DZIELNA 24/26 (PAWIAK)

 

Noemi Szac-Wajnkranc

JA/ONI, VIA

„Na Pawiaku jest specjalna cela żydowska, gdzie trzymają ich aż do zebrania się większej partii, którą wysyłają pod konwojem do obozów. Po długich wyczekiwaniach dostaję się wreszcie do jednego z ‘królów’, który ma ‘chody’ na Pawiaku i przedstawiam mu swoją sprawę.” (s. 128)

ONI, VIA

„W Warszawie nowe nieszczęście. W noc po moim wyjeździe, gestapo otoczyło hotel i wywiozło wszystkich na Pawiak, ale wywozili tak, jak ongiś w getcie, bez najmniejszego szacunku dla obcych obywateli, a w chwili, gdy w hotelu padły pierwsze trupy i ludzie zorientowali się w sytuacji, nie było już ratunku. Większą część rozstrzelano na Pawiaku część wywieziono do obozu męczeńskiego do Hanoweru, gdzie w cztery miesiące później w listopadzie zlikwidowano ich w tym samym czasie co i obozy żydowskie w Polsce.” (s. 131)

 

Henryk Bryskier

ONI, II

„Ciągłe dostarczanie aresztowanych do Pawiaka i egzekucje dokonywane na dziedzińcu, spowodowały zakaz chodzenia po ulicach przylegających do więzienia tj. odgrodzono Więzienną, Dzielną i Pawią, przy czym bramy do domów, zamieszkałych od ul. Dzielnej – zostały zamurowane, a okna szczelnie zasłonięte. Otwory wybite w szczytowych ścianach, przylegających od tyłu domów wychodzących na Nowolipki umożliwiły lokatorom wchodzenie i wychodzenie. Gdy ktokolwiek z ciekawych odważył się uszkodzić lub odsłonić zasłonę okienną, by zobaczyć co się dzieje na terenie więziennym, do tego natychmiast obostrzone posterunki strzelały. Gdy ktoś przez nieuwagę wszedł na zakazany odcinek ulicy – niewidocznie odgrodzonej, ten został wciągnięty za bramę więzienną i już więcej do domu swego nie wrócił.” (s. 96)

 

Abraham Lewin

ONI, II D (10.05.1942)

„Szczególnie niebezpieczna stała się uliczka w pobliżu więzienia, między Dzielną i Pawią, tzw. Więzienna. Na górze na wieży strażniczej stoi strażnik, prawdopodobnie volksdeutsch, który spogląda na przechodzących Żydów, i kiedy mu się podoba, woła: <Halt, komm Her!>. Na dole stoi polski policjant. Na rozkaz Niemca zatrzymuje Żyda i prowadzi go na podwórze Pawiaka. Żydzi omijają ostatnio uliczkę Więzienną.” (s. 36)

ONI, II D (10.05.1942)

„Ostatnio mnożą się wypadki łapania Żydów z ulicy na Pawiak, gdzie wyprawiają z nimi straszliwe rzeczy.” (s. 36)

ONI, II D (19.05.1942)

„Znów opowiadają o zawlekaniu Żydów na Pawiak. Podano mi dwa tego rodzaju wypadki w ostatnich dniach. Zaciągnięto dwóch Żydów z brodami. Obcięto im je, zakrwawiono im przy tym twarze, pobito do krwi, porwano od nich odzież i wysmarowano im połowę twarzy smołą. W takim stanie ich wypuszczono.” (s. 54)

ONI, II D

„Kilka tygodni temu młodszy Wajngot otrzymuje zaproszenie, że ma się stawić tego i tego dnia o danej godzinie na Pawiaku. Cała rodzina bardzo się wystraszyła i przeżyła kilka bezsennych nocy. Ojciec jest chasydem i jego rebe mieszka w getcie. Poszedł po poradę do swojego rebe, czy syn ma się tam stawić. Rebe starannie zbadał zaproszenie i powiedział, że może się stawić. Swoją radę motywował tym, że na zaproszeniu, a nie na nakazie, było napisane <Pan>, a nie <Żyd>. Skoro tak, rozumował poprawnie rebe, nie ma się czego bać. O wyznaczonej godzinie, 10 rano, Wajngot stawił się na Pawiaku.” (s. 57-58)

ONI, II D (21.05.1942)

„Jest mi bardzo ciężko na duszy i niewymownie ciężko na sercu. Wciąż słychać o wyrzynaniu Żydów. I tak opowiadają, że ostatniej nocy zabili sześciu Żydów na Pawiaku. Wśród zamordowanych znajduje się jakoby współpracownik łódzkiego kahału Nadel. O masowej rzezi tomaszowskich Żydów opowiedział mi dzisiaj kolega K. w ubiegłym tygodniu wymordowano cały Judenrat z Tomaszowa Maz[owieckiego] wraz z rodzinami w liczbie 170 osób.” (s. 59)

ONI, II D (23.05.1942)

„Nie ma dnia, aby nie słyszano o zamordowaniu aresztowanego Żyda bądź o zawleczeniu kogoś na Pawiak itp. Dziś rano przyszła do nas kobieta trudniąca się praniem i sprzątaniem. Powiedziała nam, że wczoraj wieczorem na Pawiej przy fatalnej uliczce tuż przy więzieniu (ulica Więzienna) zabili Żyda, kupca mąką o nazwisku Gurwicz. Niemiecki oficer gestapo nagle wyszedł z Więziennej na Pawią, na której ruch jest bardzo ożywiony, ponieważ Żydzi omijają Więzienną i Pawią. Wszyscy przechodnie żydowscy rzucili się do bram, aby zniknąć z oczu aniołowi śmierci.” (s. 68)

ONI, II D (28.05.1942)

„Ostatniej niedzieli sprowadzili na Pawiak żydowskich muzyków i ochoczo się zabawiali. Zabawa trwała od 6 do 9 wieczór. Od tego czasu uspokoiło się na ulicach wokół Pawiaka. Żydzi przypuszczają, że grupa sadystów, która grasowała w pobliżu Pawiaka, opuściła Warszawę i żegnała się z nami przy akompaniamencie żydowskiej muzyki. Od owego czasu stało się przeto nieco spokojniej. Oby ziściło się to, czego życzymy im z całego serca.” (s. 84)

ONI/JA, II D (31.05.1942)

