Koleje żelazne
Wojciech Tomasik

Koleje żelazne
Wojciech Tomasik

Koleje żelazne, czy – jak oficjalnie mówiono – drogi żelazne wystawiają Prusowi świadectwo bystrego obserwatora życia, pisarza odtwarzającego realia komunikacyjne ze znawstwem i dużą troską o szczegóły. Znakomicie potwierdza to kompozycyjne opracowanie scen, które prowadzą do zerwania przez Wokulskiego znajomości z Izabelą Łęcką. Miłosne perypetie osiągają punkt zwrotny w czasie podróży pociągiem Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, w trakcie której bohater słyszy rozmowę, jaką w języku angielskim prowadzi na jego temat panna Izabela ze Starskim. Podróż zaczyna się w nerwowej atmosferze: Starski zjawia się bowiem na peronie warszawskiego dworca spóźniony, już po drugim dzwonku, czyli po sygnale oznaczającym, iż za chwilę zostaną zamknięte zarówno drzwi do wagonów, jak i te prowadzące z pomieszczeń dworcowych na peron. Niedomagający pan Łęcki niedługo zajmuje Wokulskiego rozmową, wkrótce po odjeździe z Warszawy zasypia, każąc pozamykać okna i przyćmić oświetlenie. Po kilkudziesięciu minutach pociąg staje w Skierniewicach. Konduktor otworzył drzwi, Wokulski zerwał się z siedzenia. Moment zatrzymania się wygląda tak dramatycznie przede wszystkim dlatego, że drzwi wagonów Kolei Wiedeńskiej zamykane były i otwierane na klucz – wyłącznie od zewnątrz. Praktykę tę stosowano na europejskich kolejach powszechnie, a dyktowały ją względy bezpieczeństwa: zamknięte na klucz drzwi przedziału (moment zamykania oznajmiał drugi dzwonek, trzeci sygnalizował odjazd) miały zapobiec przypadkowemu wypadnięciu pasażera w trakcie jazdy. Oznaczało to jednak, iż na odcinkach między stacjami, na których konduktorzy po zatrzymaniu się pociągu otwierali drzwi, pasażerowie nie mieli możliwości zmiany ani przedziału, ani wagonu, każdy przedział był zatem przestrzenią odizolowaną, z którą komunikować się można było wyłącznie od zewnątrz. Sytuacja, którą obrazuje scena w Skierniewicach, rysuje się wyraźniej, gdy niespodziewanie przerwaną podróż Koleją Wiedeńską porówna się z inną, odbytą wcześniej, gdy bohater przyjął zaproszenie prezesowej do odwiedzenia Zasławka. Szczegóły powieściowe wskazują, że tym razem jechał niedawno uruchomioną Drogą Żelazną Nadwiślańską, która połączyła Warszawę z Mławą i Kowlem, zaś w początkach 1878 r. (tj. w momencie, w którym rozpoczyna się akcja powieści) pozwalała rozpocząć podróż na nowo otwartym dworcu Nadwiślańskim (położonym w bezpośrednim sąsiedztwie Cytadeli). Wokulski podróżuje początkowo samotnie, obserwując przez otwarte okno rozgwieżdżone niebo. Wkrótce jednak słyszy z korytarza pukanie, po czym w drzwiach przedziału zjawia się „nadkonduktor” z pytaniem od Dalskiego o zgodę na towarzyszenie w dalszej jeździe. Udzieliwszy takiej zgody Wokulski za chwilę gości u siebie barona, który wraca z Wiednia i zdąża również do Zasławka. Dwie sportretowane w powieści drogi żelazne (Warszawsko-Wiedeńską i Nadwiślańską) różniło rozplanowanie wagonów, co Prus kompozycyjnie wykorzystuje, by poczuciem zamknięcia, jakie rośnie w Wokulskim, podnieść temperaturę przeżyć wywołanych swobodą zachowania panny Izabeli wobec Starskiego. Powieściowa mapa kolejowa obejmuje wszystkie działające na obszarze zaboru rosyjskiego drogi żelazne, przy czym dwie z nich, a mianowicie Droga Żelazna Warszawsko-Wiedeńska (na niej dochodzi do nieudanej próby samobójczej Wokulskiego) i Warszawsko-Bydgoska (bohater odbywa nią podróż przez Berlin do Paryża), zaprojektowane były dla standardowego rozstawu szyn, ułatwiającego skomunikowanie Warszawy z siecią europejską. Droga Żelazna Nadwiślańska, Warszawsko-Petersburska (podróżuje nią Ochocki, wyjeżdżający do Petersburga w sprawie testamentu prezesowej) i Warszawsko-Terespolska (którą być może udał się Wokulski do Moskwy) miały parametry, jakie obowiązywały na kolejach rosyjskich, przez co integrowały ziemie Kongresówki leżące na prawym brzegu Wisły z gospodarką Cesarstwa. Prus nie tylko różnicuje sceny, jakie rozgrywają się na Drodze Warszawsko-Wiedeńskiej i Nadwiślańskiej, ale też fabularnie wykorzystuje ważną zmianę, jaka zaszła w przebiegu tej pierwszej. Oto według pogłosek docierających do Szumana Wokulski nie wyjechał w połowie października 1879 r. do Moskwy, był natomiast widziany w Dąbrowie, gdzie – podobno – kupił laski dynamitu. Do Zagłębia bohater mógł dotrzeć bez trudu, bo miejscowość ta od 1859 r. znalazła się na głównej trasie „wiedenki” (prowadzącej odtąd z Warszawy nie do granicy, a do Sosnowca i zapewniającej styk z kolejami pruskimi). Prus sumiennie rejestruje różne drobiazgi eksploatacyjne dróg żelaznych: klasy wagonów (mowa jest o dwóch, ale niektóre pociągi miały nawet cztery), funkcje pracowników kolei (zawiadowca, nadkonduktor, konduktor, dróżnik, woźny), kolejową sygnalizację (dzwonki, latarnie na końcu składu). Kolejowa rzeczywistość powieści ma jeszcze jeden składnik: Rzecki lubi spędzać wolny czas z zabawkami, wśród których znajduje się też miniaturowy pociąg z ołowianymi pasażerami, poruszający się po ułożonych w okrąg torach. Produkcja pociągów-zabawek rozwijała się na dużą skalę od mniej więcej 1870 r., przodowały tu Niemcy, gdzie przemysł zabawkowy skupiał się wokół Norymbergi. Wyroby z Niemiec mogły trafiać do „norymberskich sklepów”, o których wspomina Rzecki, charakteryzując pokaźny posag Kasi Hopfer. Trafiały też, jak widać, do składu Stanisława Wokulskiego.

Proces o kradzież lalki; → Testamenty; → Zabawki.