Róg ulic LESZNO/ ŻELAZNA (wacha)

Karol Rotgeber

ONI, II

„Jeden z żandarmów, który zazwyczaj stał u wylotu ulicy Leszno – Żelazna, przezwiskiem Frankenstein, nie mógł, jak się sam wyrażał, spożyć niczego, aby uprzednio choć dziesięciu Żydów nie zgładzi. Toteż z przyczyną i bez przyczyny strzelał do przechodzących, kładąc trupem na miejscu. Inni żandarmi mu w tym sekundowali. Utarło się, że ów Frankenstein nie może strawić żadnego jedzenia, aby nie napić się krwi żydowskiej. Gdy nie miał pod ręką jakiegoś Żyda, celował, kładąc trupem, dodaną mu do asysty żydowską służbę porządkową”. (s. 84)

Rachela Auerbach

ONI, II C

„Dla charakterystyki tej grupy zjawisk trzeba jeszcze także koniecznie wspomnieć o – <Frankensteinie>. Mianem tym ochrzcili pewnego żandarma policjanci żydowscy , a w ślad za nimi przyjęli je wszyscy interesanci wylotów, szmuglerzy żydowscy i polscy , sami nawet koledzy niemieccy. Powierzchownością i postawą gość ten w niczym nie przypomina filmowego potwora […]. Jest to podobno człeczyna raczej niepozorny, niewysoki, o szczupłych plecach, wąskiej twarzy i długim nosie przy nieco tylko dziwniejszych, małych, niespokojnie biegających oczach. Ma on malutką słabość. Lubi strzelać do tłumu. Za każdym razem gdy ma służbę na wylocie Żelazna-Leszno – a zdarza się to prawie co trzeci dzień – są ofiary w zabitych albo ciężko rannych.” (s. 157)

 

JA, II C

„Jest to scenka widziana w przejściu koło <wachy> Leszno – Żelazna. Niedziela po południu. Coraz to mnożą się wypadki mordu, strzelania do przechodniów, do szmuglerów i nie-szmuglerów. Nie mija dzień i nie mija już teraz noc bez przelanej krwi bezbronnej. Postać żandarma niemieckiego na wylocie coraz większą otoczona grozą. Coraz straszniejszy staje się ten <buziebo> w hełmie i zielonkawym mundurze. I stoi taki wielkolud, stoi wielki i straszny, a u jego stóp, ledwo kolan mu sięgając i unosząc do jego twarzy zadarte dwie główki, para całkiem malutkich dzieci żydowskich . Może pięcio-, może najwyżej sześcioletnich. [Coś] mu tam tłumaczą, zapewne warszawską żydowszczyzną, z której on wyławia [zapewne] znajome niektóre dźwięki swojej mowy macierzystej. O coś go widać proszą, trzymając się za ręce i zadarłszy, a on próbuje widocznie zrozumieć, co mu tam u kolan szczebioczą. […] Stoją naprzeciw siebie, wielki buziebo i para malutkich dzieci żydowskich.” (s. 172-173)

 

Stanisław Gombiński

JA/ONI, II

„Przy wylocie zawsze ruch. Stoją posterunki policyjne – niemiecki, polski, żydowski. Żandarmi niemieccy, wszyscy przeciętnie brutalni – wśród nich jeden wysuwa się na czoło. Z twarzy przypomina bohatera popularnego filmu Frankenstein. Gdzie główną rolę upiora, człowieka-zjawy, grał Karloff. Buziaczek tego żandarma zjednuje mu przezwisko Frankenstein. Frankenstein cierpi na niedomagania trawienne, mówi, iż nie czuje się dobrze, jeśli „sobie” od czasu do czasu nie zabije Żyda czy Żydówki. Kuracja mu służy, lekarstwo stosuje regularnie, przynajmniej raz na tydzień…” (s. 40-41)