„Mam kuzyna w policji. Opowiedział mi o morderstwie popełnionym przez Niemców w ubiegły czwartek, 28 maja, o wpół do dziesiątej wieczór, przy Pawiej 64. Wracał owego wieczoru do domu o tej porze. Kiedy dochodził do bramy swego domu przy Pawiej 49, nadjechał samochód i zatrzymał się naprzeciwko, przy domu nr 64. Wysiedli z niego trzej Niemcy i stary siwy Żyd. Niemcy strzelili do niego trzy razy w głowę, zabijając go na miejscu. Spostrzegli z daleka mojego kuzyna, zawołali go i kazali mu dać znać, aby zabrano zwłoki. Auto przyjechało z Pawiaka. W kapeluszu zabitego znaleziono kartkę z napisem <Zwolniony z więzienia> .” (s. 94)

ONI, II D (01.07.1942)

„Na Nowolipkach 30, które służą również jako brama wejściowa do Dzielnej 25 (znajdująca się naprzeciwko Pawiaka, a tam się nie chodzi), została zastrzelona żydowska kobieta – stróż domu, która otworzyła bramę. Potem mordercy weszli do stróża domu przy Dzielnej 25 i zastrzelili jego żonę. Właściwie mówi się, przyszli tylko do stróża domu przy Dzielnej 25. Miał się on zajmować szmuglem. Przy okazji zastrzelili również stróża domu – kobietę – z Nowolipek 30. Nie chcieli oczywiście, aby pozostał jakiś świadek ich zbrodni. Następnie na Nowolipkach 36 zastrzelili żydowskiego tragarza i chrześcijankę, która z nim żyła.” (s. 141-142)

ONI, III A

„Wczoraj wieczorem wprowadzili do Pawiaka liczną grupę, kilkuset wygnanych Żydów. Dziś wyprowadzono z Pawiaka niektórych spośród nich, starców, młode kobiety z niemowlętami w poduszkach. Prowadzili ich żydowscy policjanci.” (s. 182)

ONI, III A (24.08.1942)

„Dzień mija niespodziewanie spokojnie. Czyżby nastąpił jakiś nowy przełom w biegu wydarzeń? Z Pawiaka wypuszczono dziś, jak podają, zagranicznych poddanych, których tu osadzono na 6 dni przed rozpoczęciem <akcji>. Wypuszczono też radnych, których trzymano tu jako zakładników. Jeśli te wiadomości odpowiadaja prawdzie, to znaczy, że <akcja> ustała. Młodzieniec Samuel, przechodząc obok domu przy Żelaznej 101, widział jak banda pakowała swój łup do skrzyń i ładowała go na samochody. Należy się domyślać, że szykują się w drogę. Ale nawet zaprzestanie <akcji> nie może nam przywrócić spokoju ducha po tak strasznym wymordowaniu 2/3 żydowskiej ludności Warszawy. Już nigdy nie uwolnimy się od sierocej żałoby. Zwłaszcza ci spośród nas, którzy opłakują swych najbliższych.” (s. 205)

ONI, III C

„Josef Kapłan już nie żyje. W pierwszym dniu nowego roku, w ostatnią sobotę pochowano go na cmentarzu. Wydaje się, że zamordowano go na Pawiaku. Dwaj wspaniali młodzieńcy – Josef i Samuel – zapłacili najwyższą cenę za swe dążenia i ideały. Przypłacili to życiem.” (s. 222)

JA/ONI, IV A

„Akurat dziś dotarła do mnie przykra wiadomość o śmierci Izraela Zelcera, jednego z dowódców <Gordonii> w Polsce. Pochowano go razem z Jozefem Kapłanem z Pawiaka. Przypominam sobie, że spotkałem go, gdy szedłem w pierwszych dniach sierpnia przez Pawią do pracy w fabryce OBW, niósł parę długich butów pod pachą. Powiedział mi, że opuszcza Warszawę. Teraz dowiedziałem się, że doprawdy opuścił Warszawę, ale go złapano, osadzono na Pawiaku i uśmiercono – chyba w Sądny Dzień – razem z Kapłanem.

[…] Pochowano dwóch męczenników uśmierconych na Pawiaku. Jednego powieszono. […] Drugiego zastrzelono. Był policjantem.” (s. 242)

ONI, IV A

„Umschlag w Warszawie naprawdę został zlikwidowany. Wszystkich aresztowanych zwolniono. Co więcej, wypuszczono na wolność wszystkich żydowskich więźniów ze wszystkich warszawskich więzień: z ulicy Mokotowskiej, z Pawiaka, ze specjalnego więzienia przy Gęsiej (60 Żydów i 100 Cyganów). Umschlag przeszedł pod władzę <Weterfassung>, gdzie są obecnie zatrudnieni byli aresztanci.” (s. 258-259)

ONI, IV A (29.12.1942)

„Wczoraj dowiedziałem się, że mniej więcej przed miesiącem, w połowie listopada lub kilka dni później, zastrzelono 40 (czterdziestu) Żydów w warszawskim więzieniu, na Pawiaku.” (s. 276)

 

Leokadia Schmidt

ONI, VI A 

„Sprawa miała początek w pierwszej połowie lipca 1942 roku, tj. przed wysiedleniem. Niemcy wezwali wszystkich Żydów, obywateli obcych państw oraz posiadaczy tzw. paszportów nansenowskich (bezpaństwowi), do stawienia się w oznaczonym terminie w więzieniu przy ulicy Pawiej. Mieliśmy właśnie sąsiada z takim paszportem. Po likwidacji getta Niemcy przenieśli ich z Pawiaka do Hotelu Royal przy Chmielnej, a po jakimś czasie do Hotelu Polskiego na ulicę Długą 29.” (s. 246-247)

„Dnia 13 lipca 1943 roku o godz. 8.00 rano żandarmeria niemiecka okrążyła hotel, podwórze i ulicę. W godzinę później wjechały na podwórze Hotelu Polskiego samochody ciężarowe. W spokoju i bez pośpiechu ładowano wszystkich wraz z bagażami do ciężarówek. Załadowano wszystkich mężczyzn, kobiety i dzieci, a nawet i Polaków odwiedzających akurat znajomych Żydów. Tego samego dnia kilkuset Żydów z tego transportu rozstrzelano na Pawiaku, resztę wysłano w niewiadomym kierunku.” (s. 247-248)

