Kawaleryjskie życiorysy
Konrad Niciński (Instytut Badań Literackich PAN)

Kawaleryjskie życiorysy
Konrad Niciński (Instytut Badań Literackich PAN)

Jak wyglądał świat kawalerii kresowej w czasach bezpośrednio poprzedzających przyjazd Sienkiewicza? Warto pamiętać o tym, że, wbrew często pojawiającej się opinii, oddziały kawalerii Stanów Zjednoczonych nie były formowane – a w każdym razie nie przede wszystkim i nie wyłącznie – z ludzi, którzy nie mieścili się w panujących w armii normach lub sprawiali za dużo kłopotów i w związku z tym posłano ich do walki z Indianami[1]. Oczywiście, byli i tacy. Owo „niemieszczenie się w ramach” ma jednak przede wszystkim nieco inne znaczenie. Nieprzypadkowo nowa faza walk z Indianami, ta, którą można już nazwać zorganizowaną wojną Stanów Zjednoczonych przeciw nim, wybucha rychło po zakończeniu wojny secesyjnej. Oczywistym pokłosiem wojny domowej była nadmierna liczba wysokich stopniem oficerów, często bardzo młodych wiekiem, zyskujących błyskawiczne awanse w ciągu czterech lat wojny. Cóż armia Stanów Zjednoczonych mogła począć z taką liczbą pułkowników i generałów? Zdegradować bohaterów wojennych nie mogła; równocześnie nie mogła też utrzymać ich stopni. W związku z tym wprowadzono podwójną tytulaturę: formalną i honorową (George Armstrong Custer na przykład kończył wojnę formalnie w stopniu kapitana[2], ale honorowo przysługiwał mu wywalczony podczas działań wojennych stopień generała majora). Wojna na Zachodzie teoretycznie była znakomitą okazją, by kadra oficerska zarobiła swoje stopnie z wojny domowej po raz kolejny, tym razem w drodze awansów podczas wojny regularnej[3]. W praktyce, ze względu na zamkniętą liczbę poszczególnych stopni oficerskich, nie było to tak proste – oficerowie czekali na promocję często dziesięć lat lub dłużej[4]; w ten sposób jednak dawano zajęcie wielu młodym najczęściej ludziom, którzy po wojnie nie chcieli zdejmować munduru, a nauczeni walki w nieprzystających do wcześniejszych form sztuki wojennej, skrajnie okrutnych warunkach wojny secesyjnej nie najlepiej odnajdywali się w innych zadaniach niż dążenie do całkowitego zniszczenia przeciwnika. Na Zachód często wysyłano oficerów należących podczas wojny secesyjnej do najskuteczniejszych właśnie dlatego, że wyjątkowo bezwzględnych w walce z wrogiem, który teraz na powrót stał się ich rodakiem. Ich wyjątkowe umiejętności postanowiono zatem wykorzystać w walce z przeciwnikiem stosownie dzikim i bezwzględnym[5], żywiąc przy tym nadzieję, że ich zasługi na Zachodzie pomogą zatrzeć pamięć o niedawnych wyczynach na Południu. Dotyczyło to w pierwszej linii dwóch głównodowodzących, generałów Williama Shermana i Philipa Sheridana, ale także niemałej liczby ich podkomendnych, m.in. wspomnianego już kilkakrotnie Custera.

Okoliczności walk na Zachodzie sprawiały, że losy kawalerzystów były gotowym materiałem na powieść. Zresztą przetwarzanie wypadków na preriach na tanie romanse przygodowe było nagminną praktyką już w czasach Kita Carsona, czyli od początku lat 50. Od czasu raportu Frémonta dużym wzięciem cieszyły się też wszelkiego rodzaju memuary, relacje z wypraw czy też z pół bitewnych. Nierzadko oficerowie publikowali relacje ze swych przygód zbrojnych (często ubarwione) w prasie; dobrym przykładem jest tu znów Custer, który w 1874 roku wydał swoje teksty prasowe w osobnym tomie My Life on the Plains. Zafascynowany Zachodem podróżnik miał zatem do dyspozycji bogaty materiał fabularny.

Szczególnie warto przywołać w tym miejscu trzy życiorysy kawaleryjskie, często sprawiające wrażenie bliskich bohaterom Trylogii. Poza dyskusją pozostaje tu postać Custera[6]. Narracji z nim związanych Sienkiewicz, przebywający w USA w okresie niemal bezpośrednio następującym po Little Bighorn, nie mógł nie znać; spór o Custera był wówczas jednym z najważniejszych tematów prasowych. Co ważne, proces tworzenia z Custera herosa i męczennika, związany przede wszystkim z upartą walką o pamięć po nim wdowy po generale, jest nieco późniejszy – przybrał na sile dopiero w latach 80. W czasie pobytu Sienkiewicza nie brakowało głosów wobec Custera krytycznych, przede wszystkich w środowisku, które w późnych lat 60. forsowało tzw. pokojową politykę Granta, dążącą do współistnienia białych z Indianami, choć oczywiście w ramach wyznaczonych przez Białych.