ONI, III A

„[…] cały ruch ludności – do 9 i od 17. Rankiem największy ruch na Lesznie, przy Żelaznej, to główny wylot z ghetta. Od 5 rano, kiedy wolno już chodzić, gromadzi się tu kilka tysięcy ludzi; to placów karze, tędy wychodzą i przychodzą. […] Ale dziś placówki zabierają jeszcze inny szmugiel, żywy szmugiel. Z każdą grupą, codziennie na stronę aryjską wybierają się mieszkańcy ghetta. Jedni – do krewnych, przyjaciół, na przygotowane już z góry siedziby; inni na niepewne losy, do jakiejś kilkudniowej „meliny”. Aby wyjść, aby wydostać się z tej matni. Wielu wpada w łapy hien, żerujących na tym pobojowisku, już wietrzących świeży łup, wielu, znacznie więcej – żyje. Jak długo? Nie wiadomo. Miesiąc, dwa, pięć, w lochu, w piwnicy, na strychu, ale uszli z życiem.”

Przy wylocie rano kręci się wielu ludzi. Widać też kobiety z małymi dziećmi, widać koło nich porządkowych. To eksport dzieci. Czeka po drugiej stronie przyjaciółka, sąsiadka, służąca dawna; umówili się telefonicznie czy porozumieli „grypsem”, teraz chodzi o to, żeby bagaż przerzucić na drugą stronę. Czeka się momentu właściwego. O, teraz jedna placówka wchodzi do getta, druga wychodzi, na wylocie gwar, zamieszanie, jedzie jakiś wóz – teraz. Porządkowy chwyta dziecko pod płaszcz, wybiega kilka kroków za wylot, niby krzyczy na kogoś, niby pilnuje porządku, niby woła kogoś – tymczasem z tamtej strony podsuwa się oczekujący, chwyta dziecko i uchodzi. Numer się udał; żandarmi i SS-man – obsada wylotu – nie zauważyli. Widział polski policjant; ale on nie powie. Czasem numer się nie udaje; to trudno.” (s. 88-89)

ONI, III C / IV A

„Obecne getto ma jeden tylko bezpośredni wylot na aryjską stronę, jest to wylot „Dzika” – biegun północny. Druga brama, przy zbiegu Gęsiej i Zamenhofa, również obstawiona żandarmami, ale bez polskiej policji, stanowi granicę południową, nie prowadzi jednak na aryjską stronę, od tej granicy zaczyna się wielki pas ziemi niczyjej, no man’s landu, zajmujący dawne „duże” getto, wymarłe ulice, puste domy, rozwalone mieszkania, wyrwane drzwi, sprzęty porozrzucane po podwórzach i chodnikach, sklepy wyszczerzające rozbite futryny, drzwi i okna jak bezzębne szczęki – pejzaż gdzieniegdzie jest przerwany oparkanioną wyspą shopu.

Jeżeli dążący na stronę aryjską przekraczają bramę na Gęsiej, mogą kierować się do jednego z trzech wylotów, z tej strony położonych: Leszno – Żelazna, czyli wylot „Leszno”, Gęsia – Okopowa, czyli wylot „Okopy”, i Nalewki – Ś[wię]tojerska, czyli wylot „Leszno”. Ogółem więc są cztery wyloty na aryjską stronę, ponadto jeden wylot pośredni, wewnętrzny: Zamenhofa – Gęsia.

Od godz. 8 zaczyna się w getcie ruch placów karzy, największe nasilenie ruchu przypada w godzinach 6-8. Coraz jakaś grupa zmierza do bramy „Gęsia”, często grupa formuje się dopiero na placyku przed Gminą, przed domem [przy] Zamenhofa 19 [siedziba Rady]. Ruch, gwar, ubrani w najfantastyczniejsze okrycia, kobiety w chustkach na głowie, często w męskich spodniach, mężczyźni w czapkach – kapelusz wywołuje podejrzenia i uderzenia ze strony Niemców – wszyscy placów karze zwracają uwagę swą tuszą. Ale myliłby się, kto by przypuszczał, że otyłość ich jest naturalna. To jest otyłość sztuczna, handlowa: każdy i każda okręceni są pod bluzami i płaszczami przemyconą odzieżą lub bielizną, noszą na sobie fantastyczne ilości przedmiotów, przeznaczonych na sprzedaż.” (s. 122-123)

