GĘSIA 30 („Szop stolarski” OBW – Ostdeutsche Bautichlerei Werkstette)

Abraham Lewin

ONI/JA, III A (08.08.1942)

„Zabrali dzieci z naszych internatów: z ulicy Wolność 12-14 (Ok. 1200), z Mylnej 18 zabrali Konińskiego z żoną oraz dzieci z internatu. Chcą podciąć korzenie żydowskiej ludności Warszawy w ogóle. Dziś podano już, że Niemcy przystąpili do blokady Żelaznej i Siennej. Wypędzają ze wszystkich kamienic ludzi na Miłą. Przeżyliśmy dziś strasznie <gorący dzień. Gęsia 30. Przeraża nas otępienie ludzi. Górny stracił matkę i sprzedawał talony na obiad. Smolar stracił żonę i dziecko. Tintfolwer stracił żonę, jest zrozpaczony i zdruzgotany. Z miasta dochodzą okropne wiadomości. Na Lubeckiego – 64 ofiary, na Miłej – dużo ofiar.” (s. 187)

ONI, III C

„Pogłoski o wiadomościach kobiet wywiezionych z Białej Podl[askiej] i Białegostoku. Dziś już o godzinie ósmej przystąpili do blokady Miłej, Gęsiej, Zamenhofa itd. <Dusza nasza zmęczyła się śmiercią>. Jak długo jeszcze, jak długo? Wczoraj przywieziono wiele trupów na cmentarz, są to ofiary blokady szopów Toebbensa. Dziś wzięto również ludzi z szopów. Jest już blisko godzina siódma, a na Gęsiej, wokół naszej firmy, blokada wciąż jeszcze trwa.” (s. 194)

JA/ONI, III A

„Słyszałem, że zabrali ludzi z Gminy, z wydziału aprowizacji oraz z innych wydziałów. Poinstruowano wszystkie szopy, jaką maksymalną liczbę robotników mają prawo zatrudniać. Szopowi L[andau]a wyznaczono 900. Nam nie przyznano tak mało, ale inne szopy czują się pokrzywdzone; grożą przerwaniem pracy i zwrotem surowców, gdyż z tak małą liczbą robotników nie są w stanie wykonać produkcji. Wczoraj odbyło się w Urzędzie Pracy posiedzenie z udziałem fabrykantów i SS. Z rana widziałem na Lubeckiego obwieszczenie w języku polskim (pisane na maszynie) następującej treści: <Komendant policji, oficerowie i szeregowi policjanci zostali postawieni w stan oskarżenia i w związku z tym dokonano zamachu na Jakowa Szerzyńskiego. Tego rodzaju dalsze represje będą nadal stosowane z całą bezwzględnością>.” (s. 207)

JA, III A (27.08.1942)

„Dziś spodziewamy się przybycia morderców do naszego szopu, wszyscy są zdenerwowani, czekają w napięciu i z trwogą. O drugiej po południu odbyła się kontrola w naszym szopie, przeszła spokojnie. Dwaj z SD siedziało w gabinecie dyrektora, pili i jedli. Przejrzeli listę pracowników, nie kontrolując dokumentów ani osobiście pracowników. Równocześnie odbyła się blokada naszego bloku przy Miłej. Zabrali stamtąd 39 osób, przeważnie kobiety i dzieci. […] Odbyła się także blokada innych ulic. Toniemy, woda dosięga już ust.” (s. 209)

JA/ONI, III A (04.09.1942)

„Oprócz blokady naszego szopu wczoraj zabrano z szopu AHG 400 ludzi i likwidują szop w ogóle. Taki sam los czeka również i nasz szop. Wczoraj zabrano od nas 100 ludzi z szopu i 70 ludzi z bloku, dziś znowu zupełnie niespodziewanie przyszli ci sami zbrodniarze co wczoraj i znów przeprowadzili surową blokadę; zabrali z szopu 100 ludzi, wśród nich bliskich mi: Asza, Gut[kow]skiego, Zilber[ber]Ga, Mazura i innych. [Oprawcy] byli dziś przed południem również u szczotkarzy i wyprowadzili 250 osób. Jeśli się uwzględni dużą liczbę robotników, nie jest to wiele.” (s. 216)

JA/ONI, III B

„Zaprowadzili nas na Gęsią 30 i tam zaczęło się polowanie, które trwa po dziś dzień. Wczoraj i dziś robią blokady naszych bloków. Zabrano ludzi, cała rodzina Świeca zginęła. Sam się oddał, kiedy stwierdził, że zabrano mu żonę i dwoje dzieci. Z początku szedł z nami do Gęsiej, potem wrócił się, oddał się i wywieziono go. Żywię wielką sympatię i podziw dla takiego prostego człowieka.” (s. 220)