„W listopadzie Niemcy zaczęli stosować nowy rodzaj represji: egzekucje w odwet za zabitych przez organizacje podziemne Niemców. Podczas pierwszej egzekucji zginęło 20 osób, więźniów Pawiaka. Odbywały się one kilka razy na tydzień w rozmaitych punktach miasta. Trwało to przez kilka miesięcy. Obserwowaliśmy taką egzekucję z okna naszego strychu. Najpierw zajechało kilka samochodów z żandarmami, którzy obstawili całą ulicę. Przejście dla przechodniów zamknięto, wstrzymano ruch kołowy, zabroniono również wyglądać oknem. Cała ta procedura trwała około pół godziny. Potem nadjechał zamknięty samochód ze skazańcami, eskortowany z przodu i tyłu przez auta żandarmerii z karabinami wystawionymi po obu stronach do strzału. Skazańcy, jak podawała prasa podziemna, przed egzekucją dostawali zastrzyki wywołujące apatię. Usta mieli zakneblowane i zaklejone plastrami, tak samo i oczy. Mąż dokładnie widział jednego, który stał na brzegu platformy, Był to młody, może osiemnastoletni chłopak. Samochody przemknęły bardzo szybko. Kilka minut później usłyszeliśmy salwę. Znów przemknęły nam przed oczyma te same pojazdy, wiozące już tylko trupy. Na ulicy pozostały smugi krwi. Tam gdzie stali przedtem skazańcy, ściany spryskane były krwią, na murze widniały ślady pocisków. Kilka minut później tłum rzucił się na miejsce kaźni. W mgnieniu oka ustawiono ołtarzyk, który przystrojono kwiatami. Na murze wyryto krzyż. Kobiety maczały chusteczki we krwi męczenników; klękały na ulicy, odmawiając modlitwę za spokój duszy zmarłych.” (s. 254)

„Następnie rozstrzelali wszystkich więźniów na Pawiaku.” (s. 262) [chodzi o represje po zabiciu Kutschery]

 

Marek Edelman

ONI, II D

„20 lipca rozpoczynają się aresztowania. Zostają osadzeni na Pawiaku prawie wszyscy lekarze Szpitala „Czyste”, część zarządu Żydowskiej Samopomocy Społecznej, pewna ilość radnych gminy (m. in. J. Jaszuński). Rozumiemy, że getto jest w przededniu likwidacji.” (s. 28)

Adam Czerniaków

ONI, II D

„Oddział porządkowych miał się stawić o 21.30 przed Pawiakiem.” (s. 266)

„Auta wyjeżdżając z Pawiaka wylewają zupy, które się nosi do więzienia.” (s. 268)

„Szeryńskiego przeprowadził polski policjant przez ulice ghetta na Pawiak. Wymizerowany i obrośnięty.” (s. 274)

 

Emanuel Ringelblum

ONI, I

„W ubiegły poniedziałek odebrano na Pawiaku prawo otrzymywania [paczek?] z domu. Powód: Żydówki porozumiewały się przez okna ze swoimi […], bardzo głośno krzyczały. Raz przejeżdżał Niemiec i rozkazał wstrzymać […] i raz w tygodniu. Przy zabieraniu zmarłego czuje się sympatię i […] ze słów. Ktoś skarży się, dlaczego zabrano jego 4-letniego synka z powodu noża.” (s. 43)

„Na Pawiaku siedzi 160 Żydów, w tym dwadzieścia kilka kobiet.” (s. 106)

„Inną sprawą są łapanki do robót (7, 8, 9 września [1940]) w Warszawie i wtrącania na noc na Pawiak. Tłumaczy się to tym, że w myśl ostatnio wydanego rozporządzenia nie wolno bezpłatnie zatrudniać Żydów przy robotach przymusowych. Ustawa nie mówi jednak, że nie wolno zatrudniać aresztowanych. 1200 krawców siedzi obecnie na Pawiaku, w dzień pracują. Są to sprawki Galei, SS i im podobnych, którzy nie stosują się do rozporządzenia generalnego gubernatora.” (s. 120)

„Słyszałem o kimś, kto siedział na Pawiaku. Przed udaniem się na śledztwo zakłada się kilka par bielizny, zebranych u towarzyszy z celi, żeby nie bolało. Inni zaś wkładają opaskę na przepuklinę, którą zostawił w celi jeden z więźniów. Osobie tej wybito dwa zęby”

„Kilka dni temu (przed 9 września [1940]) złapano urzędników Gminy Żydowskiej i kazano im pracować w dzień i w nocy. Osadzono na Pawiaku.” (s. 121)

„Złapanych w ostatnich dniach wysłano do Falent, folwarku SS, nocują na Pawiaku, dostają dobre jedzenie.” (s. 130)

„Ósmy maja [1940]. Straszny dzień. W godzinach popołudniowych na wszystkich ulicach łapano Polaków. Legitymowano Żydów, czy nie są chrześcijanami. Zatrzymywano tramwaje i zabierano wszystkich na Pawiak. Stamtąd, powiadają, do Prus. Dziesiątki samochodów pojechało na Dzielną. Wszystkich fryzjerów żydowskich zabrano do strzyżenia aresztowanych. Łapano nie tylko młodych, ale i dorosłych, powyżej 40 lat.” (s. 108)

„Mówią, że przebrani za funkcjonariuszy Galei wyprowadzili z [więzienia na na] Dzielnej 50 ludzi. Jest to jednak tylko pogłoska. W odwet wywieźli jakoby tysiące aresztowanych. Polecono podobno zaopatrzyć się na strychach w wodę, jak również piasek i apteczki domowe.” (s. 109)

„Dziewiąty maja [1940]. W czasie obław na Polaków (dziś znów miały miejsce na Nowym Świecie) zatrzymali 72 Żydów, posadzili ich [w więzieniu] na Dzielnej.” (s. 111)

„Nadal zabierają meble z getta, lecz gdy mijają Pawiak, zatrzymują się na 10-15 minut i zabierają wszystko.” (s. 183)

„Ostatnio między godz. 2-3 tamci biją Żydów. W drodze na Pawiak wysiadają z samochodu i biją pejczami przechodzących ludzi.” (s. 193)

