PAŃSKA – ŚLISKA 52 [TRASA]

Władysław Szpilman

JA/ONI, I

„Wracaliśmy na Śliską, nie mając nadziei, że zastaniemy nasze mieszkanie nienaruszone. Jednak poza paroma szybami niczego w nim nie brakowało. Drzwi były zamknięte na klucz, tak jak je pozostawiliśmy, wychodząc, a w środku wszystkie drobiazgi leżały na swoim miejscu. Także inne domy w okolicy pozostały nieuszkodzone. Gdy zaczęliśmy po paru dniach wychodzić na ulicą, by dowiedzieć się czegoś o naszych przyjaciołach, okazało się, że miasto – mimo dużych zniszczeń – funkcjonowało. Straty okazały się w rzeczywistości o wiele niższe, niż się tego spodziewano bezpośrednio po nalotach. Z początku mówiono o stu tysiącach zabitych i wszyscy byli głęboko wstrząśnięci tą liczbą, stanowiącą przecież dziesięć procent całej ludności Warszawy. Później okazało się, że liczba ofiar wyniosła około dwudziestu tysięcy. Wśród nich znajdowali się nasi przyjaciele, których jeszcze przed paru dniami widzieliśmy wśród żywych, dziś zaś leżeli przysypani gruzami, porozrywani przez bomby. Dwóch kolegów mojej siostry Reginy zginęło, zasypanych przez walący się dom na Koszykowej. Gdy się później przechodziło koło tego miejsca, trzeba było zasłaniać nos chusteczką. Przez zasypane okna piwnic i przez szczeliny w murach wydobywał się fetor osiemdziesięciu rozkładających się ciał, zatruwając powietrze w całej okolicy. Na Mazowieckiej jeden z moich kolegów został rozerwany przez pocisk artyleryjski. Tylko dzięki temu, że odnaleziono jego głowę, można było stwierdzić, że rozszarpane resztki należały do człowieka, który był niegdyś zdolnym skrzypkiem. Były to przerażające nowiny. Nic nie mogło jednak zakłócić naszej wstydliwie ukrywanej w podświadomości, prawie zwierzęcej radości, że żyjemy i nic nam już nie grozi.” (s. 28-29)

Bibliografia

Śmierć miasta. Pamiętniki Władysława Szpilmana 1939-1945, oprac. J. Waldorff, Warszawa 1946.