Traperzy
Kalifornia Sienkiewicza, jaka jawi się w Listach z podróży do Ameryki, wydaje się zszyta z dwóch materii – rzeczywistej i wyidealizowanej. Jeżeli stosować silny podział, co zawsze ryzykowne, zważywszy, że rzeczywiste i wyidealizowane przeplata się niemal zawsze w obrazie literackim, to rzeczywiste będzie najsilniej związane z zastałymi stosunkami społecznymi, wyidealizowane – ze zderzeniem z naturą. Zderzenie z naturą, kolonizacja dzikiego lądu, jest jednak czymś, czego Sienkiewicz się spodziewał, czemu towarzyszyła legenda dzikiej Ameryki traperów i niedźwiedzi, z którą w pamięci Sienkiewicz do Stanów przyjechał. Stąd w tych fragmentach Listów najbardziej przeplata się chyba wyidealizowany i skomponowany przez artystę model zetknięcia się Europejczyka z dziką Ameryką z autentycznym zachwytem i zadziwieniem, a zatem wyobrażenie z doświadczeniem.
Owo wyobrażenie jest widoczne nie tylko w kompozycji, wyraźnie zbudowanej wokół przeistaczania się Sienkiewicza w prawdziwego trapera, bardziej może nawet – w samym obrazie trapera. W rzeczywistości Kalifornii końca lat 70. traperzy bowiem byli gatunkiem ginącym.
W sensie ścisłym koniec fachu traperskiego na Zachodzie miał miejsce prawie dwa pokolenia wcześniej. Ostatni zjazd traperów, zwiastujący koniec fachu traperskiego, obyczajów i etyki z nim związanej, miał bowiem miejsce w roku 1840[1]. Traperzy, czyli myśliwi specjalizujący się w polowaniu na zwierzęta futerkowe i handlu ich skórami (stąd nazwa, od trap – pułapka), w latach 40. stracili miejsce na rynku, zarówno ze względu na podaż (zbyt wiele wybitych zwierząt, zwł. bobrów), jak i popyt (nasycenie rynku). Najgłośniejsi spośród tych, którzy pozostali na Zachodzie, przedzierzgnęli się w przewodników, pomagających wytyczać nowe szlaki dla osadników, często pracujących dla kolei i armii. Najsławniejszym ze sławnych był Kit Carson, kluczowa postać dla całej mitologii Zachodu[2]. Z perspektywy roku 1876, gdy część zdobywców Zachodu wykuwała dopiero swą legendę (Dziki Bill Hickok zginął pół roku po przybyciu Sienkiewicza do Stanów) lub jeszcze nie pojawiła się na scenie (Wyatt Earp zyska rozgłos dopiero po 1878 roku), to chyba właśnie zmarły w 1868 roku Kit Carson był w mitologii zdobycia Zachodu postacią najbardziej emblematyczną. Emblematyczną właśnie jako traper-przewodnik, nieomylny myśliwy i tropiciel, paradujący w skórach zwierząt człowiek gór, nieomylny strzelec, torujący Stanom Zjednoczonym drogę na Zachód.
Zasługa Carsona była szczególna, to on bowiem był przewodnikiem trzeciej wyprawy badawczej płk. Johna C. Frémonta (pierwszych dwóch zresztą także), badawczej tylko z nazwy, jako że to podczas niej Frémont poprowadził antymeksykańskie powstanie w Kalifornii, które przy późniejszym wsparciu floty i wojsk liniowych USA doprowadziły do przejęcia Kalifornii przez Amerykanów. Wyprawa ta, jak to ze zwycięskimi wyprawami zdobywczymi bywa, obfitowała w zdarzenia, które potem stały się symbolem bądź legendą – pokłosiem tego jest choćby flaga Kalifornii (niedźwiedź, którego ujrzeli Carson i Frémont po dotarciu nad wybrzeże), czy też nazwanie wejścia do portu San Francisco Złotymi Wrotami (tak rzekomo Frémont nazwał dzikie jeszcze ujście zatoki o wschodzie słońca)[3]. Najgłośniejszym wyczynem Carsona podczas kampanii kalifornijskiej (już w czasie regularnych działań zbrojnych) było przejście boso trzydziestu kilometrów w dwanaście godzin z prośbą o odsiecz, co pozwoliło wojskom amerykańskim wyjść z najbardziej krytycznego położenia podczas całej kampanii[4].
Od lat 50. wiele wyczynów Carsona, często zmyślonych, stało się kanwą literatury popularnej najniższej jakości i najszerszego obiegu, co uczyniło go bodaj najbardziej rozpoznawalnym bohaterem Zachodu[5]. Sienkiewicz mógł poza tym znać dzieło niemal równie poczytne, a znacznie poważniejsze, o nietypowym jak na bestseller tytule Raport on the Exploring Expedition to the Rocky Mountains in the Year 1842 and to Oregon and North California in the Years 1843–44. Jak sama nazwa wskazuje, formalnie był to raport z dwóch pierwszych wypraw, złożony przez Frémonta Kongresowi Stanów Zjednoczonych. Dziełko to, o efektownej fabule i narracji, przypominające raczej powieść przygodową niż raport[6], doczekało się jeszcze w latach 40. trzech wznowień. Być może tam należy szukać źródeł niektórych klisz narracyjnych charakterystycznych dla opowieści z Dzikiego Zachodu, zwłaszcza figury przybysza z zewnątrz, który pod wpływem znającego dzikie ostępy na wylot „mądrego prostaczka” sam staje się herosem nowych terytoriów. Tak właśnie w raporcie wystylizowany jest Frémont (mądrym prostaczkiem jest oczywiście Carson).