ONI/JA, III C (16.09.1942)

„Dziś znowu odbyła się formalna blokada. Cały oddział esesmanów napadł na szop i znowu uprowadził 50 mężczyzn i kilkadziesiąt kobiet. Dopisało mi szczęście wczoraj i dziś, zostałem żywy. Ale jak długo można tak cierpieć? Spośród dziś złapanych wrócili bogacze. Wieczorem złapano w szopie 9 Żydów i wysłano ich na Umschlagplatz zamiast 9 Żydów, których z rana schwytano i wypuszczono. Trudno w to wszystko uwierzyć.” (s. 223)

JA/ONI, III C (20.09.1942)

„Mijają tak ciężkie i straszne dni, że nie sposób wprost wytrzymać. W naszym szopie (Gęsia 30) OBW nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Ludzie trochę pracują, są zmęczeni i głodni. Nieliczni, którzy maja dużo pieniędzy lub zagrabione rzeczy, robią ciemne interesy, jedzą i piją. Reszta się męczy. Moje położenie jest bardzo ciężkie. Nie mam pieniędzy. Nie sposób wprost opisać ogólnej sytuacji.” (s. 224)

JA/ONI, III C

„Do naszego szopu wrócił Żyd, którego wzięto przed trzema tygodniami, pracował jako grabarz w ciągu 9 lub 11 dni w Treblince, uciekł stamtąd w wagonie, którym wywożono odzież męczenników. Opowiada okropne i wstrząsające historie. W każdym razie znów mamy żywego świadka ostatecznego losu wywiezionych. Według jego słów, w Treblince uśmierca się nie tylko Żydów z Warszawy i Guberni, ale z całej Europy, tj. z Francji, Belgii, Holandii i innych krajów. Takiej powszechnej tragedii nie zanotował jeszcze nasz naród na przestrzeni swych dziejów.” (s. 225-226)

JA/ONI, IV A (01.10.1942)

„Zdziczały ulice małego getta ciągnącego się przez kilka ulic: Miłą, Zamenhofa, Franciszkańską, oraz kilka uliczek: Ostrowską, Libelta, Wołyńską, Niską itd. Nie wolno chodzić po ulicach. Nie widać żadnego Żyda. Każda fabryka jest zamkniętym więzieniem. Nie wolno przechodzić z fabryk Schulza na Nowolipiu do fabryk Toebbensa na Lesznie. Cały dzień jesteśmy zamknięci przy Gęsiej 30. Do i z pracy udajemy się grupami przed siódmą rano i o szóstej wieczorem.” (s. 228-229)

ONI/JA, IV A (14.10.1942)

„Pozwolono na funkcjonowanie wszystkich szopów warszawskich tylko do 20. tego miesiąca. Za 6 dni będzie po dwudziestym, a my nie wiemy, jaki będzie los garstki pozostałych. Szczególnie zatroskani i zatrwożeni są pracownicy naszego szopu (OBW), gdyż dalsze jego istnienie jest mniej pewne niż innych szopów. Od kiedy zrobiłem ostatni wpis – 5 października – nie przestajemy się martwić o nasz los.” (s. 231-232)

JA/ONI, IV A

„Sytuacja w naszym szopie jeszcze się nie wyjaśniła. Z godziny na godzinę zmieniają się krążące pogłoski. Jedni utrzymują, że zezwolenie już jest, a jeśli nawet zawiadomienie o tym nie nadeszło jeszcze na piśmie, to jednak jest to pewne, jakby już było w szufladzie. Na poparcie swoich słów przytaczają wpłynięcie zamówienia na wykonanie 1500 skrzyń.” (s. 232-233)

JA/ONI, IV A (20.10.1942)

„Znów mieliśmy w szopie kilka ciężkich dni, dno nieszczęść i strachu. Przed kilkoma dniami przedstawiciel zarządu nie(mieckiej) firmy Kacparek przekazał nam smutną wiadomość, iż esesmani redukują liczbę pracowników w OBW do 140 ludzi. Było jasne, że przede wszystkim pozostaną stolarze i członkowie rodziny Landau z bliskimi. Następnie mówiono o staraniach zwiększenia liczby pracowników do 250. mówiono również o likwidacji szopu. Pracownicy przeżywali ciężkie chwile. Ludzie chodzili jak cienie.” (s. 234)

