STAWKI 6/8 (SZPITAL)

ul. Stawki 6/8. Oczekujący na deportację do obozu zagłady w Treblince (Fot. NN, VII-IX.1942) [Fotografia pochodzi ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego im. E. Ringelbluma w Warszawie.]

ul. Stawki 6/8. Oczekujący na deportację do obozu zagłady w Treblince (Fot. NN, VII-IX.1942) [Fotografia pochodzi ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego im. E. Ringelbluma w Warszawie.]

 

Rachela Auerbach

ONI, II C

„Wspomniany powyżej policjant, zdaje się Baranowski, nie był w domu. Gospodarz jego, Mortkowicz, stary Żyd, wiedział tylko tyle, że ma on nocną służbę w szpitalu, pod groźbą zastrzelenia podał, że może w szpitalu na Stawkach, a gdy go tam nie znaleziono, oprawcy wrócili i zastrzelili starego, po czym odszukali Baranowskiego w szpitalu na Leszno 1 i oczywiście też go sprzątnęli. Poza jednym tym wypadkiem , który może być uzupełnieniem akcji przeciwko trzynastce, wszystkie inne są zupełnie niewytłumaczone. Na ul. Mylnej 11 wystrzelano z jednego mieszkania cztery osoby, ojca paralityka, który nie mógł na wezwanie zejść wyrzucono przez okno, po czym na dole poczęstowano go kilku kulami. Na ulicy Krochmalnej padły dwie kobiety, synowa z teściową, podobno przebywające przez pewien czas po polskiej stronie. Piekarz Wilner, wyciągnięty dla egzekucji z więzienia na Gęsiej, miał być podobno jakiś wpadunek ze szmuglem. O dentyście z Pawiej ulicy (wyciągnięto go w bieliźnie, wsadzono do auta i pod Pawiakiem położono aż pięciu strzałami. Scenę egzekucji widziała osoba z sąsiedztwa przez szparę w bramie.” (s. 160)

 

Stanisław Gombiński

ONI, III B (11-12.09.1942)

„Nadchodzi piątek, sobota [11-12.09.1942], posterunki trwają. W sobotę rano – czyszczenie szpitala, szpital na Stawkach [8], przylegający do Umschlagu, znajduje się w zasięgu władzy tamtejszej, tak spowodowała topografia miejsca. Początkowo, przed Wysiedleniem, tam mieściły się oddziały zakaźne, od Wysiedlenia, od chwili wyłączenia Leszna, w tym budynku mieszczą się wszystkie oddziały: wewnętrzny, chirurgiczny, dziecinny. Przez cały czas szpital korzysta ze względnej swobody, korzysta się z jego pomieszczeń, by tam pod pozorem choroby chwilowo umieszczać [ukrywanych], ze zmieniających się grup lekarzy, pielęgniarek, personelu – by w białych fartuchach szmuglować na wolność ludzi z Umschlagu. Imprezy to trudne i niebezpieczne, wciąż odbywają się kontrole, obawia się następstw kierownictwo szpitala, obawia się wpadunku [sic] grupa lekarzy, wychodzących na zmianę do ghetta, ale przecież „te numery odchodzą”.

Od początku czworoboku, od niedzieli, obsada szpitala trwa na swych posterunkach bez zmiany, uwięziona. Czekają, co będzie. W sobotę rano [12.09.1942] wpadają do szpitala SS-owcy, każą ładować chorych na nosze i nieść ich do wagonów. Z jakim pośpiechem wykonuje się ten rozkaz, jak uwijają się ordynatorzy, lekarze, lekarki, pielęgniarki, personel kuchenny i administracyjny. Kłusem biegną z noszami, nosze nie są zbyt ciężkie, chorzy są odpowiednio przygotowani do dalszej kuracji. Szpital oczyszcza się w ciągu 2-3 godzin, pozostają w nim lekarze, pielęgniarki, personel i puste, ciepłe jeszcze łóżka. Z kolei groźba wisi nad tą grupą kilkudziesięciu osób, nie przyniesiono im numerków przy rozdawaniu ich w Gminie. Tkwią na straconym posterunku. Ratuje ich przytomność umysłu Szmerlinga, zanim ktoś z opiekunów się zorientował, widząc i wiedząc, co się święci, formuje z całej tej gromady oddział i na własną odpowiedzialność, sam ryzykując, każe wyprowadzić go do ghetta, poza posterunki strażnicze, do bloku mieszkalnego pracowników Wydziału Zdrowia. Są ocaleni. Zaskoczył Niemców, każdy myślał, że Szmerling działa z czyjegoś rozkazu.” (s. 116-117)

Janusz Korczak

ONI, II D

„Władze kazały opróżnić szpital na Stawkach. A pani naczelna ma przyjąć na Żelazną ciężko chorych ze Stawek.” [Pam., s. 123]

Ludwik Hirszfeld

JA, III A

„Piszę podanie o pozwolenie na kurs dokształcający ze względu na epidemię. Doktor Milejowski uzyskuje pozwolenie od Hagena. Nie jest to zezwolenie ostateczne, ale nie prosimy o dalsze, władzom nie należy zanadto leźć w oczy. Opracowuję program, zwołuję ordynatorów szpitala, przyciągam niektórych kolegów z miasta i organizuję czwarty i piąty rok studiów. Następnie udaję się do prezesa Czerniakowa i oświadczam, że wykłady dojdą do skutku, ale byłoby słuszniejsze, gdyby one były wyrazem wysiłku społecznego, a nie wykładowców. Prezes Czerniaków to rozumie i zatwierdza preliminarz budżetowy. Pieniądze, wbrew tradycjom gminy, były wypłacane regularnie; na naukę i nauczanie Żydzi nie szczędzili.

