Czas miejski
Czy jednak świat z kart felietonów Sienkiewicza opiera się na dychotomii przestrzeni i społeczeństwa? W pierwszym odbiorze wydaje się, że to obraz epoki, czas zatrzymany, „chwila obecna”, „chwila bieżąca”. To zatrzymanie jest jednak pozorne, pisarz bowiem wielokrotnie zaznacza upływ czasu, akcentuje zmiany w obyczajach. W felietonach akcent pada na dynamikę życia codziennego (przeobrażenia widoczne na przestrzeni kilku lat), ale i zmiany w szerszym wymiarze. Pisząc o sprawie sprzedaży dworu w Wiśniowcu i wystawienia na licytację zbioru historycznych pamiątek, galerii obrazów i cennej biblioteki, a także o projekcie zamiany Pałacu Wiśniowieckich na fabrykę, Sienkiewicz stwierdza: „Czasy się zmieniają. Czy na lepsze? Jak dla kogo […]”[1]. Sięgnięcie do przeszłości opiera się nierzadko na strukturze palimpsestowej, przywoływaniu historii dawnych obyczajów i kontekstów bądź formułach typu „za króla Ćwieczka”, wskazaniu praktyk sprzed lat, aż po analizę stanu obecnego. Sięganie do pokładów przeszłości podkreśla zmiany widoczne w obrębie tych samych zjawisk określających mentalny wymiar miasta. Warto wskazać tu choćby na świetny felieton Sienkiewicza, w którym po pierwsze uruchamiana jest oś czasu – literacka kreacja dawnych realiów (dziewanny, wiara w błędniki, kwiat paproci), następnie pojawia się opis współczesnych obchodów (świtezianki na korkach w Ogrodzie Saskim także wabią, ale młodzieńcy są mniej podatni: „lud dziwnie zmądrzał, nie da się omamić śpiewem, potrzebuje posagu”), zaś na koniec zaakcentowana jest różnica w przebiegu warszawskich „wianków” sprzed dwóch lat, w których w roku 1875 uczestniczą jedynie stolarze (dawniej i wyższe warstwy), a grupka zebranych na moście nie rozumie, o jaką tradycję chodzi, uznając za główny cel świętowania wizytę w restauracji. Dzień Św. Jana to przede wszystkim termin płacenia rat w towarzystwach, rozliczania weksli, czas, gdy się otrzymuje pozwy i awiza kas przemysłowych, ponaglenia bankowe, itd. Pisał Sienkiewicz: „Nie tak to illo tempore bywało – mówi staroświecka piosenka i ma wielką słuszność. Czasy zmieniają się; stare zwyczaje idą w poniewierkę, rozpływają się w falach zapomnienia, nikną, a odległość i różnica między przeszłością a chwilą obecną coraz większa […]”[2].
Cykl życia miasta w pewnym sensie wytycza rok kalendarzowy („Teatr, odczyty, koncerta cieszą się jeszcze, jak gdyby w zimowym sezonie, powodzeniem”[3]) oraz, niczym na kartach Chłopów Władysława Reymonta, rok liturgiczny. Wydarzenia kulturalne, od kwest począwszy, na jarmarkach i zabawach masowych skończywszy, zależne są od okresów celebrowania Świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, a także innych okresów o charakterze religijnym (karnawał, post, dzień Św. Jana i inne). Nie bez znaczenia jest tu zależność polityki i religii (katolicyzm wiązany z postawą niepodległościową stojącą w opozycji do nobilitowania prawosławia jako wyrazu polityki zaborcy). Ostatecznie rytm życia związany jest zarówno ze sferą religijną, jak i z realiami charakterystycznymi dla konkretnych pór roku. Przestrzeń teatru stanowi bardzo ważny element decydujący o hierarchii miejsc na terenie Warszawy, ale – znów paradoksalnie – to warunki klimatyczne wpływają na plan rozrywek kulturalnych związanych z danym miejscem. Przekłada się to na nawyki i rytuały o charakterze cyklicznym. Na przykład w czasie postu odbywają się „odczyty, których się nie słucha, rauty, na których się ziewa, i koncerta, na które się nie chodzi”[4], zaś lato to „sezon upałów i kurzu, ogólnego omdlenia, ogólnego próżniactwa i senności”[5], który przynosi „mnóstwo wszelkiego rodzaju rozrywek, że aż wybierać trudno”; to „karnawał pod gołym niebem” (do miasta zjeżdżają wtedy letnie teatrzyki). Jednak z powodu problemów z epidemią, kurzem, potrzebą dezynfekcji i licznych pożarów „Waga społecznego żywota latem przechyla się na stronę wsi. Zimą za to kolej na miasto; wre ono wówczas, szumi i kipi całą pełnią żywota”[6].
Latem warszawianie przenoszą się do mieszkań na obrzeżach miasta – do Sielc, Mokotowa, Wilanowa, Grodziska, Jeziornej (dojeżdżają tam m.in. zatłoczonymi pociągami, w których panuje zwyczaj „pomieszczania w każdym wagonie dwa razy większej liczy osób” i „układania pasażerów warstwami”[7]). Ta opozycja wsi i miasta stanowi stały element narracji Sienkiewicza.