziecka. Ta smutna procesja zniknęła na rogu Dzielnej i Smoczej. Szli w kierunku Gęsiej, w stronę cmentarza. Na cmentarzu wszystkie dzieci zostały zastrzelone. Nasi informatorzy donieśli nam, że doktor Korczak musiał patrzeć na egzekucję, a potem sam został rozstrzelany” (s. 284).

JA/ONI, IIIA

SIERPIEŃ 42 [B.D]: „Ulica Dzielna już nie jest pusta. Stale maszerują nią prowadzone przez nadzorców duże grupy robotników zmierzających do różnych obozów pracy. Dom dziecka Korczaka przekształcono w magazyn rozmaitych towarów i mebli. Znosi się tu także obuwie i odzież – najwyraźniej mienie pozostałe po wymordowanych. Niemcy systematycznie opróżniają mieszkania, z których wyciągnęli Żydów. Wielu ludzi zatrudnili do sortowania łupów. Wczoraj widzieliśmy, jak kilkadziesiąt kobiet sprząta pomieszczenia domu dziecka. Na drugim piętrze, od frontu, w jednym ze środkowych pokoi, zorganizowały gabinet dla Niemca nadzorującego sortowanie. Widziałam, jak wstawiają tam meble; na biurku ustawiły wazon z kwiatami” (s. 291).

JA, IIIA

SIERPIEŃ 42 [B.D]: „Wpadłam niemal w histerię, gdy wśród kobiet myjących okna i podłogi nagle rozpoznałam Edzię, a po chwili zobaczyłam rozmawiającego z nią Zeliga Zylberberga*. Oni też mnie dostrzegli i gdy niemiecki nadzorca opuścił pokój, zaczęliśmy rozmawiać. Powiedzieli mi, że od dwóch tygodni są małżeństwem, a na ślub przyszło wielu przyjaciół. Ceremonia odbyła się w tym samym czasie, gdy hitlerowcy zablokowali Niską, ich ulicę. „Mieliśmy trudności ze sprowadzeniem rabina”, krzyknęła do mnie Edzia. Zelig pracuje jako nadzorca, co chroni oboje przed deportacją” (s. 292).

JA/ONI, IIIA

SIERPIEŃ 42 [B.D]: „Wśród robotników zatrudnionych po drugiej stronie ulicy rozpoznałam innych znajomych. Brat Edzi Piaskowskiej nadzoruje dużą grupę pracujących na terenie domu dziecka. Zelig zaś jest nadzorcą w budynku przylegającym do naszego, przy Dzielnej 24. Na parterze przy Dzielnej 27–31 trwa sortowanie artykułów aptekarskich. Widzimy pracowników układających buteleczki, słoiczki, pudełka i różne szklane flakony – wszystko zrabowane z aptek w getcie. W oknie na parterze dojrzałam jednego z moich dawnych nauczycieli ze szkoły rysunku. Często zerka na mnie w górę i uśmiecha się gorzko. O czym myśli? Jego uczennica tkwi za kratami, on zaś trudzi się pod hitlerowskim batem” (s. 294).

ONI, IVA

5.X.42’: „Codziennie tuziny wozów dostarczają meble i inne przedmioty do magazynów na zrabowane mienie żydowskie, utworzonych w domach przy Dzielnej, naprzeciw więzienia. Niektórzy internowani rozpoznali na tych furmankach własne umeblowanie. Okropnie jest także wtedy, gdy często jako woźniców da się rozpoznać bliskich znajomych – lekarza, inżyniera, kiedyś zamożnego kupca albo prawnika. Hitlerowcy do najcięższych prac fizycznych wybierają intelektualistów” (s. 311-312).

JA/ONI, IVA

1.XII.42’: „Niemiec kierujący sortowaniem mienia w domu naprzeciw więzienia dręczy swoich robotników. Czasem widzę, jak rozkazuje komuś wystąpić z szeregu i paść na ziemię dwadzieścia razy. Ofiara musi upaść twarzą w śnieg lub błoto. Żeby podtrzymać przerażenie robotnika, Niemiec mierzy doń z rewolweru. Ów hitlerowiec przetrzymuje w chłodzie na ulicy ludzi zmęczonych pracą, spieszących się do domów, rozkazując im maszerować tam i z powrotem i zatrzymując ich co pewien czas, żeby przeliczyć. Robotnicy zatrudnieni w budynkach stojących obok więzienia i naprzeciw znają wszystkich internowanych. Kiedy nadzorcy na chwilę się oddalą, pracownicy zamieniają z nami kilka słów. Pytają, kiedy wyjedziemy do Ameryki i opowiemy światu o tym, co tu się dzieje. My zaś patrzymy na to bezradnie, nie mogąc nic dla nich zrobić” (s. 326).

Bibliografia

– Stanisław Gombiński (Jan Mawult), Wspomnienia policjanta z warszawskiego getta, red. naukowa i wprow. M. Janczewska, Warszawa 2010, ss. 282.

– Ludwik Hirszfeld, Historia jednego życia, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2011.

– Janusz Korczak, Pamiętnik i inne pisma z getta, Warszawa 2012 (skrót: Pam.)

Janusz Korczak w getcie. Nowe źródła, Warszawa 1992 (skrót: Nowe)

– Emanuel Ringelblum, Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, tom 29a Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, oprac. E. Bergman, T. Epsztein, M. Siek, Warszawa 2018.

– Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tłum. M. Salapska, Warszawa 1983.