Mary Berg

ONI; IID

14.IV.42’: „Dziś o szóstej rano Bola Rapoport wraz z matką i dwiema siostrami trafiła do więzienia na Pawiaku. Niemiecki samochód podjechał pod domy obywateli amerykańskich nadal przebywających w getcie i zabrał wszystkie kobiety. Tylko pan Rakow, obywatel amerykański, z powodu ciężkiej choroby został w domu razem z żoną i dwojgiem dzieci. Myślałam, że w każdej chwili wezmą także moją matkę, lecz jakoś po nią nie przyszli. To dość naturalne – jak mogli ją znaleźć, skoro wyprowadziła się z domu przy Siennej i nie podała nowego adresu? Musi zgłosić się na Gestapo; to mogłoby nas wszystkich ocalić, może wszyscy zostaniemy razem internowani?” (s. 234-235)

JA, IID

15.VII.42’: „Dzisiaj, wracając ze szkoły, spotkałam żonę dozorcy domu pod numerem 16. Podbiegła do mnie, ogromnie przejęta, i jednym tchem oznajmiła, że właśnie z komendy głównej przyszedł policjant z rozkazem z Gestapo – wszyscy obywatele obcych państw wczesnym rankiem 17 lipca mają się stawić w więzieniu na Pawiaku. Pobiegłam do domu. Matka, która właśnie jadła obiad, na tę wieść upuściła łyżkę; myślałam, że zemdleje. Zaraz jednak wstała od stołu i poszła zobaczyć się z Z., żeby się dowiedzieć, co znaczy ten nagły rozkaz. Wróciła bez żadnych konkretnych informacji. Wydaje się, że wszystko rozstrzygnie się jutro” (s. 261-262).

16.VII.42’: „Cały dzień spędziłam na kupowaniu różnych drobiazgów niezbędnych w podróży. Matce powiedziano, że na Pawiaku zostaniemy tylko przez trzy dni, następnie zaś odeślą nas do Ameryki w ramach wymiany. Przyjaciele w komplecie przyszli do mnie, żeby się pożegnać. Wszyscy mi zazdrościli i rozpaczali nad swoim losem” (s. 262).

19.VII.42’: „To dopiero trzeci dzień naszego internowania w więzieniu na Pawiaku, choć ledwie mogę uwierzyć, że nie przebywamy tu o wiele dłużej, gdyż tyle się wydarzyło w tak krótkim czasie. Przystosowaliśmy się już do nowych warunków i z ludźmi dzielącymi z nami pomieszczenie czujemy się niczym członkowie jednej rodziny. W pamięci nadal mam żywe wspomnienie ostatniej nocy na Chłodnej. Z napiętymi nerwami czyniliśmy końcowe przygotowania. Czułam się zupełnie zdezorientowana i musiałam kilka razy przepakowywać swoją walizkę. Wielokrotnie zadawałam sobie to samo pytanie: „Czy mam prawo się ratować i zostawić najbliższych przyjaciół ich gorzkiemu losowi?”. Każdemu z nas wolno było zabrać tylko jedną walizkę, więc musiałam starannie wybierać swoje rzeczy. Jednakże wzięłam ze sobą notatniki, zdjęcia, rysunki, a także opaskę na ramię. […] O siódmej rano przyszło dwóch policjantów żydowskich, żeby odprowadzić nas na Pawiak. Powiedzieli, że przyczyną strzelaniny był atak uzbrojonej grupy członków podziemia na warsztat szyjący mundury dla niemieckiego wojska. Zastanawiałam się, czy w ataku wziął udział Romek, wiedziałam bowiem, że ostatnio bardzo aktywnie działa w podziemnej organizacji, choć nigdy nie zdradził mi żadnych szczegółów” (s. 266-267).

19.VII.42’: „[…] poprowadzono nas skomplikowanym systemem korytarzy. W końcu grupa Amerykanów i Brytyjczyków dotarła pod eskortą do jednopiętrowego budynku zamieszkanego dawniej przez pracowników więzienia. Umieszczono nas w kilku pomieszczeniach, po dziesięć osób w pokoju, kobiety i mężczyzn oddzielnie. Pozostałych cudzoziemców z neutralnych, okupowanych oraz południowoamerykańskich krajów zamknięto w więziennych celach: mężczyzn w budynku centralnym, kobiety zaś w specjalnym skrzydle kobiecym, zwanym Serbią. Krążą plotki, że ci cudzoziemcy zostaną przetransportowani na stronę aryjską i zwolnieni. Nie pozwolono im zabrać żadnego bagażu. Pokój, w którym teraz mieszkam, znajduje się na piętrze, jego powierzchnia wynosi od trzech i pół do czterech metrów kwadratowych. Wzdłuż dwóch ścian rozmieszczono na podłodze wypchane słomą sienniki – po sześć po każdej stronie. Nie ma innego umeblowania. Mamy tu zostać zaledwie kilka dni. Przynajmniej tak nam oznajmiono, ale nikt w to nie wierzy. Wiem, że moja przyjaciółka Bola spędziła na Pawiaku całe dwa tygodnie, zanim zabrano ją do obozu w Liebenau” (s. 271-272).

20.VII.42’: „Dzisiaj wezwano nas na ponowną rejestrację, która odbyła się na małym dziedzińcu więziennym. Okazuje się, że większość z nas to obywatele rozmaitych republik południowoamerykańskich – tylko dwadzieścia jeden osób to obywatele Stanów Zjednoczonych. Pozostali, według ich liczebności, są obywatelami Paragwaju, Kostaryki, Nikaragui, Ekwadoru, Haiti, Boliwii i Meksyku. Widać zatem wyraźnie, że wielu Żydów można było uratować z getta za pomocą paszportów krajów południowoamerykańskich. Niemcy uznają ważność tych dokumentów, choć ich posiadacze nie władają ani hiszpańskim, ani portugalskim. Wydaje się, że Niemcy potrzebują materiału ludzkiego na wymianę za swoich rodaków internowanych w republikach amerykańskich. Jak poinformować świat, że można ocalić ludzkie istnienia za pomocą tych świstków papieru?” (s. 273)

20.VII.42’: „Służba informacyjna” na Pawiaku działa dobrze. Strażnicy bez trudności dają się przekupywać, odbierają i doręczają listy, a także przekazują nam szczegółowe informacje o wydarzeniach w getcie. Naprzeciw naszego budynku znajduje się pralnia więzienna, w której pracuje wiele więźniarek. Obok mieści się kuchnia, gdzie obiera się kartofle i myje buraki, brukiew oraz marchew. Mogę to wszystko obserwować z naszych okien, niektóre bowiem wychodzą na więzienny dziedziniec. Więźniarki, siedzące na niskich stołkach, trudzą się bez entuzjazmu. Są tam kobiety o zróżnicowanym wieku i wyglądzie. Niektóre mają inteligentne twarze, lecz wyglądają na przybite, a na ich ustach nie pojawia się nawet najlżejszy uśmiech” (s. 274).

