Przedmurze chrześcijaństwa
Pan Wołodyjowski staje się powieścią, którą wypełnia nadrzędna idea Polski jako przedmurza chrześcijaństwa, a wysuwającą się na plan pierwszy postacią jest hetman Jan Sobieski, przyszły pogromca islamskiej potęgi tureckiej i prawdziwy przedmurzowy rycerz. W powieści nie kieruje się on politycznym pragmatyzmem, ale jednoznacznie obstaje przy chrześcijańskich wartościach. W obliczu narastającej fali zdrady wśród polskich Tatarów, uciekających na Krym i do Turcji (motyw oparty na faktach)[1], nie przystaje na polityczny plan (motyw fikcyjny) utworzenia sojuszniczego, autonomicznego państwa tatarskiego w obrębie Rzeczpospolitej pod wodzą Azji Tuhajbejowicza, głównie z obawy, że państwo takie łatwo może dopuścić się ucisku religijnego na prawosławnych Kozakach[2]. Państwo islamskie w obrębie Rzeczypospolitej może stać się szybko siłą antycywilizacyjną, bowiem islam jest wyzbyty republikańskiego pierwiastka tolerancji, wpisanego w polską tradycję szlachecką i chrześcijańską. Przekonanie o takim ekspansjonistycznym charakterze religii islamskiej utwierdza później pisarz, dzieląc się obserwacjami poczynionymi podczas podróży po Afryce. Tam oddziaływanie misji chrześcijańskich stanowi zaporę przed ekspansywnością i barbarzyństwem islamu.
Najprzód walczą z niewolnictwem i wspierają europejski humanitarny ruch przeciwniewolniczy potężniej niż wszelkie środki, potężniej nawet niż pancerniki i działa. Po wtóre, walczą z islamem, tą największą plagą Afryki, która, jak wspominałem, czyni Murzyna Murzynowi wilkiem i z której płynie wszystko złe, bo i samo niewolnictwo, i krwawe razie, i chaos stosunków, i zguba całych narodów. […] Islam znaczy tyle, co niewolnictwo – niewolnictwo zaś to wojna, dzikie napady, zaniechanie pracy, morze krwi, morze łez, zastój i bezład.[3]
Wizja islamu w twórczości autora Trylogii wpisana jest także w jego dyskurs o cywilizacji, bliski przekonaniom najwybitniejszego pozytywistycznego teoretyka tego zagadnienia, Feliksa Konecznego, autora klasycznej rozprawy O wielości cywilizacji (1935), w której dowodzi on w sposób konsekwentny niemożliwości zgodnej koegzystencji zrzeszeń ludzkich odnoszących się do heterogenicznych wartości cywilizacyjnych. Wyjątkiem jest cywilizacja łacińska, wewnątrz której możliwe jest istnienie mniejszości kulturowych, ale respektujących jej reguły.