Oficer o typie mentalności kresowego watażki, przez całą karierę wojskową wyspecjalizowany w skutecznym przewodzeniu swawolnej kupie i właściwie niezdolny do jakichkolwiek innych działań, zawołany hulaka i pojedynkowicz, kilkakrotnie zawieszany i przywracany do służby, mający na koncie wyjątkowo paskudną kartę zapisaną podczas wojny domowej męczennik za sprawę Rzeczpospolitej, finalnie jednak obdarzony szczęściem znacznie mniejszym od Kmicica choćby – narracje poświęcone Custerowi stanowiły gotowy prototyp postaci z Trylogii. Od początku do końca jest to biografia watażki – pierwsze sukcesy Custera podczas wojny domowej polegały na skutecznych działaniach pościgowych w małych oddziałach jazdy[7], potem niechlubnie wsławił się podczas pacyfikowania ludności cywilnej w dolinie Shenandoah; klęska nad Little Bighorn była wynikiem nieudanej próby zniszczenia przeciwnika błyskawicznym rajdem i złamania rozkazów naczelnego dowództwa. Obrońcy Custera wskazywali na jego bohaterską postawę pod Gettysburgiem, a podczas wojen indiańskich na walne zwycięstwo nad Czejenami nad rzeką Washita (listopad 1868) i na szacunek, jaki wśród nich sobie zdobył, przeciwnicy – na utratę tego szacunku w wyniku licznych przeniewierstw[8], na zbyt silne nawet jak na standardy wojny z Indianami łamanie zasad honorowych (nad Washitą zginęły głównie kobiety i dzieci, najpewniej też Custer zaatakował pokojowo nastawioną grupę Czejenów[9]) czy też na graniczący ze zdradą incydent latem 1868 roku, gdy Custer samowolnie porzucił swój oddział. Temat zagończyka, zdrajcy i bohatera, zamęczonego przez barbarzyńców, jest jednym z tematów amerykańskich otaczających Sienkiewicza – i właściwie gotowym surowcem kilku wątków i postaci z Trylogii, nie tylko Kmicica.

Podobnie potraktowanym tworzywem mogła być też sylwetka płk. Ranalda S. Mackenziego, oficera, którego cała kariera od czasu wspólnej edukacji w West Point związana była z postacią Custera, i który pod wieloma względami stanowił jego antytezę[10]. Współczesny popularyzator dziejów Zachodu, S. C. Gwynne, napisał, że Mackenzie najczęściej wysyłany był tam, gdzie wcześniej przebywał Custer, by zaprowadzić porządek tam, gdzie on zasiał chaos[11]. Nie inaczej było po śmierci Custera nad Little Bighorn, gdy Mackenzie stał się jednym z najważniejszych dowódców prowadzących kontrofensywę przeciw Siuksom. Wcześniej w latach 1871–1874 odegrał decydującą rolę w ujarzmieniu południowych Czejenów i niepokonanych wcześniej Komanczów. W przeciwieństwie do Custera uważnie analizował indiański sposób walki, z czego wyciągał decydujące o sukcesach wnioski. Podobnie jak Custer zawołany szermierz, uwięziony jednak w niewielkim i delikatnej budowy ciele[12], znany z niezwykłej odporności na zmęczenie i ból, cechujący się wyjątkową surowością obyczajów i wyraźnie kreujący swój wizerunek wedle wzoru rycerza chrześcijańskiego, Mackenzie sprawia wrażenie bliskiego krewnego przynajmniej dwóch Sienkiewiczowskich bohaterów – Wołodyjowskiego i Skrzetuskiego. Był znacznie mniej niż Custer obecny w prasie (częściowo z powodu nieprzystępnego charakteru, częściowo z powodu braku skłonności do ogłaszania swych przygód na piśmie), niemniej jednak ranga jego przewag na Zachodzie była tak wielka, że jego postać zainteresowanemu Zachodem podróżnikowi musiała być znana.

Trzecią wreszcie godną przywołania tu postacią – nie tyle po to, by udowodnić wpływ ich biografii na tworzenie postaci z Trylogii, lecz żeby ukazać bliskość między nimi, a zatem między doświadczeniem amerykańskim a przetwarzaniem pamięci kresów Rzeczypospolitej Obojga Narodów, jest por. Gustavus Doane. Doane był jednym z kilku białych, którzy zasłynęli jako dowódcy indiańskich zwiadowców[13]. Spośród nich wyróżniły go dwie rzeczy. Po pierwsze, przez całe lata 70. nieco zapomniany później w legendzie Zachodu Doane był szczególnie aktywny w prasie. Jego opisy eksploracji wąwozu rzeki Yellowstone poważnie przyczyniły się do założenia tam parku narodowego. Po drugie, to Doane dowodził oddziałem zwiadowców z plemienia Wron, który uratował z masakry nad Little Bighorn resztki oddziału mjr. Marcusa Reno i który odnalazł i pogrzebał szczątki Custera[14]. Jeżeli poszukujemy na Zachodzie bliskich krewnych Sienkiewiczowskich oficerów koronnych i litewskich dowodzących Tatarami, szczególnie Doane’a powinniśmy mieć w pamięci, jako że wśród dowódców indiańskich zwiadowców był on w czasach autora Trylogii postacią szczególnie znaną.