20.VII.42’: „Z pozostałych okien wychodzących na ulicę Dzielną widzę przechadzających się tam i z powrotem policjantów na służbie. Nie ma tu przechodniów, ponieważ ulice Pawia i Dzielna, biegnące równolegle po obu stronach budynków więzienia, są zamknięte dla ruchu ulicznego. Niedaleko naszych okien widzimy czasem policjanta żydowskiego wychodzącego z posesji przy Dzielnej 27–31, gdzie mieści się dom dziecka doktora Janusza Korczaka. Przez okna tego domu mogę dojrzeć liczne małe łóżka. W chwilach ciszy dochodzą mnie urocze głosy mieszkających tam dzieci, zupełnie nieświadomych rozgrywających się wokół nich wydarzeń” (s. 275).

JA/ONI, IID

21.VII.42’: „Szerzy się coraz straszniejszy głód – żywność po prostu znikła. Chleb kosztuje obecnie dwadzieścia cztery złote za kilogram. My wszyscy na Pawiaku także żyjemy w takiej samej panice i również dosłownie przymieramy głodem. Nasze zapasy już się wyczerpały. Posiłki, jakie tu otrzymujemy, składają się z odrobiny wrzątku z kawałkiem ziemniaka lub buraka. Taką zupę wydają nam dwa razy dziennie, w porze obiadu i na kolację. Rano dostajemy kromkę czarnego chleba i wodę nazywaną „kawą”. Ale to nic w porównaniu z piekłem za bramami Pawiaka” (s. 277).

ONI; IIIA

22.VII.42’: „Dzisiaj policja żydowska zabrała z ulic wszystkich żebraków i opróżniła obozy dla uchodźców. Tych nieszczęśników zamknięto w wagonach towarowych bez wody czy żywności. Transporty wysyła się w kierunku Brześcia, lecz czy oni kiedykolwiek tam dotrą? Wątpliwe, by wszyscy ci przymierający głodem ludzie dojechali żywi do miejsca przeznaczenia – zginą w zamkniętych wagonach. W każdym wagonie stłoczono setki osób. Polski strażnik więzienny, który szeptem opowiedział nam o wszystkich szczegółach, miał łzy w oczach. Mieszka obok ulicy Stawki i był świadkiem straszliwych scen – ludzi zaganiano do wagonów pejczami, jak bydło. Dzisiaj otrzymaliśmy od wuja Abiego paczkę żywnościową, do której dołączył list. Na nasze szczęście wuj służy w policji, w przeciwnym razie nie wpuszczono by go na Dzielną. Krótka notka od niego wyraża rozpacz. Wuj nie godzi się z myślą, że jako policjant będzie musiał pomagać w deportacji, i myśli o zrezygnowaniu z pracy. Z drugiej strony jednak stanowisko chroni go przed wysiedleniem. Pyta nas, co o tym sądzimy” (s. 279).

24.VII.42’: „Dzisiaj na Pawiak przyprowadzono nową grupę zakładników spośród członków Rady Starszych. Szeryński znowu stoi na czele policji w getcie, choć w lutym został aresztowany przez Niemców. Mimo wzmocnionej straży znaczna liczba Żydów zdołała przedostać się na stronę aryjską. Mówi się, że uzbrojony oddział żydowskiego podziemia zlikwidował posterunek niemieckiej straży przy jednej z bram, umożliwiając w ten sposób ucieczkę dużej grupie Żydów” (s. 282).

ONI/JA; IIIA

SIERPIEŃ 42 [B.D]: „Za bramami Pawiaka odczuwamy całą grozę wiszącą nad gettem poza murami więzienia. Przez kilka ostatnich nocy nie mogliśmy spać. Huk strzałów i krzyki rozpaczy doprowadzają nas do szaleństwa. Muszę zebrać wszystkie siły, żeby spisywać te notatki. Straciłam rachubę dni i nie znam dzisiejszej daty. Ale jakie to ma znaczenie? Tkwimy tu na wysepce otoczonej oceanem krwi. We krwi tonie całe getto. Dosłownie widzimy świeżo rozlaną ludzką krew, czujemy jej woń. Czy świat na zewnątrz coś o tym wie? Dlaczego nikt nie przychodzi nam z pomocą? Nie mogę dalej żyć; wyczerpałam już siły. Jak długo będą nas tu trzymać, żebyśmy oglądali to wszystko? Kilka dni temu grupę obywateli krajów neutralnych zabrano z Pawiaka. Najwyraźniej Niemcy nie zdołali wykorzystać ich na wymianę. Widziałam z mojego okna kilka ciężarówek wypełnionych ludźmi, starałam się odróżnić wśród nich znajome twarze. Po jakimś czasie przyszedł do nas zdyszany strażnik więzienny i powiedział, że właśnie zabrano Żydów obywateli neutralnych państw europejskich na Umschlagplatz; mają zostać deportowani. Wkrótce więc może przyjść kolej na nas” (s. 282-283).

JA; IIIA

SIERPIEŃ 42 [B.D]: „Nasza rodzina internowanych na Pawiaku liczy obecnie sześćdziesiąt cztery osoby. Zjednoczeni wspólnym, nieznanym losem, staramy się jak najlepiej zorganizować nasze szare, nieszczęśliwe życie. Wybraliśmy swego przedstawiciela, pana S., który od czasu do czasu omawia nasze sprawy z komisarzem Nikolausem. Ten dżentelmen jest obywatelem Kostaryki. Znakomicie włada niemieckim i umie sobie radzić z komisarzem. Dwa razy w tygodniu możemy korzystać z więziennego telefonu, żeby porozumieć się z dowództwem Gestapo przy alei Szucha” (s. 286-287).