JA/ONI, IV A

„Wczoraj o wpół do trzeciej do naszej fabryki przyszło 5, 6 niemieckich oficerów z wojska i SS. Pracownicy byli bardzo zaniepokojeni z tego powodu. […] Dyrekcja fabryki uważa, że oficerowie ci przyszli obejrzeć maszyny, które stoją nieczynne i nie są fabryce potrzebne; chcą te maszyny zabrać. […]Wszyscy pracownicy szopu Hoffmanna rozbiegli się, szop został pusty, można odnieść wrażenie, że został już zlikwidowany. Jest to zły znak. Opowiadają, że sam Hoffmann (Niemiec) poradził żydowskiej dyrekcji, aby się ukryła do soboty. Jeżeli zamkną również i ten szop, a uważano go przecież za jeden z najpewniejszych i najbezpieczniejszych, to jaki może być los innych szopów?” (s. 250)

JA/ONI, IV A

„W naszym OBW znów się mówi o redukcji albo nowych zwolnieniach. Jest za dużo ludzi. Niemieccy właściciele, którzy przejęli majątek od braci Landau, domagają się wysłania 150 ludzi. Nie potrzeba im 500, wystarczy im nawet 100.” (s. 262)

JA, IV A (06.12.1942)

„W ostatnich dniach zlikwidowali rozmaite obozy pracy w różnych miejscowościach wokół Warszawy, a ludzi stamtąd przewieziono do Warszawy. Wyglądają strasznie i przerażająco. […] Codziennie, udając się do fabryki przy Gęsiej 30, spotykam tych ludzi i na ich widok przewracają się we mnie wnętrzności. Nie sposób przejść obojętnie. Dziwimy się i stawiamy sobie pytanie, dlaczego zlikwidowali obozy pracy i po co sprowadzili tu tych ludzi, w jakim celu ta koncentracja w getcie? I to z początkiem zimy? Sam szatan nie mógłby wymyślić nic gorszego przeciwko nam.” (s. 265)

Perec Opoczyński

ONI, III A (3.09.1942)

„Dzisiejszy dzień [3 września 1942] znów był ciężki i przypominał trudne dni „akcji”. Jego przebieg był gorączkowy. Jak mówią, rano przygotowano pięćdziesiąt wagonów, a zatem musiano złapać tysiące Żydów, by je zapełnić. Blokady trwały cały dzień. Z firmy AHAGE [szop papierniczy – ul. Miła 43] zabrano około sześciuset robotników i ją jeszcze zlikwidowano. Charakterystyczne, że przed południem firma otrzymała informację, że jej kontyngent opiewał na tysiąc pracowników. Zaraz poradzono jej wydać numery tym, którzy powinni zostać jako potrzebni do pracy, ale nieco później i tam urządzono blokadę. Wszystkich robotników po prostu ustawiono w kolejce i zaczęto brać kogo popadnie, aż wzięto sześciuset. Co będzie z pozostałymi nietrudno sobie wyobrazić. Blokadę urządzono też w stolarni Ostdeutsche Bautischlerei [Werkstätte] przy Gęsiej 30, z której zabrano około siedemdziesięciu pracowników, w tym wielu fachowców. Brali głównie, kierując się wyglądem. Ten, kto wydawał się im niezdrowy, był zabierany. Potem zaprowadzili ich do baraków dla robotników przy Miłej. Stamtąd poszło jeszcze sześćdziesięcioro. Tym razem jednak mniej kobiet i dzieci. Robiono to w ten sam sposób, co zwykle: rzut oka na twarz – ten będzie żył, a ten pójdzie na śmierć. I tak oto wzięto tego dnia około dwieście osób. Blokady trwały do dziewiątej wieczór, szczególnie na Zamenhofa i w okolicach. Ten transport odszedł wieczorem, i tylko nieliczni mogli się z niego uratować – tacy, którzy mieli dużo pieniędzy, złota albo kosztowności chętnie przyjmowanych przez Ukraińców.” (Pisma, s. 291)

ONI, III A (4.09.1942)

„Dzisiejszy dzień też mijał niespokojnie. Już rano zaczęła się blokada w dużym szopie szczotkarskim [Świętojerska 34], który, jak wiadomo, zapewnił sobie kontyngent dwóch tysięcy robotników. Blokada trwała długie godziny i, jak przekazano, zabrano stamtąd kilka tysięcy ludzi. Potem blokowano okoliczne szopy i domy pracowników, z których wyciągano robotników.

