Z listów do dyrekcji IBL PAN (Grzegorz Marzec)
Szanowny Instytucie Badań Literalnych!
List mój dyktuję elektronicznemu translatorowi, bo słabo umiem po polsku, tyle co nic. A tu jeszcze krew mnie zalewa po wczorajszej rozmowie z rektorem. Proszę sobie wyobrazić, że wezwał mnie na dywanik i kazał coś napisać do „Tekstów Drugich”. Jak nie zdobędziesz 100 punktów, powiada on, to następnym razem inaczej będziemy rozmawiać! Cóż począć, otwieram więc internetowe wydanie „Tekstów”, by się rozeznać w temacie, i na chybił trafił wybieram artykuł Profesora Boleckiego, który przecież bywał tu u nas w Yale i z którym miałem okazję rozmawiać. Proponuję więc „Tekstom” moje rozwinięcie tez Boleckiego, gdyż znam się świetnie na futbolu, głównie wprawdzie amerykańskim, ale za sprawą konsoli do gier i europejski, zwany u nas soccer, nie jest mi obcy. Poniżej przedstawiam kluczowe założenia mojego artykułu.
1. Trzeba tekst Boleckiego czytać ze świadomością ukrytej w nim symboliki, aliteracji, gry mniej lub bardziej dokładnym anagramem.
2. Kluczowa dla tekstu kategoria, zwana tu pod wpływem późniejszej recepcji modernizmem, to tak naprawdę modeynizm, wyrażający fascynację autora postacią Kazimierza Deyny. Polscy badacze musieli o tym zapomnieć, przez co modeynizm brzmiał im nieco infantylnie, jak w przypadku dziecka, co nie wymawia „r”. Tymczasem od samego początku Boleckiemu chodziło właśnie o modeynizm, a nie żaden modernizm, który został złowrogo zawłaszczony przez Poznań, gdy zaświeciła tam gwiazda Jakuba Modera.
3. Dopiero zrozumienie tych fundamentalnych założeń, dopiero uzmysłowienie sobie, że zawarty w podtytule „rekonesans” to w istocie „sokerseans”, pozwala wyjaśnić wywody Boleckiego w sposób rzetelny i pełny.
4. Weźmy choćby rozważaną tu opozycję modernizm – awangarda. Awangarda to jednocześnie „nadwaga” i „gar”, a te czynniki nie sprzyjają uprawianiu soccer. Dlatego modeynizm często jest odnoszony, o czym też Bolecki pisze, do Młodej Polski. Młodzi Polacy, jak domniemywam, są szczupli i smukli, i nadwagogarystą nie był też Deyna, jak dowodzą fotografie. Nie działa to niestety u nas, w USA, gdzie wiele młodych osób cierpi na nadwagę. Zatem Młoda Ameryka ma bliżej do awangardy niż do modeynizmu.
5. Podobnie podnoszony przez Boleckiego (s. 2) związek antyutopii i modeynizmu: rzecz jest w pełni klarowna, gdy odnieść ją do meczu RFN – Polska z 1974 r., kiedy to Niemcy chcieli utopić Polskę, w tym Deynę, na podmokłym terenie stadionu we Frankfurcie. Trauma tego pojedynku, zwanego „meczem na wodzie”, który Bolecki oglądał w wieku 22 lat, musiała wycisnąć trwałe piętno na jego myśleniu o modeynizmie i zjawiskach pokrewnych.
6. Nie wszystkie tezy Boleckiego przypadają mi do gustu. Przykładowo stanowisko, że modeynizm i turystyka piesza są zjawiskami pokrewnymi, wydaje mi się dyskusyjne. Futuryzm, czyli foot tourism, polega jednak na czym innym niż gra w piłkę, a nawet w ogóle piłka nie jest w nim potrzebna.
7. Zasadnicze dla projektu Boleckiego jest wszelako wyróżnienie dominant modeynizmu (s. 3). Przypominam je tutaj, w nieco zmienionej kolejności, i opatruję krótkim komentarzem:
• Symbolizm i poetyckość: do dziś kunszt Deyny to symbol, czy raczej sym-ball, największych triumfów polskiej piłki nożnej, a jego styl gry uchodzi za esencję poetyckości. Anegdotycznie zwrócę uwagę na inną rzecz: kiedy Bolecki przedstawił mi się w Yale, uważałem, że jego nazwisko pisze się Ballecki. I po lekturze jego tekstu tym bardziej dałbym sobie rękę uciąć, że jest to wersja jedynie poprawna.
• Witalizm, jako organicznie powiązany z młodopolskością modeynizmu, nie wymaga tu szerszego omówienia.
• E-socjalizm, tzw. socjalizm korespondencyjny. Jak wiadomo, po 1974 r. Deyna otrzymywał wiele propozycji z klubów zachodnich, ale nie pozwolono mu opuścić Polski, zaś listy do i z Madrytu, Mediolanu czy Monachium często pozostawały bez odpowiedzi. Gdy więc Bolecki pisze (s. 4), że „E-socjalizm wczesnego modeynizmu konstytuowało napięcie pomiędzy uniwersalizmem i lokalnością”, to jest to zupełnie zrozumiałe w kontekście podejmowanych przez Deynę prób zdobycia kontraktu zagranicznego. Udało się to dopiero kilka lat później.
• Relacjonizm i konstruktywizm – definiują one miejsce, rolę i znaczenie Deyny na boisku. W piłce nożnej, sporcie zespołowym, relacjonizm jest konieczny, ale w odniesieniu do Deyny, który był ofensywnym pomocnikiem, zyskuje sens szczególny, a to za sprawą jego konstruktywizmu, a zatem kreowania gry całego zespołu. Pod tym względem niewielu w historii mogło się z nim równać, może Zico, Zidane, Iniesta, Maradona.
• Kontrnewtonalizm – piłki podkręcane przez Deynę przeczyły prawom mechaniki Newtona, stąd lepiej do ich opisu nadawała się szczególna teoria względności.
8. Bolecki kończy artykuł własnym poetyckim hołdem dla Deyny: „Tu przerwa, lecz róg trzyma”. Jest to piękna wizja piłkarza, który udał się do narożnika, by egzekwować rzut rożny, ale zastygł tam, jakby w namyśle, i trwał tak, choć sędzia dawno odgwizdał przerwę. Nietrudno też zauważyć, że anagramem „trzyma” jest „artyzm”.
9. Nadmienię, że wiele rzeczy nie jest dla mnie jasnych: ze względu na formę pliku translator nie chciał go obsłużyć, zdałem się więc na intuicję. Zauważyłem, że wymienia się tam wiele nazwisk polskich piłkarzy, i jeśli nie liczyć tych w rodzaju Boy czy Staff, które odbiorcy anglojęzycznemu wyglądają znajomo, to tak naprawdę jedynym piłkarzem, którego kojarzę, jest Terlecki, ponieważ, jak Deyna, grał on w lidze amerykańskiej. Z pewnością planowany artykuł będzie wymagał bardziej precyzyjnego oglądu tych kwestii.
Profesorowi Boleckiemu życzę dużo pomyślności z okazji pięknego jubileuszu 70-lecia. I proszę pamiętać, że bez 100 pkt mój los w Yale jest niepewny, jeśli nie przesądzony.
Z serdecznymi ukłonami,
Greg Middlemarch, New Haven, Connecticut, 2022