Rozrywki
To, co współczesnemu czytelnikowi Lalki kojarzy się z rozrywkami – wizyty w teatrze i operze, bale, koncerty, odczyty, rauty (czyli wystawne kolacje) – dla jej bohaterów ze sfer arystokratycznych często wcale nie jest miłym sposobem spędzania czasu, lecz po prostu oczywistym stylem życia. Wbrew pozorom nie wydaje się, aby te zajęcia rzeczywiście ich bawiły. Panna Łęcka bywa w teatrze i na balach, a także spaceruje w Łazienkach raczej dla zaprezentowania pięknych sukien i własnej urody, niż dla przyjemności (niekiedy zachwyca się też aktorem, którego aparycja zrobiła na niej wrażenie). Bardziej wyrafinowane intelektualnie i twórcze zajęcia zdają się bohaterów po prostu nużyć i są daniną składaną snobizmowi (jak lektura modnych francuskich powieści w przerwach między wertowaniem żurnali mód). Ukazane pod piórem Prusa rozrywki są natomiast pretekstem do zrealizowania innych celów: zachowywania stylu życia właściwego dla klasy, do której się należy lub aspiruje (jak Łęccy czy wzbogacony Henryk Szlangbaum), zawarcia wymarzonego małżeństwa lub nawiązania odpowiednich kontaktów towarzyskich. Właśnie tak zachowuje się główny bohater, gdy pragnąc poznać bliżej kobietę, która go zafascynowała, dostosowuje swój tryb życia do niej i gotów jest zrobić wszystko, by się jej przypodobać – łącznie z zachowaniami, które jako człowiek pracy i niebezpieczeństwa w gruncie rzeczy uważa za marnowanie czasu i pieniędzy. Podobną postawę prezentuje wynalazca Ochocki, który wakacje w wiejskim majątku prezesowej Zasławskiej podsumowuje słowami: Straciłem dwa miesiące na rybach, grzybach, bawieniu dam i tym podobnych głupstwach… Prawdziwą przyjemność goście salonu czerpią natomiast z wymiany plotek, hazardu (panowie grywają w karty lub na wyścigach, nawet damy zawierają między sobą zakłady) i wydawania pieniędzy na zakupy, niekiedy z jazdy konnej, a wreszcie z flirtu, jak Starski czy pani Wąsowska, która deklaruje, bawiąc się adoratorami: Zapełniam sobie pustkę życia.
Konwencjonalne sposoby spędzania wolnego czasu preferowane przez mieszczaństwo to również wieczorne wizyty w teatrze albo spotkania ze znajomymi przy kartach czy też wieczorki tańcujące. Tak właśnie wyglądało życie Wokulskiego po ślubie z Małgorzatą Minclową – te rozrywki także stanowiły dla niego przykry obowiązek, od którego wymykał się na polowania do znajomego leśnika, do książek naukowych lub na pogawędki polityczne z Ignacym Rzeckim. Stary subiekt trafnie ocenił demoralizujący i wyjaławiający wpływ takiego trybu życia na przyjaciela, komentując: W ten sposób powoli i stopniowo lew przerabiał się na wołu.
Zabawa sprawiająca niekłamaną satysfakcję, szczere cieszenie się chwilą bez ubocznych myśli, ambicji i planów zdaje się być udziałem wyłącznie dzieci i ludzi prostych. Wokulski obserwuje zabawę ludową na placu Ujazdowskim, gdzie kilkanaście tysięcy warszawiaków bawi się przy dźwiękach trąb i katarynek przy barwnych namiotach i kolorowych, pasiastych budach, ozdobionych potwornymi malowidłami, lalkami i pajacami, dopingując odbywające się na środku placu zawody: ustawiono tam dwa wysokie słupy, na które teraz właśnie wspinali się amatorowie frakowych garniturów i kilkurublowych zegarków. Ten widok wzbudził w nim gorycz, przypominając szczęśliwe i bezpowrotnie minione chwile z dzieciństwa. Jakże mu wtedy, wygłodzonemu, smakowała bułka i serdelek! Jak wyobrażał sobie siadłszy na konia w karuzeli, że jest wielkim wojownikiem! Jak szalonego doznawał upojenia wylatując do góry na huśtawce! Dla dorosłego mężczyzny jest to świat doznań, których – podobnie jak dziecięcej niewinności – nie da się już odzyskać.
Bibliografia
- D. Kałwa, Polska doby rozbiorów i międzywojenna, w: Obyczaje w Polsce. Od średniowiecza do czasów współczesnych, red. A. Chwalba, Warszawa 2006.