Sienkiewicz i Iberowie
Konrad Niciński (Instytut Badań Literackich PAN)

Sienkiewicz i Iberowie
Konrad Niciński (Instytut Badań Literackich PAN)

Chyba równie ważnym (albo niewiele mniej ważnym) przejawem kalifornijskich fascynacji Sienkiewicza było jego zderzenie z kulturą iberofońską. Tym ważniejszym, że w przeciwieństwie do spotkania ze światem traperów, było ono, o czym świadczą zapisy w Listach i w korespondencji, nieoczekiwane. Sienkiewicz poznaje Kalifornię jednak początkowo przez optykę Stanów Zjednoczonych. A iberofońscy ziemianie nie należeli do amerykańskiej legendy Kalifornii – oni po prostu tam od kilku pokoleń mieszkali. Początkowy dystans, poczucie wyższości ustępują rosnącemu zaskoczeniu, szacunkowi, sympatii. Sienkiewicz stopniowo dostrzega, że ma do czynienia ze zwartą społecznością, o odrębnej kulturze, raczej przypominającej szlachecką niż stereotypową „tubylczą”, cieszy się jej gościnnością, uprzejmością, poczuciem honoru[1]. W efekcie zaczyna się uczyć hiszpańskiego, a nawet smali cholewki do córki swoich meksykańskich znajomych[2]. Z perspektywy dzisiejszej bardziej może dziwić nie rosnąca sympatia, a początkowy dystans Sienkiewicza, założenie przezeń niższości Meksykanów (czy raczej hispanojęzycznych Kalifornijczyków) wobec kultury amerykańskiej.

Wydaje się jednak, że owo paradoksalne u Polaka przyjmowanie perspektywy kolonialnej, poczucia jedności cywilizacyjnej z ówczesnymi imperiami, towarzyszyło Sienkiewiczowi stale podczas dalekich podróży czy wręcz nasilało się z czasem. Dziwić może zatem, że Sienkiewicz początkowo nie zadaje pytań o rodzaj i trwałość struktur społecznych z czasów, gdy Kalifornia należała do Meksyku, nie zastanawia się nad podobieństwem sytuacji meksykańskiej i polskiej, a nawet, że nie czuje żadnej łączności z obroną katolickiej tożsamości wobec niekatolickiej nowej władzy. Niemniej jednak tak rozpoznana sytuacja staje się tworzywem nieoczywistego mimo wszystko w czasach dyskursu kolonialnego traktowania drugiej nacji jako egzotycznej, pozostającej na innych stopniu cywilizacyjnym, ale jednak mającej prawo do swoistości i odrębności, a co najważniejsze, będącej w takim samym stopniu gospodarzem tej ziemi, jak jej zdobywcy. Wydaje się, że takie rozważenie sytuacji jest charakterystyczne nie tylko dla opisu Kalifornii w Listach, ale także (a może przede wszystkim) dla opisu Ukrainy na kartach Ogniem i mieczem. Z jednej strony Sienkiewicz nie ma wątpliwości, że słuszność jest po stronie Rzeczypospolitej (zresztą z podobieństw między republikańską ekspansją może wynikać też jego utożsamianie się z amerykańskimi zdobywcami), z drugiej jednak strony Ukraina w Ogniem i mieczem jest przestrzenią trudnego współistnienia kultur, a nie koniecznej likwidacji prymitywnej kultury ukraińskiej, co jednak w świetle narracji obowiązujących w latach 80. XIX w. tak oczywiste nie jest. Nie da się chyba tego powiązać tylko z polską perspektywą narodu pod obcym panowaniem; warto zadać pytanie, czy nie jest to także lekcja, którą Sienkiewicz odebrał, zadzierzgając coraz bliższe więzi z iberofońską społecznością w Kalifornii.

Przypisy

  1. H. Sienkiewicz, Listy z podróży…, s. 298–319.
  2. List do Edmunda Leo z IX 1876, zob. Henryk Sienkiewicz, Listy, t. 3, s. 447–457. Zob. także H. Sienkiewicz, Listy z podróży… [X. Szkice amerykańskie. Z puszczy], s. 298–319.