Akcję tę wiążę z organizacją mojej pracowni w szpitalu. Gdy przybyłem, otrzymałem z początku kącik przy oknie, a później jeden maleńki pokoik. Tymczasem zlikwidowano kwarantannę i szpital otrzymał nowy gmach na Stawkach. Otrzymałem na pracownię pięć pokoi, przy pracowni urządziliśmy salę wykładową. Tworzymy też pracownię badania głodu pod kierownictwem doktorów Fliederbauma i Apfelbauma.” (s. 321 – 322)

ONI, III A

„Odbyło się szereg konferencji w celu ustalenia procedury dostarczania ofiar. Gminie nie powiedziano, ilu ludzi ma podlegać wysiedleniu, targowano się tylko o kontyngenty dzienne. Jednocześnie zarządzono gwałtowną ewakuację szpitala zakaźnego na Stawkach, gdzie miała być stworzona stacja przeładunkowa. Na ewakuację szpitala z tysiącem pięciuset chorymi dano początkowo jeden dzień, przedłużono następnie o jeszcze jeden. Na konferencjach z gminą ustalono, jakie kategorie ludności nie będą podlegały przesiedleniu: pracownicy gminy, Wydziału Zaopatrywania, Służby Porządkowej i Izby Lekarskiej. W tym okresie łudzono się, że i rodzice pracowników wymienionych kategorii będą obronieni.” (s. 413)

JA, III A/III B

„Szpital na Stawkach, obecnie miejsce przeładunkowe, w którym umieszczano ludzi schwytanych na ulicy, przedstawiał obraz, wobec którego niczym jest piekło dantejskie. Dostęp zamykał kordon Służby Porządkowej. Przed gmachem tłumy zrozpaczonych ludzi wywołujących nazwiska swych bliskich, w oknach zrozpaczone i oszalałe ze strachu tłumy porwanych.” (s. 416)

Perec Opoczyński

ONI, III C (13.09.1942)

„Dziś, drugiego dnia Rosz ha-Szana, wysłano chorych ze szpitala [Stawki 6/8], przede wszystkim dzieci (Uważa się to za znak, że „akcja” się kończy). Tak miało też być w Krakowie i w Lublinie.” (s. 295)

Henryk Makower

JA/ONI, III A

„Po kilku dniach zwaliło się nowe nieszczęście na szpital, otóż Michalsen wydał zarządzenie, aby szpital <Czyste> na Stawkach przeniósł się w ciągu 24 godzin. Część jego poszła na Leszno 1, na chirurgię, reszta do nas. Prawie w tym samym czasie przeniosła się do nas centrala, tj. szpital dziecięcy Bersonów i Bermanów z ulicy Śliskiej.” (s. 64)

Marek Edelman

ONI/JA, III A

„Możliwości wyjścia z Umschlagu istnieją, ale są kroplą w morzu wobec tysiącznego tłumu oczekującego ratunku. Niemcy sami stworzyli te możliwości, przenosząc do jednego z budynków szpitalik dziecięcy z „małego getta” i tworząc w swej złośliwości wobec skazanych na śmierć, małe ambulatorium dla nagłych wypadków. Co dzień rano i wieczorem zmieniają się drużyny pracowników w białych fartuchach, z dowodami pracy w ręku. Wystarczy więc ubrać kogoś w biały fartuch, a łatwo już wyprowadzić go z ekipą pielęgniarek i lekarzy. Pielęgniarki biorą dzieci na ręce podając je za swoje. Gorzej jest ze starcami. […] W karetkach pogotowia lub trumnach przemyca się więc żywych, zdrowych ludzi poza obręb Umschlagu. Niemcy zaczęli jednak sprawdzać karetki i stan zdrowia „chorych”. Wobec tego, żeby dowód był namacalny, w małym pokoiku za ambulatorium, bez znieczulenia, na żywo, łamie się nogi owym wybranym starcom i staruszkom, którzy dzięki tej lub innej prośbie, czy protekcji przeznaczeni zostają na chwilowe odroczenie śmierci.’ (s. 36-37)

ONI/JA, III A

„[…] „pomaga” też ludziom na własną rękę policja żydowska, biorąc „od głowy” za wyprowadzenie bajońskie sumy w pieniądzach, złocie, kosztownościach. Ci, których uratowano, a było ich przecież stosunkowo tak mało, wracają tu najczęściej poraz drugi i trzeci, by wreszcie zginąć w nieubłaganej głębi wagonów.