ONI, IIIC

20.IX.42’: „Dzisiaj było słychać mniej strzałów. Opór słabnie. Strumień głodujących, wyczerpanych ludzi wciąż płynie na Umschlagplatz. Dzisiaj inżynier Lichtenbaum i jego przyjaciel First, ważny urzędnik Gminy, przyjechali samochodem, żeby odwiedzić znajomych internowanych na Pawiaku. Otrzymali specjalne zezwolenie na wizytę u nas; dowiedzieliśmy się od nich wielu szczegółów dotyczących eksterminacji. Masowe pogromy w Warszawie zaczynają wygasać, a Niemcy rozpoczęli rzezie w małych miejscowościach wokół stolicy. Wczoraj ukończyli swoją „kampanię” w Otwocku, skąd nawet nikogo nie deportowano” (s. 296).

JA, IVA

22.IX.42’: „Gdy zapadł zmrok, dojrzeliśmy pożary w kilku miejscach miasta, następnie znienacka podniósł się ryk fabrycznych syren zwiastujący zbliżający się nalot. Wkrótce dotarł huk dział przeciwlotniczych i wybuchów bomb. Od dawna nie słyszeliśmy tak silnych detonacji. Gęsty mrok nad miastem rozdarły rozbłyski rakiet. W powietrzu wybuchały setki bomb. Matka, Ann i ja przytuliłyśmy się do siebie i drżałyśmy wraz z całym budynkiem więzienia. Wydało się nam, że lotnicy biorą więzienie na cel, wyraźnie słyszałyśmy bomby spadające na przyległe ulice: Nowolipie, Nowolipki, Nalewki, Gęsią. Jedna z bomb spadła na więzienny dziedziniec, niedaleko od naszego budynku – eksplozja wstrząsnęła murami tak silnie, iż przez chwilę myślałyśmy, że runą” (s. 302-303).

1.X.42’: „Co noc następują radzieckie naloty. Wybuchy wstrząsają murami Pawiaka. Tak przywykliśmy do tych bombardowań, że niecierpliwie ich wyczekujemy: są jak pozdrowienia z wolnego świata. Samoloty przylatują co noc mniej więcej o tej samej porze, około jedenastej, a sygnał odwołania alarmu rozlega się dopiero o drugiej nad ranem. Najstraszniejsze są jednak ciągłe gwizdki i strzały esesmanów rozbrzmiewające przez całą noc – łapanki w getcie nadal trwają” (s. 306).

2.X.42’: „Dzisiaj widziałam przez okno moją przyjaciółkę Edzię. Najwyraźniej znowu pracuje w dawnym domu dziecka. W czasie godzinnej przerwy obiadowej, gdy policjant polski i strażnicy niemieccy patrolujący rejon Pawiaka skręcili w ulicę Więzienną, jej mąż Zelig rzucił mi list od Romka. Rozwijałam go drżącymi rękami. Były to pierwsze wieści, jakie otrzymałam od niego od czterech miesięcy” (s. 306-307)

4.X.42’: „Dzisiaj pod naszymi oknami nieoczekiwanie pojawił się wuj Abie. Od czasu deportacji policjantów żydowskich nie mieliśmy od niego wieści i myśleliśmy, że już go nie ma w getcie, toteż niezmiernie uradował nas jego widok. Wuj nie nosił już policyjnego munduru i wyglądał okropnie. Powiedział nam, że podczas blokady udało mu się uciec wraz z żoną Lucią do innej części getta. Pracuje teraz w fabryce znajdującej się poza nowymi granicami dzielnicy. Podwinął rękaw i pokazał nam duży, niebieski stempel na wychudzonym ramieniu. Tak więc należy do szczęśliwców – ostemplowanych niewolników” (s. 308).

5.X.42’: „Komisarz, który czasem nas odwiedza, poinformował nas dzisiaj, że dwudziestego trzeciego bieżącego miesiąca zostaniemy przewiezieni do obozu internowania dla Amerykanów w Niemczech. Mówił, że kobiety zostaną odesłane do Liebenau nad Jeziorem Bodeńskim, a mężczyźni do Laufen. Nie wiem, ile prawdy kryje się w tym oświadczeniu” (s. 311).

JA/ONI, IVA

12.X.42’: „Na Pawiak przywieziono ze strony aryjskiej wszystkie Amerykanki. Prawdopodobnie to zwiastuje rychłą wymianę. Rozlokowano je w „Serbii” razem z transportem Amerykanek ze Lwowa. Z braku miejsca część z nich umieszczono w więziennej kaplicy, a niektóre matki z dziećmi – w dwóch małych pokojach na parterze naszego budynku” (s. 314).

17.X.42’: „Najzabawniejsza ze wszystkich jest rodzina W. – matka, trzy córki: Noemi, Tusia i Dita (przebywająca tu z trzyletnią córeczką Krysią). Najmłodsza z nich jest Noemi, piękna blondynka o delikatnej urodzie. Szybko zaskarbiła sobie powszechną sympatię. Jej starsza siostra Tusia ma ogromne poczucie humoru. Noemi i Tusia w 1940 roku spędziły na Pawiaku trzy miesiące za nienoszenie opasek. Nasza strażniczka więzienna dobrze je zna, więc bez trudności dała się im przekupić. Strażnicy to nadal nasz główny środek łączności z gettem oraz stroną aryjską. Po służbie wracają bowiem do domów po stronie aryjskiej i muszą przejść przez getto. Zabierają naszą korespondencję i przynoszą nam listy od przyjaciół oraz krewnych. Noemi, urodzona aktorka, nadzwyczaj dobrze recytuje. Przez rok studiowała w Szkole Dramatycznej Zelwerowicza i grała w kilku sztukach wystawianych w getcie w teatrze Femina. Dzisiaj recytowała znakomity wiersz Tuwima Pif-paf. Kiedy skończyła, wszyscy mieliśmy łzy w oczach. Ten utwór brzmi tak aktualnie, jak gdyby został napisany dzisiaj. Noemi tak wyczerpał ten wysiłek, że po skończonej recytacji osunęła się na materac. Marysia podbiegła do niej i podała jej kawałek brukwi” (s. 317-318).

