Rosjanie w Warszawie
Agnieszka Bąbel

Rosjanie w Warszawie
Agnieszka Bąbel

[Ilustracja ze zbiorów Biblioteki M.St. Warszawy]

Realistyczny obraz Warszawy lat 80-tych XIX wieku na kartach Lalki badacze przyrównują do starannie wyretuszowanej fotografii. Przy całej faktograficznej skrupulatności autora, powieść świadomie pomija ogromną liczbę elementów świata przedstawionego, które wiążą się z obecnością zaborcy.
W Lalce jedynym bohaterem, którego określa się jako Rosjanina, jest rubaszny przyjaciel Wokulskiego, kupiec Suzin. Tymczasem w latach 80-tych ok. 3 % mieszkańców Warszawy stanowili Rosjanie, i to nie licząc oddziałów stacjonującej tu armii. Charakterystyczne, że o wojskowym, którego Wokulski spotkał na święconym u hrabiny Karolowej, mówi się krótko „jenerał”, nie dodając żadnych informacji na temat armii, w której służył. Urzędnicy, uczniowie, studenci byli przymuszani do noszenia uniformów rosyjskiego kroju. Zaborcy szczególnie dbali o nadanie kolei rosyjskiego charakteru: Rosjanami obsadzali wszystkie posady kolejowe, wyłącznie po rosyjsku drukowali rozkłady jazdy pociągów, by sugerować podróżnym, że są już w Cesarstwie.

Charakterystyczne niedomówienia obejmują również architekturę. W Warszawie Prusa są liczne odwiedzane przez bohaterów kościoły, ale nie ma cerkwi, których było wówczas kilkanaście (np. sobór i cerkiew przy ul. Długiej, cerkiew przy ul. Miodowej i na Podwalu) – codziennie odbywały się w nich nabożeństwa i biły dzwony. W powieści mówi się o pomnikach polskich, demonstracyjnie nie wspomina się natomiast o rosyjskich (które znajdowały się w reprezentacyjnych miejscach miasta, jak np. pomnik Katarzyny II w Ogrodzie Belwederskim, pomnik Iwana Paskiewicza przez Pałacem Namiestnikowskim – dziś Prezydenckim). W czasie spaceru po reprezentacyjnej ulicy Warszawy Wokulski nie dociera do Zamku Królewskiego, mieszczącego w sobie siedzibę namiestnika, a w skrzydle od strony placu – koszary, zaś wyglądając przez okna swojego mieszkania bohater nie widzi przerobionej fasady Pałacu Staszica, której klasycystyczny styl gubernator Apuchtin postanowił „zruszczyć” bizantyjskimi ozdobami (komentowanymi zjadliwie przez współczesnych, którym przywodziły na myśl „kolorowe ręczniki jarosławskie”). Opisując wystawy sklepowe Prus nie mówi też nic o jaskrawym kolorze szyldów, który został narzucony urzędowo jako reakcja zaborcy na ponury, czarno-biały wygląd magazynów w latach żałoby narodowej, ani o tym, że musiały one być napisane po rosyjsku lub przynajmniej dwujęzyczne, zaś urzędnicy pilnowali bardzo skrupulatnie, by litery polskie nie były przypadkiem większe od rosyjskich.

Lalce nie widzi się i nie słyszy ruszczyzny. Zwroty rosyjskie pojawiają się tylko w wypowiedziach przybyłych z Moskwy „prykaszczyków”, czyli subiektów (Polki to sama prelest – ros. ‘rozkosz’, ‘cudowne’) lub Suzina. Pewne charakterystyczne echa rosyjskiej wymowy i składni można znaleźć w słowach sędziego pokoju podczas procesu o lalkę (Tak i cóż?; U was była ta lalka?; Nu, tak…), co dla wprawnego ucha współczesnych czytelników wyraźnie świadczyło o jego narodowości. Tymczasem rosyjski był obowiązkowym językiem warszawskiej ulicy, urzędu i szkoły. Polszczyznę dopuszczano zasadniczo wyłącznie w teatrze i w kościele, na pewno jednak nie w sądzie, gdzie językiem rozprawy był rosyjski, a tym, którzy go nie znali, obowiązkowo musiał towarzyszyć tłumacz z urzędu.
Bohaterowie powieści konsekwentnie ignorują wprowadzony przez zaborcę kalendarz. Tymczasem na obwieszczeniach czy w czasopismach podawano wówczas podwójny system datowania: według nowego stylu, obowiązującego w Europie, i starego, rosyjskiego, jeszcze sprzed gregoriańskiej reformy kalendarza, co w roku 1878 dawało różnicę 12 dni. Obchodzono również bardzo liczne święta prawosławne i państwowe, tzw. galówki, które były dla uczniów i studentów dniami wolnymi od nauki, a dla urzędników – od pracy. Do ich charakterystycznych elementów należały obowiązkowe nabożeństwa prawosławne, przyozdabianie domów rosyjskimi flagami i jaskrawe oświetlanie ulic – nawet w rynsztokach płonęły łojówki, z których układano inicjały przedstawicieli rodziny panującej. Na rok przypadało ok. 50 takich galówek – w czasie trwania akcji powieści Prus nie wspomina ani jednej.

Rosjanie mieszkający w Warszawie tworzyli raczej zamkniętą społeczność, dość rzadko stykającą się z Polakami na gruncie towarzyskim. Mieli własne kluby i towarzystwa (np. osobne, działające od 1866 r. Rosyjskie Towarzystwo Dobroczynności). Akceptowanymi społecznie miejscami spotkań Polaków i Rosjan na „neutralnym gruncie” były: teatr, wyścigi (na które zresztą z tego też powodu patrzono czasem niechętnie) oraz Klub Myśliwski.
Widoczne na kartach Lalki demonstracyjne ignorowanie świata rosyjskiego było odpowiedzią polskich pisarzy i publicystów na zakaz umieszczania w tekstach rosyjskich nazwy „Polska”, którą od lat 70-tych XIX wieku zastępowano tam określeniem Priwislinie, Priwislinskij Kraj (Kraj Nadwiślański). Właśnie w wyniku tej umowy społecznej w realistycznej powieści Prusa brakuje bardzo wielu realiów miasta żyjącego pod zaborami.

Cenzura; → Język ezopowy; → Pomniki; → Rosja; → Suzin.

Bibliografia

  1. A. Zaleski, Towarzystwo warszawskie. Listy do przyjaciółki przez baronową XYZ, Warszawa 1971.
  2. A. Tuszyńska, Rosjanie w Warszawie, Warszawa 1992.