[Polemika]
Jakób ben Cwi Goldschmidt

[Polemika]
Jakób ben Cwi Goldschmidt

[W rubryce:] Korespondencja

Z Lublina

Szanowny Redaktorze!

W numerze 24 „Izraelity” zamieszczoną została korespondencja pana Józefa Goldszmidta, o „Ochronce Lubelskiej”. Nie można temu przeczyć, aby korespondencja owa nie miała być napisaną w duchu przyjacielskim, ale ponieważ zawiera przy tym parę myśli niezgodnych z rzeczywistością, parę zdań w zapędzie wypowiedzianych – uważamy sobie za obowiązek je sprostować.

Przede wszystkim, protestujemy, aby Ochrona nasza li-tylko za staraniem pana N. Müllera założoną została, jak również wcale się nie zgadzamy z Panem Klin…, który w korespondencji swej do „Izraelity” miał wyrzec, jakoby założycielem jej był Pan I. Ehrlich[1]. Nie zaprzeczamy, że Pan Müller wiele podejmował trudów i zachodów w czasie wznoszenia Ochrony, ale założycielem jej był nie człowiek pojedynczy – ale ogół, jednostka niewiele by tu zdziałała. Powiada dalej Pan Józef Goldszmidt, że „obecnie inny stan rzeczy”, że „dawny minął już zapał; że opiekunki już tylko istnieją de jure”. Trudno zaiste nie przyznać, że szczuplejszą obecnie jest liczba dziewcząt – wychowanek zakładu, aniżeli przy jego powstaniu, ale gdybyśmy się na kwestię tę chcieli zapatrywać bezstronnym, nie pesymistycznym okiem, doszlibyśmy do innego aniżeli Pan Józef Goldszmit rezultatu. Niezapełnione bowiem podpisami opiekunek karty księgi wizytowej nie świadczą jeszcze, aby opiekunki nie miały odwiedzać Sali Ochrony – jeżeli zaś opiekunki i opiekunowie nie tak tłumnie się do niej tłoczą, jak to miało miejsce dawniej, to dlatego jedynie, że większa część ich przeniósłszy się na (jak to u nas jeszcze dziś nazywają) katolickie miasto, ma sobie utrudniony pochód do tak odległego miejsca, na jakim się Ochrona znajduje. Miejmy jednak nadzieję, że z chwilą przeniesienia jej na jedną z pryncypalniejszych ulic (co ma wkrótce, jak wieści noszą, nastąpić) – dawny stan rzeczy wróci.

Przy tym wszystkim, ową oziębłość w zbyt rażących kolorach przedstawił nam Pan Józef Goldszmit — gdyby ona istotnie tak groźne przybrała rozmiary, gdyby jedna tylko „z całego zastępu opiekunek, P. Majersohn, darami swoimi wspierała Ochronę naszą” — wątpię, czyby ta po dotąd ostać się mogła, kiedy według własnych słów pana Goldszmita roczne jej utrzymanie kosztuje przeszło rs. 1000.

A czyimże, jeżeli nie członków staraniem tak znaczna suma bywa rocznie uzbieraną?

Zmniejszenie liczby dziewcząt pochodzi nie z winy rodziców, którzy jak to powiada korespondent ,,widząc upadającą zwolna troskliwość o dobro Ochronki coraz niechętniej umieszczają tam dzieci” — ale po prostu dla tej przyczyny, że zarządzający nią odmawia przyjęcia dzieci bogatszych, w tym celu, aby całkowity fundusz li tylko na dzieci uboższe mógł być obróconym.

Przy wyliczaniu funduszów stałych naszej Ochrony (100 rubli rocznie od rządu, 90 z wydzierżawienia posesji do gminy należącej) przepomnianym został zasiłek w kwocie rs. 150 przez dozór Bóżniczy tutejszy na rzecz Sali Ochrony corocznie wypłacany, co również nie małą zasługę mu jedna w oczach naszych.

