MYLNA 11

Rachela Auerbach

ONI, II C

„Wspomniany powyżej policjant, zdaje się Baranowski, nie był w domu. Gospodarz jego, Mortkowicz, stary Żyd, wiedział tylko tyle, że ma on nocną służbę w szpitalu, pod groźbą zastrzelenia podał, że może w szpitalu na Stawkach, a gdy go tam nie znaleziono, oprawcy wrócili i zastrzelili starego, po czym odszukali Baranowskiego w szpitalu na Leszno 1 i oczywiście też go sprzątnęli. Poza jednym tym wypadkiem , który może być uzupełnieniem akcji przeciwko trzynastce, wszystkie inne są zupełnie niewytłumaczone. Na ul. Mylnej 11 wystrzelano z jednego mieszkania cztery osoby, ojca paralityka, który nie mógł na wezwanie zejść wyrzucono przez okno, po czym na dole poczęstowano go kilku kulami. Na ulicy Krochmalnej padły dwie kobiety, synowa z teściową, podobno przebywające przez pewien czas po polskiej stronie. Piekarz Wilner, wyciągnięty dla egzekucji z więzienia na Gęsiej, miał być podobno jakiś wpadunek ze szmuglem. O dentyście z Pawiej ulicy (wyciągnięto go w bieliźnie, wsadzono do auta i pod Pawiakiem położono aż pięciu strzałami. Scenę egzekucji widziała osoba z sąsiedztwa przez szparę w bramie.” (s. 160)

 

Abraham Lewin

ONI, II D/ III (30.05.1942)

„W domu przy Mylnej 11 zostało zabitych czterech mężczyzn z jednego mieszkania: stary Żyd Wilner, jego syn i zięć Różycki oraz jego sublokator. Stary Wilner był częściowo sparaliżowany. Ze strachu stracił mowę i nie mógł się poruszać. Niemcy posadzili go na krześle i zrzucili go z drugiego piętra. Staruszek poniósł śmierć na miejscu.” (s. 88)

ONI, III A (31.07.1942)

„Dziesiąty dzień rzezi, bez precedensu w naszych dziejach. Wczoraj złapali wielu urzędników. Kierowniczka szopu Toebbensa, Neufeldt, zatrzymała mnie na rogu Mylnej 11 i doprowadziła do oficera. Legitymacje ŻSS <nie przedstawiają już żadnej wartości>. […] Wyganiają starców z ich schroniska przy Nowolipkach 52. odstawionych na plac przeładunkowy dzielą na zdolnych do pracy, zdolnych do życia i nienadających się do transportu. Tych ostatnich zabijają na miejscu. Z kamienic przy Ogrodowej 27, 29, 31 zabrali około 2000 ludzi. Zabrali również z Internatu przy

Ogrodowej 27. […] W naszej kamienicy pewna kobieta na skutek głodu rzuciła się z trzeciego piętra. Z Waliców i Grzybowskiej zabrali około 3000 ludzi. Nie zwracali żadnej uwagi na dokumenty.” (s. 180)

Władysław Szpilman

JA/ONI, II D

„Naprzeciwko nas mieszkała rodzina kupiecka, którą dobrze znaliśmy z widzenia. Gdy i tam rozbłysło światło i SS-mani w hełmach, z gotowymi do strzału karabinami maszynowymi wtargnęli do pokoju, mieszkańcy siedzieli, tak jak i my jeszcze przed chwilą, przy stole, nie poruszając się z przerażenia. Dowodzący oddziałem podoficer odebrał to jako osobistą obrazę. Aż odebrało mu mowę z oburzenia. Stał oniemiały, ogarniając spojrzeniem siedzących przy stole i dopiero po upływie chwili wrzasnął rozzłoszczony: – Wstawać! Podnieśli się tak szybko, jak tylko mogli, z wyjątkiem ojca rodziny, staruszka ze sparaliżowanymi nogami. Podoficer kipiał z wściekłości. Zbliżył się do stołu, oparł oń obiema rękami, wbił sztywne spojrzenie w sparaliżowanego i ponownie wrzasnął: – Wstawać! Stary człowiek wsparł się mocno na poręczach, podejmując rozpaczliwe wysiłki, lecz bez skutku. Nim zdążyliśmy zorientować się w sytuacji, Niemcy rzucili się na niego, poderwali go z fotelem w górę, wynieśli na balkon i zrzucili z trzeciego piętra na ulicę. Matka krzyknęła, zasłaniając sobie oczy. Ojciec odbiegł od okna daleko w głąb pokoju. Halina pośpieszyła ku niemu, a Regina objęła matkę ramieniem i powiedziała rozkazującym tonem całkiem głośno i bardzo wyraźnie: – Spokój! Nie mogliśmy z Henrykiem oderwać się od okna. Widzieliśmy starca, gdy wisiał jeszcze przez sekundą w fotelu nad ulicą, a później, gdy z niego wypadł, usłyszeliśmy osobno uderzenie fotela o bruk i odgłos chlaśnięcia ludzkiego ciała o płyty chodnikowe. Staliśmy w bezruchu, niezdolni do cofnięcia się czy też do odwrócenia wzroku od tego, co tam się działo. Jednocześnie SS-mani wyprowadzali już parą tuzinów mężczyzn na ulicę.” (s. 75-76)

Emanuel Ringelblum

ONI, IV

„Drugim takim szlachetnym typem spośród polskich kierowników szopów jest Ryszard G. [Gerard Brunon Gadejski], współwłaściciel szopu trykotarskiego, występującego na zewnątrz pod firmą Niemca Müllera. Ów Ryszard przyjął do szopu bezinteresownie dużo osób spośród malarzy i plastyków żydowskich. Gdy wyłoniły się trudności aprowizacyjne na terenie szopu, którego teren mieszkalny był jakby wysepką żydowską wśród otaczających go „dzikich” lub aryjskich domów, pan Ryszard codziennie przywoził środki żywnościowe, które rozdzielał bezpłatnie wśród biednych i po cenach umiarkowanych wśród pozostałych członków szopu.” (s. 115)

ONI, III

„Kiedy zaczęła się akcja likwidacyjna w Warszawie, [Maks] Wiskind zapisał się do szopu grafików żydowskich, który działał pod nazwą Müller [ul. Mylna 11]. W sierpniu 1942 r. przyszło SS z Ukraińcami i zabrali cały szop Müllera. Zabrano wtedy większość grafików żydowskich, wraz z nimi utalentowanego reżysera Wiskinda.” (s. 220)

Bibliografia

– Rachela Auerbach, Pisma z getta warszawskiego, wstęp i opracowanie Karolina Szymaniak, ŻIH, Warszawa 2016.

– Abraham Lewin, Dziennik, wstęp i opracowanie K. Person, Warszawa 2016.

– Śmierć miasta. Pamiętniki Władysława Szpilmana 1939-1945, oprac. J. Waldorff, Warszawa 1946.

– Emanuel Ringelblum, Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, tom 29a Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, oprac. E. Bergman, T. Epsztein, M. Siek, Warszawa 2018.