Wczoraj w szopie stolarskim przy Gęsiej 30 znów była blokada i zabrano około setki ludzi. Potem Niemcy weszli do bloku mieszkalnego robotników szopu przy Miłej i zabrali wiele kobiet i dzieci, razem około stu sześćdziesięciu osób. Jak wiadomo przedwczoraj [2.09.1942] wzięto stamtąd stu siedemdziesięciu pięciu Żydów i… dwie pary spośród najlepszych koni. W całym getcie odebrano sporo koni i około pięćdziesięciu wozów i platform.” (Pisma, s. 293)

ONI, III A (4.09.1942)

„W czasie dzisiejszej blokady w resorcie stolarskim Gęsia 30 zabrano zasłużonego historyka Eliasza Gutkowskiego, który w czasie wojny zrobił bardzo dużo, by zapisać historię naszej tragedii. Nazajutrz dzięki jego nieustraszoności udało się go uwolnić.” (Pisma, s. 293)

ONI, III B (12.09.1942)

„W czasie dzisiejszej blokady w domach robotników stolarni przy Miłej, Niemcy rzucili na podwórku granaty, by wystraszyć ukrywających się. Jednak żadnego z nich, nawet dziecka, nie udało im się złapać. W stolarni na Gęsiej [30] zaczęła się nowa rejestracja. To nie zapowiada niczego dobrego i pachnie dalszą redukcją.” (Pisma, s. 294)

ONI, III B (9 i 11.09.1942)

„Rozeszła się plotka, że jutro ma być obława w baraku stolarni przy Miłej i że będą użyte trujące gazy.

Po tamtej stronie rozwieszono plakaty informujące, że za kontakty z Żydami grozi kara śmierci.

Dziś jest wigilia Rosz ha-Szana. Straszliwe sceny wypędzenia rozegrały się w szopie stolarskim przy Gęsiej 30, dziewiątego września. W czasie niemieckiej kontroli wzięto setki młodych i starszych, głównie pięknych i wykształconych kobiet, i odesłano je na rzeź. SS-mani bili przy tym ofiary nahajkami, kijami i biczami, krzycząc: „Przez was już od trzech lat nie mamy życia”. To straszne wydarzenie zatrwożyło nie tylko robotników szopu.

Wtedy powiedziano, że to już koniec, że wystarczy, że wysyłka się kończy, ale blokady nadal trwają.

Dziś miały być na Lubeckiego, na Żelaznej 108 (w domu sąsiadującym z SS-manami [przy Żelaznej 103 była komenda SS, tzw. SD-Befehlstelle]) trwają łapanki.” (Pisma, s. 294-5)

ONI, III C (13.09.1942)

„Dziś, drugiego dnia Rosz ha-Szana, wysłano chorych ze szpitala [Stawki 6/8], przede wszystkim dzieci (Uważa się to za znak, że „akcja” się kończy). Tak miało też być w Krakowie i w Lublinie.

Kiedy dziś zabrano żonę i dzieci Mojszego Szwajcera (szop stolarski Gęsia 30), Szwajcer nie mogąc tego znieść, sam się później stawił. Trzydziestokilkuletni, osły jak dąb i silny jak byk. Miał dobrą posadę i dobrze żył. Tego samego dnia, kiedy go zabrano, przyczynił się do śmierci żydowskiej kobiety. Było tak powiedziano Szwajcerowi, że stróżka z domu numer 67 [Gęsia] ukradła chleb sąsiadowi. Szwajcer niewiele myśląc, zaprowadził tę kobietę do strażników niemieckich, którzy stali nieopodal na rogu Smoczej. Niemcy bez słowa postawili ją pod murem i zastrzelili czterema kulami. Z powodu wyrzutów sumienia (najpewniej towarzysze uświadomili mu, co zrobił) miał sam pójść na Umschlagplatz i prosić, aby go wysłano razem z rodziną. Czy rzeczywiście wysłano go do Treblinki? Kto to wie?” (Pisma, s. 295)

ONI, III B (5-12.09.1942, kocioł)

„W piątek [4.09.1942, prawdopodobnie chodzi o sobotę 5.09.1942] około drugiej w nocy do domów na Wołyńskiej weszli nagle żydowscy policjanci i nakazali mieszkańcom natychmiastowe ich opuszczenie, ponieważ mieli się tam sami sprowadzić. Twierdzili przy tym, że mieszkańcy muszą się wynieść do dziewiątej rano.

Rano [06.09.1942?] okazało się, że muszą się wynieść robotnicy szopów z prawie całego małego i dużego getta. Wyprowadzka miała się zakończyć do dziesiątej rano pod karą śmierci. Wszyscy Żydzi mieli się zebrać w rejonie Miłej-Lubeckiego-Niskiej. Zaraz zaczął się chaos. Wedle zarządzenia obwieszczonego na plakacie planowano poprowadzić nową granicę na rogu Smoczej i Gęsiej [jak podaje w przypisie autorka oprac.: „Był to obszar niezamieszkały, nazywany „dzikim”, zamknięty od północy nowym murem biegnącym osią ul. Gęsiej od Smoczej, a od południa nowym murem zbudowanym na osi ul. Leszno, skręcającym w ul. Karmelicką i łączącym się ze starym murem na rogu Nowolipia przy szpitalu ewangelickim”]. Miała też nastąpić nowa rejestracja, a zdolni do pracy musieli zostać w szopach.