 

Abraham Lewin

ONI, II D (20.05.1942)

„Na Lesznie, przy Żelaznej, stoją dwaj 10-12-letni chłopcy, dość schludnie ubrani, i wpatrują się w okno wystawowe sklepu. Stoją zwróceni twarzami do wystawy i spokojnie sobie rozmawiają. Nadchodzą dwaj żandarmi, obaj podnoszą prawe nogi i z całej siły dają dzieciom kopniaka w pośladki. Należy pamiętać, że buty z cholewami teutońskich żołnierzy są mocno podkute.” (s. 57)

ONI, II D

„Po dłuższej przerwie Niemcy zaczęli dziś znowu łapać na roboty na Lesznie róg Żelaznej.” (s. 138)

ONI, II D (03.07.1942)

„Wczoraj, w środku białego dnia, również ulicami warszawskiego getta polała się żydowska i polska krew. W bramie na Lesznie róg Żelaznej słynny morderca Frankenstein zastrzelił żydowskiego młodego woźnego i chrześcijanina. Możliwe, że chodziło o przekazanie paczki z jednej strony na drugą. O godzinie 4 po południu doszło przy Orlej 4 do mordu na chrześcijaninie. Podjechała mała limuzyna, wysiadło z niej trzech ludzi: umundurowany Niemiec, drugi w cywilu i jeszcze jeden w wieku 40 lat, bardzo elegancko ubrany, w białych rękawiczkach, palił papierosa. Weszli do bramy i na górę po schodach. Oficer kazał człowiekowi usiąść na oknie, a potem strzelił do niego i zabił go na miejscu.” (s. 146-147)

Henryk Bryskier

ONI, II

„Otóż dla przykładu przytoczę wyloty na rogu Żelaznej i Leszna oraz na rogu Żelaznej i Grzybowskiej. Przytaczam obydwa wyloty, ponieważ stali tam Niemcy stale jako wartownicy i mieli bez przerwy okazję do zatrzymywania obok mijających Żydów. Zatrzymany przechodzień, niezależnie od wieku, musiał odbywać ćwiczenia pod postacią 25 dobrze wykonanych przysiadów z rękoma wzniesionymi do góry, trzymając trzy cegły, ułożone jedna na drugiej, lub musiał wykonywać tzw. żabki wojskowe (żabie skoki). Gdy Żyd odziany w długi chałat przykucnął i rękoma dotknął ziemi=, przyjmując ćwiczebną pozycję, można było łatwo się domyśleć, że zaplącze się w poły chałatu i wywoła spodziewany efekt u Niemców, domagających się tym skwapliwiej dokładnego wykonania rozkazu. W rezultacie wychodzono z opresji z pobitą twarzą, sińcami na ciele lub nadwyrężonym sercem. Po pewnym czasie wydano zakaz ‘czapkowania’, ale Niemcy przyjeżdżający z prowincji o tym zakazie nie wiedzieli lub nie chcieli wiedzieć, a ten, który miał nieszczęście spotkać takiego wrażliwego sadystę, ten oczywista więcej z tego zarządzenia nie korzystał…” (s. 97-98)

Leokadia Schmidt

ONI, III B

„Wszelki kontakt ze stroną aryjską został przerwany. Wylot wachy na Lesznie i rogu Żelaznej, akuratnie koło naszej fabryki, został zamknięty. Na teren fabryczny nikt, nawet najbardziej uprzywilejowany, nie został wpuszczony. Do 10.00 rano wszyscy mieszkańcy skoszarowanych domów mieli opuścić je i udać się na Miłą. Mówiono, że jest ogólne wysiedlenie.” (s. 93)