Dalekie echo tego modelu znaleźć można na kartach Listów z podróży do Ameryki[7]. Co prawda, Sienkiewicz traktuje siebie skromniej niż Frémont, nie można tu mówić o tak daleko idącej heroizacji, brakuje też tak wyrazistej postaci „nieuczonego mistrza”, jaką jest Carson, jednak przy innych proporcjach schemat podróży na Zachód jako rytuału przejścia jest podobny, podobnie też definiowany jest kanon cech męskich. Wydaje się, że w tej i podobnych narracjach, generalnie współczesnych Sienkiewiczowi i mniej lub bardziej przedstawianych jako odbicia rzeczywistych wydarzeń, można szukać źródeł amerykańskiej relacji Sienkiewicza bardziej niż choćby u Coopera, gdzie jednak biały bohater jest konsekwentnie od początku człowiekiem dwóch kultur (inna sprawa, że autor Raportu Frémonta, ktokolwiek nim był, z pewnością zaciągnął dług u Coopera, przedstawiając Carsona, jednak to inny model bohatera). Ten model – stawania się „człowiekiem dziczy” nie po to, by odrzucić cywilizację, lecz po to, by stać się właśnie człowiekiem dwóch kultur, nosicielem europejskich wartości i prawdziwym mężczyzną, zdolnym poradzić sobie z każdym wyzwaniem – pojawi się potem zresztą w literaturze polskiej, przede wszystkim w Na przełęczy zaprzyjaźnionego z Sienkiewiczem Stanisława Witkiewicza, gdzie cała struktura narracyjna wokół bohatera-narratora sprawia wrażenie bliźniaczo podobnej do Listów z podróży do Ameryki[8].
Warto zadać pytanie, czy podobny proces nie dzieje się w uniwersum Trylogii, zwłaszcza na kartach Ogniem i mieczem. Wszyscy bohaterowie: Skrzetuski, Wołodyjowski, Zagłoba, Podbipięta – są przybyszami z innych części Rzeczypospolitej. Próba życia na kresach Rzeczypospolitej z każdego z nich wydobywa najlepsze jego cechy, rozmaicie zresztą ujęte, nie czyni go jednak kimś innym. Przede wszystkim zaś nie przeistacza go całkowicie w człowieka dziczy, wydaje się jednak, że bez zwycięskiego starcia z dzikością kresów żaden z nich nie mógłby być w pełni rycerzem Rzeczypospolitej[9].
Fascynacja światem traperów składa się zatem chyba z kilku warstw. Na pewno traper Sienkiewicza jest – przez wizerunek Carsona – nosicielem cech zdobywcy kresów, nie tylko myśliwym polującym na bobry. Na pewno jednak jest też myśliwym polującym na bobry. To znaczy – jest nosicielem cech tej Ameryki kresowej, która przemija. Wydaje się, że nieodległe znaczenie ma też fragment Listów o wędrówce przez pustynię z Indianinem z ginącego plemienia[10]. Przy całej protekcjonalności, z jaką potraktowano postać Indianina, jest w owym fragmencie też nostalgia za światem, który właśnie przemija, a którego Sienkiewicz poznać w zasadzie nie zdążył. Jest też, choć nakreślona mimochodem, zawarta w nim świadomość niszczenia przez postępującą cywilizację kultury amerykańskich kresów; tak jakby Sienkiewicz chciał, żeby faza zdobywania Zachodu nigdy się nie skończyła. Wydaje się, że to, jak Sienkiewicz ukazuje etos trapera, jest właśnie takim zaklinaniem nieuchronnego, próba zamrożenia procesu zdobywania Zachodu w wiecznym Teraz. Wreszcie jest tu i teraźniejszość, poczucie, że proces zdobywania Zachodu wciąż się toczy, a owa edukacja traperska, którą Sienkiewicz przechodzi w Kalifornii, czyni zeń uczestnika tego procesu, a być może także – nosiciela traperskiego etosu.
Przypisy
- H. Sides, Krew I burza. Historia z Dzikiego Zachodu, przeł. Tomasz Ulanowski, Wołowiec 2016, s. 62
- Popularną, acz znakomicie udokumentowaną i rzetelnie podsumowującą stan badań monografią Carsona, jest cytowana wyżej Krew i burza Hamptona Sidesa.
- Tamże, s. 116–117.
- Tamże, s. 241–245.
- Tamże, s. 273–280.
- Obecnie przyjmuje się, że jego współautorką była niezwykła żona Frémonta, uważana za jedną z najbłyskotliwszych umysłowości Waszyngtonu tej epoki, Jessie Benton Frémont.
- Idzie tu zwłaszcza o „listy” VIII i IX (Szkice amerykańskie, ten drugi z podtytułem Z puszczy), przedstawiające autora jako adepta sztuki traperskiej. Patrz także list do Edmunda Leo z września 1876 roku: H. Sienkiewicz, Listy, t. 3, s. 450–455.
- Notabene Witkiewicz jest autorem heroizowanego portretu Sienkiewicza przedstawionego jako myśliwy na kalifornijskiej pustyni.
- Tu warto wspomnieć, ze podobna etyka męża zbrojnego w służbie Rzeczypospolitej obarczonej misją dziejową pojawia się w narracji Frémonta – w odróżnieniu od znacznie mniej patetycznych relacji amerykańskich Sienkiewicza czy też tatrzańskich Witkiewicza.
- Robert M. Utley, Frontier Regulars. The US Army and the Indians, 1866–1891, Bloomington–London 1977 (1. wyd. New York 1973), s. 44–58; 111–115.