ONI, IVA

20.X.42’: „Komisarz policji żydowskiej Lejkin oraz pan First z działu budownictwa zarządu Gminy zostali zabici przez bojowników podziemia. Wielu więźniów Pawiaka wysyła się do obozu w Oświęcimiu, skąd nikt nie wraca. Obecnie wszyscy wiedzą, że to obóz zagłady, jak Treblinka, z jedyną różnicą – jego ofiarami są głównie Polacy” (s. 318).

15.XI.42’: „Dzisiaj żydowscy policjanci przyprowadzili na Pawiak kilka krów najwyraźniej zarekwirowanych Żydom. Prawdopodobnie to ostatnie krowy w getcie. Dowódcy SA i hitlerowscy urzędnicy na Pawiaku będą odtąd lepiej się odżywiać” (s. 323)

JA/ONI, IVA

1.XII.42’: „Dzisiaj pod nasze okno na Pawiaku przyszła Rutka z wujem Abiem i jego żoną. Rutka wcale nie wygląda źle, a jej twarz jak zwykle zdobi uśmiech. Podczas przerwy obiadowej wyszli z bramy stojącego naprzeciw więzienia domu, gdzie pracują, i poprosili niemieckiego strażnika o pozwolenie na rozmowę z internowanymi krewnymi. Niemiec, starszy mężczyzna, spełnił ich prośbę, a nawet pilnował, czy nie zbliża się patrol, żeby ich ostrzec. Byłyśmy bardzo szczęśliwe, widząc ich tak blisko i mogąc z nimi rozmawiać. Rutka powiedziała, że jej ojciec nadal pracuje jako główny nadzorca w fabryce Aschmanna. Niestety, nie mogła zostać z nami zbyt długo, bo musiała wracać do pracy, podobnie jak wuj Abie i jego żona. Później widziałam, jak wychodzą po pracy, maszerując w kolumnach. Rutka uśmiechnęła się do nas i zniknęła za rogiem zawianej śniegiem ulicy” (s. 325-326).

17.XII.42’: „Dita W., jedna z przybyłych wczoraj osób, zeszłego wieczoru opowiadała nam o tym, co słyszała na temat obozu w Treblince. Podczas częstych wizyt w siedzibie Gestapo przy alei Szucha poznała pewnego Niemca, który był funkcjonariuszem w tym obozie zagłady. Nie zdając sobie sprawy, że rozmawia z Żydówką, opowiadał jej z wielkim zadowoleniem, jak morduje się tam deportowanych Żydów, i zapewniał, iż Niemcy ostatecznie „wykończą” ich wszystkich. Na Umschlagplatzu do każdego z bydlęcych wagonów ładuje się po sto pięćdziesiąt osób, a podłogi pokrywa się cienką warstwą wapna. Wagony nie mają okien ani innych otworów. Ludzie są ściśnięci, jak tylko się da, bez dostatecznego dostępu powietrza, bez jedzenia i wody. Wagony często zostawia się na stacji przy ulicy Stawki na dwa lub trzy dni. Uwięzieni muszą załatwiać swoje potrzeby naturalne w zamkniętych wagonach, w wyniku czego wapno się rozpuszcza, wypełniając wnętrze trującymi oparami. Tych, którzy przeżyli, po wyjściu na stacji w Treblince segreguje się według zawodów. Szewców, krawców itp. grupuje się osobno, żeby natchnąć ofiary wiarą w to, że dostaną zatrudnienie w warsztatach. Jedyny zaś cel polega na tym, żeby posłuszniej szli na śmierć. Kobiety oddziela się od mężczyzn (s. 332-333).

JA, IVA

31.XII.42’: „Jednocześnie dostaliśmy dwa listy od ojca. Przebywa w obozie dla internowanych obywateli amerykańskich w Tittmoning, dwadzieścia kilometrów od Laufen, i ma się dobrze. Czerwony Krzyż zaopatruje internowanych w żywność, traktowani są uprzejmie. Mieszkają w starym zamku położonym w malowniczej wiejskiej okolicy. Ojciec pisze, że po tym wszystkim, co przeszedł w ciągu kilku ostatnich lat, ma wrażenie, iż trafił do raju” (s. 339).

17.I.43’: „Zaraz mamy wyjechać. Nasz bagaż jest już spakowany. Siedzimy w płaszczach, czekamy. Wczesnym rankiem przyszedł Obersturmführer Fleck, żeby nas zabrać do dowództwa Gestapo przy alei Szucha na pożegnanie z naszymi przyjaciółmi ze strony aryjskiej. Zezwolenie na pożegnanie się z naszymi przyjaciółmi gojami uzyskał nasz przedstawiciel, pan S., który musiał długo negocjować z komisarzem Nikolausem, zanim ten się zgodził. O dziesiątej rano wyjechaliśmy ciężarówkami z Pawiaka. Ulice getta były puste i martwe. W wielu domach w szeroko otwartych mimo chłodu oknach trzepotały na wietrze kotary. Wewnątrz było widać poprzewracane meble, porozbijane szyby w drzwiach kredensów, odzież i pościel leżące na podłogach. Rabusie i mordercy pozostawili swoje piętno. W wielu sklepach drzwi były uchylone, na ladach zalegały chaotycznie porozrzucane towary. Na niektórych ulicach porzucono meble i potłuczoną porcelanę. Przy wyjściu z getta na ulicy Nalewki ujrzałam żydowskiego policjanta dosypującego węgla do piecyka. Strażnik niemiecki grzał przy nim ręce. Po stronie aryjskiej widziało się niewielu ludzi. Tu i tam wyludnioną arterią przemykał pospiesznie jakiś przechodzień. Kiedy ci przechodnie dostrzegali naszą ciężarówkę – pełną ludzi eskortowanych przez hitlerowców – smutno potrząsali głowami. Na pewno myśleli, że urządzono łapankę, żeby wywieźć nas do obozów pracy w Niemczech” (s. 340-341).