Około południa w wyznaczonym punkcie zbornym zebrały się dziesiątki tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci i rejestracja rzeczywiście się zaczęła, trwała kilka dni. Tłok i napór były nie do opisania. Niemcy zaprowadzili „porządek”, kładąc trupem dziesiątki ludzi. Rejestracji towarzyszyły straszliwe blokady. Najgorzej wyglądało to w szopie stolarskim przy Gęsiej 30. Robotnicy stali na ulicy godzinami. Potem przyszli SS-mani i wybierali nie fachowców, nie młodych czy starych, ale kazali się osobno ustawić kobietom, z których wzięli prawie wszystkie. Potem straszliwie bili mężczyzn kijami, kolbami i motykami po głowach i gdzie popadło. W końcu nie pozostawili nawet połowy z ustalonej liczby. Wrażenie, jakie wywołała ta rejestracja, było okropne. W jej konsekwencji na ulicach siedziały opuszczone roczne, dwuletnie dzieci wołające „mamo”, którym przechodnie przyglądali się, płacząc. Niemcy zrobili to zapewne specjalnie. Mogli zabrać dzieci, ale tego nie zrobili. Przeciwnie: niech Żydzi patrzą i cierpią.” (Pisma, s. 296)

ONI, III C

„Dziś [15.09.1942] z nagła pojawili się SS-mani w szopie stolarskim przy Gęsiej [30] i zabrali około pięćdziesięciu robotników. Blumenfeld (autor książki „[Księga] wszystkich przykazań”, i innych) chciał wyciągnąć z kieszeni kartę meldunkową i pokazać, że pracuje w szopie, ale nim to uczynił, dostał kulkę w głowę i zginął na miejscu. Z Krakowa telefonowali dziś krewni, że tam już wiedzą, że w Warszawie prowadzona jest „akcja”. Mówi się, że zaczęły się już wysiedlenia w Częstochowie. Dziś też na trzecią po południu wyznaczono w gminie konferencję na temat aprowizacji z udziałem kierownika szopów, co jest znakiem zatrzymania wywózek. Jednocześnie na ulicach wielkie łapanki. Mówi się, że Niemcy potrzebują czterech tysięcy młodych Żydów do wysłania na roboty do Smoleńska. Wybierają tylko młodych, a ponieważ na ulicach pokazują się nieliczni, Niemcy wchodzą do szopów i zabierają nawet najlepszych rzemieślników.” (Pisma, s. 296-7)

ONI, III C (16.09.1942)

„Dziś była blokada w resorcie stolarskim [Gęsia 30]. Zabrano osiemdziesięciu ludzi. Niemcy przeszukali przy tym wszystkie kryjówki i znaleźli w nich około trzydzieściorga mężczyzn i kobiet, których najpierw pobili batogami, a potem odstawili w jakieś odosobnione miejsce i grozili im rozstrzelaniem. Koniec końców odprowadzono ich na Umschlagplatz. Kilkorgu z nich udało się stamtąd wydostać.

Schwytani na roboty do Smoleńska zostali wysłani na Umschlagplatz, choć ten został zlikwidowany. Żydowska policja znów łapie dziś młodych Żydów na ulicach. Niemcy muszą mieć kilka tysięcy Żydów do Smoleńska. Ale Warszawa po zagładzie ma już ich niewielu. Tamci wyłażą więc ze skóry i biorą rzemieślników z szopów.” (Pisma, s. 297)

ONI, IV A (24.09.1942)

„W szopie stolarskim Ostdeutsche Bautischlerei [Werke, skrót OBW – ul. Gęsia 30] miano rejestrować żony robotników, które do tej pory nie posiadały dokumentów koniecznych do rejestracji. Wszyscy cieszyli się wraz z kobietami – wreszcie sytuacja firmy się stablizuje. Jednak kiedy poszły się zarejestrować, komisarz szopu zebrał je i odprowadził na Umschlagplatz. Ten zdradziecki postępek zrobił na wszystkich okropne wrażenie. Rozczarowanie jest ogromne.

