Heureza inscenizowanej definicji (Agnieszka Kluba)
Ta interesująca koncepcja „modernizmu” to nic innego jak próba pojęciowego uchwycenia tego, co decyduje o naszym (tj. ludzi żyjących na przełomie wieków XX i XXI) odczuwaniu/postrzeganiu europejskich (oraz amerykańskich) zjawisk kulturowych i artystycznych ostatniego okresu (zazwyczaj ujmowanego od początku XIX w.) jako zasadniczo innych niż zjawiska wcześniejsze. Ta z pozoru oczywista konstatacja musi być przeze mnie poczyniona, aby 1. uwypuklić koncepcyjny („konstruktywistyczny”) charakter tego zamysłu, 2. jego (a)posterioryczność, 3. jego dystynktywność. Każdy z tych aspektów implikuje całkowicie odmienne sprawy i problemy. Owo heterogenium okazało się jednak pozorne, a nawet pomocne, bo koncepcjotwórcze. Uświadomienie sobie koncepcyjności/kontruktywistyczności idei stworzenia obrazu modernizmu pozwala pogodzić się z jej nieuchronną względnością; nie mamy być bowiem konfrontowani z jakimś obiektywistycznie wycyzelowanym odbiciem, lecz z pewnym stworzonym przez Autora wizerunkiem. Z kolei rzutowanie w tył (w postaci posteriorycznych sądów i pytań) stwarza szansę lepszego (bo z dystansu) ujrzenia oglądanej epoki. Wreszcie dystynktywność, dająca o sobie znać w pragnieniu stworzenia instrumentarium, które pozwoliłoby odróżnić to, co (już/jeszcze) modernistyczne, od tego, co raczej modernistyczne nie jest i nigdy nie było, a także, w obrębie samego modernizmu, w pragnieniu możliwie dokładnego zróżnicowania opisujących go kategorii – taka dystynktywność nadaje rekonesansowi Włodzimierza Boleckiego modalność zamierzonej heurezy. Zauważam bowiem, że Autor Modernizmu w Polsce w XX wieku, konsekwentnie jedynie inscenizuje dążenie do definicji, a zarazem mnoży pytania i zastrzeżenia, ukazujące trudność jej osiągnięcia i zachęcając czytelnika do samodzielnej refleksji. Czyni to jego ważną poznawczo koncepcję ujęciem cennym i unikatowym także w wymiarze metodologicznym.