JA/ONI, III B

„Na rogu Leszna i Żelaznej, tuż obok wachy, na dany znak wszyscy się zatrzymują. Pada rozkaz: wszyscy mają oddać klucze z numerem mieszkania. Schultz daje je kilku żandarmom z wachy, by przejrzeli każde mieszkanie. Werskschutze pomagają. Na ulicy Schultz zażądał od swojej policji, by złożyła uroczystą przysięgę, że nie dopuszczą, by na terenie fabryki oraz skoszarowanych domów przebywał ktokolwiek bez numerka. Nasi domownicy postanawiają nie oddawać kluczy, bo w mieszkaniu pozostała moja siostra. Niech rozwalą drzwi. Wszyscy tymczasem, siedząc, czekają na ulicy. Długo trwał przegląd. Po pewnym czasie zaczęli wynosić ciała zabitych, między innymi trupa mężczyzny w doskonałych butach z cholewami. Werkschutz ściągnął mu buty i zamierzał ukryć je pod marynarką, ale czujny Schultz to zauważył. Odebrał buty, wymierzył policjantowi potężny policzek, po czym zerwał czapkę, co równało się z wyrzuceniem z werkschutzu.” (s. 103)

JA, IV A

„Następnego dnia rano miałam się przyłączyć do wychodzących z getta do pracy. Wszystko miało być załatwione z grupowym. Dziecko kazał mi wziąć na rękę i spokojnie przejść przez wachę na rogu Leszna i Żelaznej, tuż koło naszej fabryki.” (s. 141-142)

JA, IV A

„Po bezsennej nocy wstaliśmy bardzo wcześnie i zaczęłam się przygotowywać. Gdyby mi się udało przejść przez wachę [na rogu Żelaznej i Leszna], miałam przesiedzieć z dzieckiem do wieczora na klatce schodowej filii na Ogrodowej. Janina miała pomóc mi w ciągu dnia, odgrzewając u dozorcy jedzenie dla dziecka.” (s. 143)

Henryk Makower

JA, II A

„Na wiosnę 1941 r., w pierwszym roku istnienia warszawskiego getta, przyszła smutna wiadomość: Żydów z warszawskiego powiatu, mieszkających na zachód od Wisły, wysiedla się przymusowo do getta warszawskiego. […] Widywałem często te karawany wkraczające przez wachę, na rogu Żelaznej i Leszna, do swego nowego miejsca zamieszkania.” (s. 26)

JA/ONI, II A

„Róg Żelaznej i Leszna. Jest to miejsce, przez które odbywał się cały ruch między północą a południem getta. Już od początku istnienia dzielnicy żydowskiej tu było najwięcej bicia i znęcania się. Kiedy w listopadzie i grudniu 1940 miałem jeszcze przepustkę na <stronę aryjską>, chodziłem do dużego domu narożnego na Lesznie 84, gdzie mieściło się kiedyś <Collegium>. […] Było to bardzo blisko naszego nowego mieszkania na Żelaznej 78.” (s. 183)

JA, III

„Strona nieparzysta Leszna wyłączona została z getta. Tylko drobny ruch wewnętrzny <toebbensowców> został po stronie parzystej. Znikły tłumy ludzi przewalających się z Leszna na Żelazną do małego getta i z Żelaznej na Leszno – do dużego. Już dawno przestały omijać róg tramwaje opatrzone niebieska opaską. Żelazna-Leszno-Karmelicka-Dzielna-Zamenhofa-Gęsia-Nalewki-Muranowska-Zamenhofa-Gęsia-Smocza-Nowolipie-Żelazna-Leszno. Przestały w pędzie przejeżdżać riksze. Zniknęły budy omnibusów Kohna i Hellera.” (s. 186)

