Modernistyczne dominanty: witalizm i autonomia literatury (Anna Czabanowska-Wróbel)
Z propozycji Włodzimierza Boleckiego dotyczącej rozumienia modernizmu korzystałam w pracy dydaktycznej; odwoływałam się też do niej, a zwłaszcza do wyodrębnionych przez badacza „dominant modernizmu”, w badaniach literatury polskiej XX wieku. Wśród siedmiu wskazanych przez Boleckiego pojęć szczególnie bliskie mojemu myśleniu o modernizmie są dwa: witalizm i esencjalizm. Chcę je w tym miejscu potraktować jako te, które pozwalają lepiej zrozumieć zarówno ciągłość zjawiska modernizmu w jego kolejnych fazach, jak i jego osobność, wyjątkowość.
Pierwszy z wybranych tutaj wyznaczników – witalizm, definiowany przez Boleckiego jako „nazwa wszystkich koncepcji, w których dominantą jest kategoria ‘życia’ (istnienia) we wszystkich jego wymiarach” – jest tym, który ma swoje rozmaite antecedencje w myśli filozoficznej, naukowej i kulturze XIX wieku. A – z kolei obecnie, w XXI wieku powraca w wielu fascynujących postaciach, których nie przewidzieliby moderniści. Witalizmy z XIX, XX i XXI stulecia są tak różnorodne, że wręcz trudno znaleźć ich wspólny mianownik.
Druga, esencjalistyczna dominanta pozwala zobaczyć swoistość propozycji modernistycznej, wyraźnie odmiennej od koncepcji literatury i sztuki, jaką mieli poprzednicy i jaką stworzyli następcy. Przypomnijmy jeszcze, że jak stwierdza Bolecki: „W sztuce modernizmu idea esencjalizmu polegała na rozpatrywaniu zagadnień artystycznych z perspektywy ich istoty (autonomii)”.
Tak rozumiany esencjalizm przekłada się na postulat „czystej” literatury i sztuki, stał się możliwy do zrealizowania w kulturze polskiej dopiero w epoce Młodej Polski, ponieważ mógł być osiągnięty jedynie pod warunkiem wywalczenia autonomicznego charakteru twórczości. W ślad za koncepcją Pierre’a Bourdieu pochodzącą z jego Reguł sztuki można, jak to już próbowałam, opowiedzieć o walce młodopolan o autonomię pola literackiego. Autonomia ta nie była czymś realnym i łatwym do zaakceptowania dla przedstawicieli generacji pozytywistycznej. Dyskusje międzypokoleniowe i problematyka ówczesnych manifestów dotyczyły więc, pośrednio i bezpośrednio, tego zagadnienia. Natomiast w chwili, gdy modernizm przełamywał się w postmodernizm, by – jak wiemy – powracać jeszcze później w nowych wcieleniach, absolutna autonomia literatury i modernistyczne wyobrażenie o kulturze wysokiej okazały się niemożliwe do utrzymania.
*
Spośród wielu modernistycznych i niemodernistycznych witalizmów bliska mi jest koncepcja życia dwudziestowiecznego francuskiego fenomenologa Michela Henry’ego, który pojmował je jako „radykalną wewnętrzność”. Da się ona, jak sądzę, interesująco zastosować w badaniach dojrzałego i późnego modernizmu. Filozof, chcąc przybliżyć tajemnicę niewidzialnego życia i paradoksy ludzkiego pojmowania czasu, powoływał się na przypowieść Kafki Najbliższa wieś i stwierdzał: „Życie jest wewnętrznością i w zewnętrzności nikt go nigdy nie odnajdzie”[1].
Idąc tym tropem, chciałabym znaleźć przykład najkrótszego modernistycznego utworu, który dotyczy istoty życia. Objawia on, czym jest życie, nie używając przy tym tego słowa, przez co strukturalnie upodabnia się do zagadki. Mam na myśli następujący aforyzm Kafki, który cytuję w przekładzie Romana Karsta: „Jest jedno niezniszczalne – jest nim każdy człowiek, jest ono zarazem wspólną właściwością wszystkich, stąd bezprzykładnie nierozłączny związek ludzi”[2].