17.I.42’: „W alei Szucha zobaczyliśmy panią Zofię K., zaprzyjaźnioną z nami gojkę, która tyle nam pomogła. Przyniosła nam paczkę zawierającą chleb, ciastka i cukierki. Żegnając się z nami, płakała. Hitlerowcy nie pozwolili nam zostać tam zbyt długo i po godzinie zabrali nas z powrotem na Pawiak. Zapowiedziano, żebyśmy przygotowali się do natychmiastowego wyjazdu. […] Czekając na wyjazd, widzimy transporty ludzi wysyłanych z Pawiaka do obozu w Oświęcimiu. Czy i nas hitlerowcy zamierzają tam wysłać?” (s. 341-342)

JA/ONI, IVA

18.I.43’: „Komisarz Nikolaus odczytał nazwiska internowanych w kolejności alfabetycznej. Uzbrojeni żołnierze odprowadzali wywołane osoby do samochodów policyjnych. O trzeciej zostawiliśmy za sobą bramy Pawiaka i po raz ostatni przejechaliśmy ulicami getta. Wszędzie panowała ciemność rozjaśniana jedynie płomieniami w piecykach obok posterunków straży. Kiedy jechaliśmy ulicą Leszno, poczułam, jak w gardle dławią mnie łzy. Ileż przelano tu krwi żydowskiej! Milczeliśmy, a jadący goje łączyli się z nami we współczuciu” (s. 344).

ONI, VIA

15.VI.43”: „Nowo przybyłych umieszczono w Hôtel Providence, który natychmiast odgrodzono płotem z drutu kolczastego, żeby nie dopuścić do kontaktów między nimi a osobami internowanymi wcześniej. Niemcy jednak najwyraźniej nie wzięli pod uwagę tego, że okna Hôtel Providence wychodzą na teren Nouvel Hôtel. Tamtego dnia oraz przez kilka następnych przez okna obu hoteli prowadzono rozmowy przerywane płaczem. Wśród nowych internowanych dojrzeliśmy wiele znajomych twarzy. Był tam na przykład pan K., który razem z nami przebywał na Pawiaku i z powodu choroby został zwolniony krótko przed naszym wyjazdem. To on przekazał nam większość szczegółów dotyczących tragicznych ostatnich dni getta warszawskiego. Dowiedzieliśmy się, że kampanię eksterminacji wznowiono w tym samym dniu, w którym wyjechaliśmy z Pawiaka do Vittel – 18 stycznia 1943 roku. Nawiasem mówiąc, Żydzi od dawna spodziewali się czegoś takiego. Opuściliśmy Pawiak o 2.00 nad ranem. Kilka godzin później silne oddziały SS, Litwinów, Ukraińców oraz specjalny pułk łotewski wkroczyły do getta i rozpoczęły pogrom. Ale te bestie, ku swemu zaskoczeniu, spotkały się ze zbrojnym oporem” (s. 360).

 

Adina Blady-Szwajger

JA/ONI, II/III/IV /V/VI

„Później Felek Loth zapisał się piękną kartą. Prawie całą wojnę siedział na Pawiaku. Nie wszyscy nasi ludzie, którzy wpadali w łapankach, zginęli na Gęsiówce. I to była zasługa Felka. Niemcy robili złapanych Żydom Schawanzparade, a Felek – więzień-lekarz, nigdy Żyda nie rozpoznał. Spotkałam go potem w powstaniu.” (Tak naprawdę…, s. 144)

[…]

JA/ONI, VI A

„Hela [Keilson – dop. AKR] była na Pawiaku” (s. 193)

ONI, IIIVI

„Złapany Żyd, zwłaszcza mężczyzna, był prawie bez szans. Fałszywe dokumenty, którymi się posługiwał, były zwykle łatwe do sprawdzenia. A poza tym przed wysłaniem do Niemiec odbywały się „badania lekarskie”. Byli na Pawiaku i na Gęsiej lekarzo-więźniowie, którzy świadomie „nie rozpoznawali” Żydów. Ale byli i tacy, którzy sumiennie wskazywali wszystkich obrzezanych – i ci szli od razu „na rozwałkę” – pod mur.” (s. 260)

TRASY:

Trasa: Dzielna 21 – Pawiak,   – Trasa: Karmelicka – Pawiak,   – Trasa: Leszno – Karmelicka – Pawiak,  – Trasa: Lubeckiego – Pawiak – Karmelicka – Nowolipki,   – Trasa: Ogrodowa 17 – Pawiak,   – Trasa: Pawia – Pawiak,   – Trasa: Pawiak – Dzielna 11A,   – Trasa: Pawiak – Dzielna 18,   – Trasa: Pawiak – Karmelicka – Aleja Szucha 25 (siedziba Gestapo),   – Trasa: Smocza – Pawiak,   – Trasa: Solna 3 – Pawiak,   – Trasa: Więzienna – Pawiak,

Bibliografia

– Noemi Szac-Wajnkranc, Przeminęło z ogniem. Pamiętnik. Pisany w Warszawie w okresie od założenia getta do jego likwidacji, przedmowa Efroim Kaganowski, Wydawnictwo Myśl, Warszawa 1990.

– Rachela Auerbach, Pisma z getta warszawskiego, wstęp i opracowanie Karolina Szymaniak, ŻIH, Warszawa 2016.

– Henryk Bryskier, Żydzi pod swastyką, czyli getto w Warszawie w XX wieku, Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2006.

– Abraham Lewin, Dziennik, wstęp i opracowanie K. Person, Warszawa 2016.

– Leokadia Schmidt, Cudem przeżyliśmy czas zagłady, przedmowa i objaśnienia Władysław Bartoszewski, Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1983.

– Marek Edelman, Getto walczy. (Udział Bundu w obronie getta warszawskiego), Warszawa 1945.

Adama Czerniakowa dziennik getta warszawskiego 6 IX 1939 – 23 VII 1942, oprac. Marian Fuks, Warszawa 1983.

– Emanuel Ringelblum, Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy. t. 29: Pisma Emanuela Ringelbluma z getta, oprac. J. Nalewajko-Kulikov, Warszawa 2018.

– Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tłum. M. Salapska, Warszawa 1983.– Tak naprawdę – w 1942 roku wyszłam z domu i nigdy do niego nie powróciłam. Rozmowa z Adiną Blady Szwajgier, [w:] Anka Grupińska, Ciągle po kole. Rozmowy z żołnierzami getta warszawskiego, Warszawa 2000.

– Tak naprawdę – w 1942 roku wyszłam z domu i nigdy do niego nie powróciłam. Rozmowa z Adiną Blady Szwajgier, [w:] Anka Grupińska, Ciągle po kole. Rozmowy z żołnierzami getta warszawskiego, Warszawa 2000.