Emanuel Ringelblum

ONI, II A

„Grupa robotników żydowskich wraz ze swym szefem musiała się gimnastykować na rogu Leszna i Żelaznej.” (s. 168)

„Dziś na rogu Leszna i Żelaznej kazali mężczyznom i kobietom tańczyć, przygrywała orkiestra, która tamtędy przechodziła. Poza tym dużo gimnastyki.” (s. 180)

„Skrzyżowaniem Leszna i Żelaznej szedł elegant w meloniku, nie zdjął kapelusza, pobili go, zrzucili melonik, ale nie ukłonił się tamtym.” (s. 187)

„Zabawa w zabieranie chleba Żydom na rogu Leszna i Żelaznej i rozdzielanie go pomiędzy chrześcijan trwa nadal.” (s. 187)

Mary Berg

JA, IIB

10.IX.41’: „To był upalny dzień. Wyszliśmy około czwartej po południu. Ulicami spiesznie szli ludzie z niezwykłym wyrazem obawy na twarzach. Na każdym kroku wyczuwało się napięcie. Kiedy dotarliśmy do przejścia na rogu Leszna i Żelaznej, zauważyliśmy, że cała dzielnica jest zupełnie wyludniona. Poprosiłam Harry’ego, żeby odprowadził mnie z powrotem do domu, lecz za późno: w tym samym momencie dostrzegliśmy w przejściu niemieckiego strażnika celującego do nas z karabinu. Wszystko we mnie zamarło, poczułam, że wybiła moja ostatnia godzina. Nogi zaczęły uginać się pode mną. Chłopcy chwycili mnie pod ramiona i śmiało zaczęliśmy przechodzić przez ulicę. Między łopatkami czułam pieczenie, jak gdyby ugodziła mnie kula. Rozpalona ulica skamieniała w ciszy. Znienacka rozległ się suchy trzask i wzdłuż środkowej części ulicy przeleciał pocisk; na szczęście minęliśmy już najniebezpieczniejszy odcinek. […] Kiedy podeszliśmy do przejścia na rogu Leszna i Żelaznej, zobaczyliśmy tam esesmana z kijem, którym bił po głowach wszystkich przechodniów. Wszyscy piesi musieli przebiec pod razami, gdyż nie było innej drogi z Leszna do „małego getta”. Zdołaliśmy jakoś ukryć się w tłumie przepychającym się przez przejście i szczęśliwie uniknąć ciosów. Wszyscy mijający bramę mężczyźni musieli zdjąć nakrycia głowy, by oddać honory Niemcom. Gdy to uczynili, esesman dalej bił ich po odsłoniętych głowach i wiele osób przeszło na drugą stronę z twarzami zalanymi krwią” (s. 167-169).

Bibliografia

– Karol Rotgeber, Pamiętnik, Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego, zespół „Pamiętniki”, sygn. 48.

– Stanisław Gombiński (Jan Mawult), Wspomnienia policjanta z warszawskiego getta, red. naukowa i wprow. M. Janczewska, Warszawa 2010, ss. 282.

– Abraham Lewin, Dziennik, wstęp i opracowanie K. Person, Warszawa 2016.

– Henryk Bryskier, Żydzi pod swastyką, czyli getto w Warszawie w XX wieku, Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2006.

– Rachela Auerbach, Pisma z getta warszawskiego, wstęp i opracowanie Karolina Szymaniak, ŻIH, Warszawa 2016.

– Leokadia Schmidt, Cudem przeżyliśmy czas zagłady, przedmowa i objaśnienia Władysław Bartoszewski, Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1983.

– Emanuel Ringelblum, Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy. t. 29: Pisma Emanuela Ringelbluma z getta, oprac. J. Nalewajko-Kulikov, Warszawa 2018.

– Henryk Makower, Pamiętnik z getta warszawskiego. Październik 1940-styczeń 1943, Opracowała i uzupełniła Noemi Makowerowa, Ossolineum 1987.

– Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tłum. M. Salapska, Warszawa 1983.