Razem z kobietami zabrano też kilku mężczyzn. Prócz tego komisarz złapał grupę kobiet spośród pracujących na cmentarzu dla innych firm (roboty Toporolu). Zebrano je na podwórzu fabryki OBW [ul. Gęsia 30], a stamtąd odprowadzono na Umschlag. Jest to przerażający precedens: jutro mogą to zrobić z naszymi kobietami inne szopy. Komisarz z jednego szopu może być chaperem w innym. Już nie Niemcy to robią, tylko policja z szopów, szopowi werkschutze pod dyskretnym dowództwem zarządu szopu. Dokąd to doprowadzi? Nigdy nie będzie końca wypędzeniom? Czy rzeczywiście wszystkich zgładzą?” (Pisma, s. 300)

ONI, IV A (26.09.1942)

„Dziś po dwudniowej przerwie w szopie OBW [ul. Gęsia 30] wydano dzienną porcję chleba. Obiad składał się, tak jak przez ostatnie tygodnie, z kapusty, brukwi, ale z okazji święta [pierwszy dzień Sukot] szefowie szopów zrobili wyjątek i dali ludziom kawałek mięsa.” (Pisma, s. 300)

ONI, IV A (28.09.1942)

„W stolarni „Ostdeutsche” [ul. Gęsia 30] SS-mani z Werterfassung kontrolowali dziś rzeczy, które Żydzi tam schowali i zmagazynowali. Znów mówi się o nowym murze, który ma oddzielić Smoczą od getta. Mur miałby stanąć pośrodku ulicy. Jedna jej strona pozostałaby [w getcie], żeby można było dojść do Miłej.” (Pisma, s. 301)

ONI, IV A (4.10.1942)

„Dziś w Simchat Tora żydowska policja zrobiła obławę na robotników z placówek, którzy szli kupować rzeczy na Miłej. Zrozpaczone kobiety krzyczały wniebogłosy, kiedy je łapano. Losy szopu stolarskiego przy Gęsiej 30 znów się ważą.” (Pisma, s. 303)

ONI, IV A (8.10.1942)

„W szopie OBW jest niespokojnie. Komisarza Hensla nie ma już od tygodnia, ponieważ SS przyłapało go na szmuglowaniu z getta wagonu towaru. Zaraz też odebrali mu pozwolenie na wchodzenie do getta. Jego zastępca Kasperek wyjechał do Berlina.

Wczoraj wizytowali szop dwaj oficerowie SS i, jak to zwykle w czasie takich odwiedzin, pracowników zdjął śmiertelny strach.” (Pisma, s. 304)

ONI, IV A (13.10.1942)

„Warsztatowi stolarskiemu OBW [Gęsia 30] znów grozi redukcja. Szczególnie zagrożona jest grupa „Oneg Szabat”. Zostać mają tylko ci, którzy mogą zarządowi dać pidjen w wysokości od pięciu do dziesięciu tysięcy złotych. Dyrekcja nie robi tajemnicy z tego, że przede wszystkim będą chronić swoich krewnych albo tych Żydów, którzy będą dawać pieniądze.” (Pisma, s. 307)

ONI, IV A (17.10.1942)

„Dziś wreszcie ma być wiadomo, jaki jest rezultat wysiłków w sprawie potwierdzenia istnienia szopów. Tymczasem mówi się, że sytuacja getta jest w ogóle bardzo niepewna i chwiejna. Są jednak tacy optymiści, którzy zapewniają, że do pierwszego stycznia sytuacja getta będzie stabilna i nie nastąpi już żadne wypędzenie. Dziś koło wieczora okazało się w końcu, że szopy Toebbensa [duży Toebbens” przy Prostej 14 oraz „mały Toebbens” przy Leszno 74] i Schultza [kompleks fabryk przy ulicach: Nowolipie, Ogrodowa i Leszno] oraz szop Hallmana [Nowolipki 59] zostały potwierdzone, jednakże [szop] Schillinga [stolarski – ul. Nowolipie 54 i Nowolipki 50], który po ostatnich redukcjach miał nie więcej niż stu robotników, został całkowicie zlikwidowany. OBW [Gęsia 30] znajduje się więc w wielkim niebezpieczeństwie. W najlepszym razie szopowi stolarskiemu grozi wielka redukcja. Z pięciuset „zabezpieczonych” w szopie ma zostać ledwo stu. Tak szepczą „ważni” – kierownicy. Jak mówią, ostateczne zamknięcie ma nastąpić dopiero za rok. Tymczasem pomieszanie wśród ludzi z szopów jest wielkie. Tracą głowę. Mówi się, że Krüger robi inspekcję w getcie i wszystkim cierpnie skóra.” (Pisma, s. 308)

ONI, IV A (19.10.1942)