Zresztą, czyż zeszłoroczna ofiara Pani Weinberg, która wszystkie dzieci ciepłą obdarzyła odzieżą żadnego nie ma mieć znaczenia? czyż od czasu do czasu pojawiające się nawet kilkunastorublowe datki mają być dowodem oziębłości? i czyż chociażby nawet zabiegi pana Chila Rothenszteina około zbierania składek nic nie znaczą? czyż miesięczne stałe ofiary przez osoby wcale do zarządu Ochronki nie należące wnoszone — nie powinny być nawet uznane?

Owszem, gańmy co warte nagany, wskazujmy błądzącym ścieżki prawe, prośmy bodaj o litość dla biednych dzieci, o zajęcie się gorliwsze, szczersze łaknącymi, nagimi sierotami —ależ na miłość Boską, nie zmuszajmy nikogo. Musem nie przyniewolimy żadnego z tych, któremu własne sumienie czynu nie podyktuje, a co gorsza — że tym sposobem w miejsce obfitych plonów li tylko posuchy w rezultacie doczekać się możemy.

Przypisy

  1. Polemice Jakuba zarzucono, że nadmiernie koncentruje się na osobach kosztem meritum sprawy (zob. Z.K. [w rubryce] Korespondencja. „Izraelita” 1866, nr 33). W nieco wcześniejszym materiale nadesłanym do tejże rubryki autor podpisany B.M…n (1866 nr 29) tak naświetlił szczegóły starań o założenie placówki: „Garstka ludzi szlachetnych […] podała sobie ręce, by wspólnymi, choć słabymi siłami wydźwignąć swych współwyznawców ze stanu odrętwienia […]. Wśród gminy liczącej 13.000 mieszkańców udało się kilku indywiduum, pomimo tłumu rzucającego anathema, ba, nawet publiczne obelgi na głowę tych odszczepieńców, w przeciągu roku jednego założyć szkółkę prywatną elementarno-religijną dla chłopców, ochronkę i dom sierot dla biednych dzieci oraz szkółkę wieczorną dla dorosłych. […] po upływie lat trzech, w przeciągu których członkowie nadzoru szkółki, nieustannie z brakiem funduszów i ze wstrętem rodziców walczyć musieli, udało się staraniom popartym przez JW. dyrektora gimnazjów tutejszych szkółkę tę prywatną połączyć z istniejącą dotychczas (na papierze) szkółką elementarną dla ubogich chłopców i tym sposobem zamienić ją na rządową dwuklasową, gdzie oprócz nauk świeckich w zakresie przygotowującym do drugiej klasy gimnazjalnej, język i gramatyka hebrajska, nauka Pisma św. i Talmud wykładane bywają”. O zabiegach przy powołaniu tej placówki (nazywanej wtedy Salą Ochrony) informowano też wcześniej w „Jutrzence”: podkreślano przychylność miejscowego gubernatora Boduszyńskiego, chwalono aktywność „żywiołów postępowych”, z uznaniem wyrażano się o ich gotowości do kompromisu i zręczności w postępowaniu z „zachowawcami”. Znalazł się tu też wymowny passus ostrzegający przed rozłamem: „W końcu polecamy postępowym współwyznawcom w Lublinie, aby pomni na słabe jeszcze swe siły, starali się zastąpić je energicznym i jednomyślnym działaniem, mniej zważając na drobnostkowe formy i ustępując sobie wzajemnie po cząstce swych przekonań; obstawanie przy swoim za jakąbądź cenę naruszyć może całość planu”. (Gmina żydowska w Lublinie. „Jutrzenka” 1862 nr 25). Dodajmy, że wymienionemu gubernatorowi dziękowano w „Jutrzence” i przy innej okazji — że poparł proponowaną przez gminę reformę szkółki Talmud Tora i że co roku, od dwudziestu już lat, przesyła gminie pewną sumę pieniędzy na biednych — „natchniony prawdziwą miłością bliźniego i dobroczynnym usposobieniem dla wszystkich bez wyjątku ludzi”. („Jutrzenka” 1862 nr 20). Korespondencji podpisanej P. Klin… w sprawie ochronki lubelskiej nie znaleziono.

Bibliografia

„Izraelita” 1866 nr 31, s. 263.