Czy możemy tu mówić o pierwowzorach bohaterów Trylogii? To chyba byłaby teza idąca znacznie za daleko. Wolałbym nazwać to zjawisko znalezieniem w rzeczywistości potwierdzenia historycznych opowieści i źródeł. Czy Kmicic prowadzący oddział zwiadowców tatarskich pojawiłby się bez Gustavusa Doane’a prowadzącego oddział zwiadowców indiańskich? Możliwe, że tak. Doane jednak mógł być dla Sienkiewicza swoistym dowodem na istnienie Kmicica. A to już bardzo dużo.

Przypisy

  1. Por. R. Utley, Frontier Regulars, s. 80–92.
  2. Od 1866 roku do śmierci służył w stopniu podpułkownika.
  3. Ze względu na to, że gros terytoriów indiańskich formalnie nie było częścią Stanów Zjednoczonych, a ziemiami pod ich protektoratem, wojna z Indianami była traktowana jak wojna z wrogiem zewnętrznym.
  4. Por. R. Utley, Frontier Regulars, s. 10–43.
  5. Co ciekawe, w pierwszych latach po wojnie nie zawsze oficerowie cieszący się znakomitą opinią żołnierską podczas wojny domowej dobrze radzili sobie na Zachodzie. Dobrym przykładem jest tu masakra Fettermana podczas tzw. wojny Czerwonej Chmury (grudzień 1866), gdy Indianie wybili do nogi oddział prowadzony przez odznaczonego podczas wojny domowej kpt. Williama Fettermana; sytuacja została opanowana dzięki ostrożności płk. Henry’ego Carringtona, niezbyt cenionego „oficera zza biurka” bez większego doświadczenia w polu. Prawdopodobną przyczyną brawury i klęski Fettermana były nieznajomość Zachodu i niedostosowanie sposobu walki do przeciwnika. Por. T. Clavin, B. Drury, Serce wszystkiego, co istnieje. Nieznana historia Czerwonej Chmury, wodza Siuksów, przeł. Adam Czech, Wołowiec 2017, s 361–404.
  6. Por. Stephen E. Ambrose, Crazy Horse and Custer. Parallel Lives of Two American Warriors, New York 1996 (1 wyd. 1975). Zob. także: R. Utley, Frontier Regulars; Ph. Weeks, Farewell, My Nation. American Indians and the United States in the Nineteenth Century, Chichester–Oxford 2016 (wyd. 1: 1990)
  7. Wiele na temat stylu bycia Custera na polu bitwy mówi anegdota o jednym z jego pierwszych wyczynów, pościgu za oddziałami konfederackimi gen. Johnstona; podczas przekraczania rzeki Chickahominy na dźwięk retorycznego pytania swego dowódcy, gen. Barnarda: „Ciekaw jestem, jak głęboka jest ta rzeka”, Custer wjechał konno na środek rzeki i odkrzyknął „Tak głęboka, panie generale!”.
  8. Warto nadmienić, że bezpośrednio po Little Bighorn Custer w narracjach prasowych jest postacią sporną; kult Custera-męczennika w pełni rozkwita dopiero w latach 80., patrz Ph. Weeks, dz. cyt., s. 260–262.
  9. Ph. Weeks, dz. cyt., s. 186, R. Utley, Frontier Regulars, s. 128-130.
  10. Zwięzły, ale rzetelny i obrazowy biogram Mackenziego– zob, S.C. Gwynne, Imperium księżyca w pełni. Wzlot i upadek Komanczów, przeł. Bartosz Hlebowicz, Wołowiec 2015, s. 329–348.
  11. Tamże, s. 331.
  12. Boleśnie też naznaczonym ranami; Mackenzie kulał, cierpiał na chroniczne bóle pleców, pod Winchesterem stracił dwa palce prawej ręki.
  13. Orrin H. Bonney, Lorraine Bonney, Battle Drums and Geysers. The Life and Journals of Lt. Gustavus Cheyney Doane, Soldier and Explorer of The Yellowstone and Snake River Regions, Chicago 1970. Zob. także: Thomas W. Dunlay, Wilki niebieskich żołnierzy. Indiańscy zwiadowcy i pomocnicy w armii Stanów Zjednoczonych w latach 1860–1890, przeł. Bartosz Hlebowicz, Wielichowo 2014, s. 67, 108.
  14. Podczas pobytu Sienkiewicza w Stanach Doane odznaczył się jeszcze podczas pościgu wojsk amerykańskich za Indianami z plemienia Nez Percé w sierpniu i wrześniu 1877 roku.