„Budowa muru na Smoczej zatrzymała się na kilka dni. Dziś znów przystąpiono do jego wznoszenia. Bierze się to za dobry znak, że getto przetrwa i że nie grozi mu już wysiedlenie. W ogóle nastrój jest dziś lepszy. W OBW [Gęsia 30] mówi się o możliwości przetrwania do 31 grudnia. Ci znowu, którzy są zagrożeni redukcją, mogą się wykupić za tysiąc złotych. Tak się mówi. Rano robotnicy OBW byli tak przygnębieni, że nikomu nie chciało się pracować. Bo po co, jeśli jutro rano przyjdą po nas i zabiorą na rzeź. Po południu znowu pojawiła się nowa możliwość, że pożyjemy do Nowego Roku, i znów odetchnęliśmy. Wieczorem jednak ktoś przyniósł wieść, że wypędzenie będzie wznowione i że będą wysyłać po ćwierć tysiąca Żydów dziennie i znów wszystkich ogarnęło przerażenie. Tak dziesięć razy na dzień ciągnie się nas jak na akedę [nawiązanie biblijne dot. ofiarowania Izaaka przez Abrahama], co godzina zmieniają się nastroje, a niepokój wyjada nam mózgi.” (Pisma, s. 309)

ONI, IV A (20.10.1942)

„Z rana ktoś puścił plotkę o tym, że wypędzenie już się zaczęło i biorą już robotników z szopu szczotkarzy [Świętojerska 34]. Wiadomość ta wywołała w OBW [Gęsia 30] przerażenie. Zaraz porozumiano się telefonicznie ze szczotkarzami i się okazało, że informacja ta jest tylko produktem zszarpanych i napiętych nerwów.” (Pisma, s. 309)

ONI, IV A (22.10.1942)

„Dziś SS znienacka urządziło blokadę cmentarza i zabrało około dwudziestu kobiet, w większości żony stolarzy z szopu przy Gęsiej 30, które chodziły do pracy w „Toporolu” i przy tej okazji sprzedawały rzeczy gojom przekradającym się przez mur cmentarny. Prócz nich zabrano też kilku mężczyzn, kilkoro dzieci (handlarzy, którzy żyją na cmentarzu) i około czterdzieściorga gojów, których, jak się powiada, posłano do obozu pracy w Treblince (do kopania grobów dla zabitych Żydów). Ta niespodziewana blokada znów przejęła wszystkich grozą. […] W szopie stolarskim OBW bez zmian. Żadnego zapewnienia na papierze, że istnienie szopu zostanie przedłużone, kierownikom nie udało się go zdobyć. Innym kierownikom szopów też się nie udało. Jedyne, co wiadomo, to to, że dyrektor Brandt otrzymał od SS ustne zapewnienie, że szop będzie istniał dalej.” (Pisma, s. 310)

ONI / JA, IV A (25.10.1942)

„Kobiety schwytane na cmentarzu nadal siedzą na Umschlagplatzu, a stolarzom nie udało się ich uwolnić. Żydowscy policjanci żądają sześć tysięcy od łebka, a do tego trzeba im dostarczyć na miejsce uwolnionego kogoś innego. Kiedy stoi się w kręgu poszkodowanych stolarzy i przysłuchuje się, z jaką swobodą mówią o możliwości złapania innych kobiet i dostarczenia ich, by uwolnić własne żony, okropnie smutno robi się na sercu, że prości ludzie mogą zniżyć się do takiego poziomu podłości i zdziczenia.” (Pisma, s. 311)

ONI, IV A (28.10.1942)

„W szopie stolarskim OBW [Gęsia 30] wprowadzono opłatę w wysokości pięciu złotych dziennie. Tymczasem podlega mu tylko stu pięćdziesięciu robotników. Reszta, niebędąca w stanie płacić, jest zwolniona.” (Pisma, s. 312)

ONI, IV A (11.11.1942)

„Do OBW [Gęsia 30] przyszło po południu kilku oficerów SS. Jak tylko ludzie zobaczyli ich wchodzących na podwórze, w warsztatach powstała wielka panika. Robotnicy łapali palta i uciekali tylnym wyjściem. Potem się okazało, że przyszli zabrać nieużywane maszyny.

Jeśli chodzi o wczorajszą blokadę u Hoffmana [Nowolipki 49 i 51a], to dowiadujemy się następujących szczegółów: SS weszło tam, chcąc zabrać do Lublina sześciuset krawców. Z tysiąca robotników szopów zastało na miejscu tylko… czterdziestu dwóch. To ich straszliwie rozsierdziło i postanowili na własną rękę, bez porozumienia z pałacem Brühla [siedziba gubernatora Fischera], przeprowadzić akcję odwetową i dlatego zabrali też kobiety i dzieci. Wedle innego przekazu zabrano stamtąd ludzi po prostu dlatego, że bardzo spadła tam wydajność pracy.