Tym niemniej ludzie ratuja się rozpaczliwie, czepiają się fartuchów przechodzących pielęgniarek, żebrząc o biały fartuch, dobijają się do drzwi szpitala, strzeżonych przez żydowskiego policjanta.

Jakiś ojciec błaga o wypuszczenie choć dziecka. Lekarz naczelny szpitala Bersonów i Baumanów, dr. Anna Braude-Heller, zabiera mu je z rąk i siłą, mimo oporu wartownika, wpycha do szpitala.

Bladą, nieprzytomną Helenę Szefner, przyprowadzoną z ostatniej blokady wciągaja tu również nasi towarzysze, by przy pierwszej okazji za legitymacją lekarską wypchnąć ją poza mury Umschlagu.” (s. 37-38)

ONI/JA, III A

„Najważniejszą i najtrudniejszą rzeczą jest przetrwać na Umschlagu moment ładowania. Transporty odchodzą rano i wieczorem – dwa razy dziennie odbywa się ładowanie. Nieprzerwany łańcuch Ukraińców otacza plac i zagarnia tysiączny tłum. padają strzały. Każdy jest celny. […] Coraz bliżej i bliżej gnają te strzały ku przygotowanym, bydlęcym wagonom. Mało! Jak oszalałe bestie pędzą Ukraińcy spowrotem przez pusty plac do gmachów. I tu zaczyna się dzika gonitwa. Nieprzytomny tłum pędzi na górne piętra, ciśnie się do drzwi szpitala, kryje się w ciemne dziury na strychu, byle wyżej i dalej od pogoni, może uda się przetrwać ten jeszcze transport, uratować jeszcze jeden dzień życia.” (s. 38)

ONI/JA, III B

„To, co się dzieje na Umschlagu teraz, gdy ratunku już nie ma żadnego i znikąd, nie daje się ująć w najmocniejsze ludzkie słowa. Sprowadzeni już wcześniej chorzy, dorośli i dzieci ze szpitalika, leżą opuszczeni w zimnych salach. Robią pod siebie i pozostają już tak w cuchnącej mazi moczu i kału. Pielęgniarki wyszukują w tym tłumie swoich ojców i matki i z dzikim jakimś błyskiem w oczach wstrzykują im dobrą, śmierć dającą morfiną. Czyjaś litościwa, lekarska ręka wlewa po kolei w rozpalone buzie obcych, chorych dzieci wodę z rozpuszczonym cjankiem. Należy jej się cześć – oddaje swój cjanek. Bo cjanek – to teraz skarb najdroższy, nieodkupiony. Cjanek oznacza cichą śmierć, ratuje przed wagonami.” (s. 42)

Adam Czerniaków

JA, II D

„Rano Gmina. 0°C. O 12-ej do szpitala na Stawkach. Prof. Hirszfeld wygłosił odczyt o krwi i rasach. Następnie dr Stein zademonstrował sekcję 30-letniej kobiety, zmarłej z wycieńczenia – matki 5-ga dzieci (ponadto 5 poronień).” (s. 256)

Mary Berg

ONI, IVA

22.IX.42’: „W dzisiejszym „Nowym Kurierze Warszawskim” wydrukowano zaledwie parę linijek tekstu o nocnym nalocie. Według gazety nie zostały trafione żadne obiekty wojskowe. Dowiedzieliśmy się jednak, że w rzeczywistości wiele instalacji wojskowych uległo doszczętnemu zniszczeniu. W getcie trafione zostały: budynek sądów przy Lesznie i szpital, sporo domów wokół Pawiaka legło w gruzach, ale większość bomb spadła na lotniska wokół Warszawy i na Dworzec Główny” (s. 303).

Bibliografia

– Rachela Auerbach, Pisma z getta warszawskiego, wstęp i opracowanie Karolina Szymaniak, ŻIH, Warszawa 2016.

– Stanisław Gombiński (Jan Mawult), Wspomnienia policjanta z warszawskiego getta, red. naukowa i wprow. M. Janczewska, Warszawa 2010, ss. 282.

– Janusz Korczak, Pamiętnik i inne pisma z getta, Warszawa 2012 (skrót: Pam.).

– Ludwik Hirszfeld, Historia jednego życia, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2011.

– Perec Opoczyński, Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, t. 31: Pisma Pereca Opoczyńskiego, oprac. M. Polit, Warszawa 2017.

– Henryk Makower, Pamiętnik z getta warszawskiego. Październik 1940-styczeń 1943, Opracowała i uzupełniła Noemi Makowerowa, Ossolineum 1987.

– Marek Edelman, Getto walczy. (Udział Bundu w obronie getta warszawskiego), Warszawa 1945.

Adama Czerniakowa dziennik getta warszawskiego 6 IX 1939 – 23 VII 1942, oprac. Marian Fuks, Warszawa 1983.

– Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tłum. M. Salapska, Warszawa 1983.