Z tekstylnego szopu Roericha [Nowolipie 72 lub 80] przy Smoczej [?] zabrano dziś około sześćdziesięciu ludzi. Wiadomo, że w czasie wczorajszej blokady u Oschmanna [Nowolipie 18] dowódca SS Witosek powiedział do robotników, że powinni się ochotniczo zgłosić do pracy w Lublinie, ponieważ tu umrą z głodu, a tam będą dobrze jeść, a poza tym do grudnia w Warszawie nie będzie ani jednego Żyda.” (Pisma, s. 318)

ONI, IV A ( 24.12.1942)

„Z powodu święta w szopach wydano trochę produktów: w OBW [Gęsia 30] dostawało się na głowę (na numer): 2 jaja, 15 deko margaryny, pół kilograma mąki, pół kilograma marmolady, ćwierć kilo namiastki kawy, 10 deko makaronu oraz obietnicę przydziału pół kilograma mięsa po świętach. Gdzie indziej miano wydać mniej więcej to samo.

Choć rozdano trochę produktów i ludzie nie muszą głodować, to jednak większość cieszy się, że przerwa w pracy nie potrwa długo. Kto nie pracuje, ten nie dostaje przecież ani chleba (teraz tylko 17-18 deko dziennie), ani zupy.” (Pisma, s. 337)

ONI, IV A (05.01.1943)

„Teraz nie szmugluje się mąki, ale żyto i pszenicę, a Żydzi mają elektryczne młynki, które doskonale mielą (jeden z takich nielegalnych młynków znajduje się na tyłach OBW [Gęsia 30], w budynkach fabrycznych, a kolejny pracuje właśnie przy Miłej 56 w domu robotników tego szopu).

To samo jest z mięsem. Na Wąskiej Miłej [od pl. Muranowskiego do rogu ul. Zamenhofa] jest kilka rzeźni ukrytych w piwnicach. Zabija się tam nie tylko konie, które nie trudno wprowadzić, ale również krowy i cielęta. Szlachtuje się też rozmaity drób – indyki i tłuste gęsi, które kosztują nawet po 500 złotych. Każdy taki posiłek należy oczywiście popić wódką. Piją ją nie tylko mężczyźni, ale i kobiety.” (Pisma, s. 345)

Emanuel Ringelblum

JA, IIIV

„Dzięki poświęceniu jego [Natana Smolara] oraz towarzyszki Herzlicht[s] szkoła przy Nowolipkach 68 stała się jedną z czołowych kuchni dziecięcych w Warszawie, w której liczba uratowanych dzieci rosła z dnia na dzień. Podczas pierwszej akcji eksterminacyjnej Smolar poszedł do szopu braci Landau w OBW (Ostdeutsche Bauwerkstätte) [Gęsia 30], który był znany z koncentracji aktywu społecznego. Tow. Smolar wyuczył się stolarstwa i chodził na placówkę tej firmy na aryjską stronę, żeby zarobić na życie. Podczas drugiej akcji likwidacyjnej, w styczniu 1943 r., SS-mani otoczyli dom przy Miłej 56, w którym mieszkał tow. Smolar. Ukrył się on w mieszkaniu. Jakiś żydowski „Odrnungsman” odkrył jego kryjówkę i zaprowadził go do Niemców. Podczas schodzenia po schodach tow. Smolar uciekł i schował się w jakimś opuszczonym mieszkaniu. SS-mani i żydowski policjant szukali go, ale udało mu się zamaskować. W międzyczasi urządziliśmy w szopie Hallmanna przy Nowolipkach kryjówkę dla tow. Smolara. Grupa towarzyszy partyjnych, z tow. Lichtensztajnem na czele, zbudowała „bunkier” w piwnicy byłej szkoły im. Borchowa przy Nowolipkach 68. Wiedzieliśmy, że zbliża się ostatnia godzina dla ludności żydowskiej w Warszawie. Chcieliśmy za wszelką cenę uratować tak wartościowego człowieka jak tow. Smolar. Podjęto pewne kroki. Było już jednak za późno. Po raz ostatni spotkałem się z towarzyszami Smolarem i Lichtensztajnem w szopie Brauera na Nalewkach [28/30] w niedzielę 17 kwietnia 1943 r. W nocy wybuchła ostatnia akcja. O szarym świcie pożegnaliśmy się. Towarzysze Smolar i Lichtensztajn postanowili przekraść się do szopu Hallmanna. Co się z nimi po drodze stało – nikt nie wie. Zapewne nie dotarli do Nowolipek 68, gdyż co krok stały posterunki żandarmerii, SS i Ukraińców. Zostali prawdopodobnie zabici po drodze, jak tysiące innych Żydów warszawskich.” (s. 237-238)

Bibliografia

– Abraham Lewin, Dziennik, wstęp i opracowanie K. Person, Warszawa 2016.

– Perec Opoczyński, Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, t. 31: Pisma Pereca Opoczyńskiego, oprac. M. Polit, Warszawa 2017.

– Emanuel Ringelblum, Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, tom 29a Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, oprac. E. Bergman, T. Epsztein, M. Siek, Warszawa 2018.