LUBECKIEGO

 

Ul. Lubeckiego widok w kierunku Pawiej od Gęsiej. Ruch uliczny w ghetcie przed wysiedleniem (Fot. Archiwum Ringelbluma, 11.03.1942) [Fotografia pochodzi ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego im. E. Ringelbluma w Warszawie.]

Ul. Lubeckiego widok w kierunku Pawiej od Gęsiej. Ruch uliczny w ghetcie przed wysiedleniem (Fot. Archiwum Ringelbluma, 11.03.1942) [Fotografia pochodzi ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego im. E. Ringelbluma w Warszawie.]

 

Stanisław Gombiński

ONI, III A  (lipiec 1942 – pierwsze dni akcji)

„Pierwsze dni przebiegają trwożnie. Już oczyszczone wielkie skupiska, już zniknęły największe punkty uchodźców polskich, niemieckich, czeskich. Już wywieziono mieszkańców Domu Starców z Nowolipek – dawny Dom z Górczewskiej [istniejący do 1940 r. Dom Starców przy ul. Górczewskiej 9, dziś Wawelberga 10] – już nie ma Głównego Domu Schronienia dla Dzieci [ul. Dzielna 39], gdzie kilkaset sierot się znajdowało. Wywieziono starców, wywieziono dzieci. Wysiedlenie zaczyna działać systematycznie, w porządku ulic, nie sięgnęło jeszcze do centrum, operuje na peryferiach. Porządkowi grasują na Stawkach, Miłej, Lubeckiego, Ostrowskiej, Wołyńskiej, to daleko od Leszna, Żelaznej, Grzybow[ski]ej.” (s. 77-78)

ONI, III B

„Pozostają ci, którzy odpadli [nie dostali „numerków na życie”]. Jeszcze nie idą na Umschlag, „zobaczy się”, co się z nimi zrobi. Mają oni zająć kilka domów na ul. Ostrowskiej i tam czekać wyroku.

Selekcja trwa przez niedzielę i poniedziałek, w poniedziałek [07.09.1942] o zmierzchu kończy się. Ale w domach czworoboku jeszcze pozostało tysiące ludzi, to ci, którzy – przekonani o bezcelowości stanięcia do selekcji – skryli się, pozostali w mieszkaniach. Przeważnie kobiety z dziećmi, starsi, dzieci, chorzy.

Posterunki stoją wzdłuż czworoboku nadal, we wtorek rozpoczyna się czyszczenie domów, przeczesywanie mieszkań, wyławianie kryjących się. Na zewnątrz czworoboku kręcą się porządkowi, furmani, cmentarnicy, biegną na ul. Zamenhofa, od Stawek, na Gęsią, na Lubeckiego, szukają jakiegoś słabego miejsca, próbują zmiękczyć, uprosić, przekupić posterunki, by wtargnąć do strzeżonej dzielnicy i wywieźć jeszcze jedno dziecko, jeszcze jedną kobietę, jeszcze jednego starca. Zabiegi ich są czasem skuteczne. Wyciągają, szmuglują, wykradają: w wózkach cmentarnych, pod wozem, pod płaszczem. Ale jednocześnie dokonuje się oczyszczenia reszty domów, codziennie gromady ludzi są wyciągane i prowadzone na Umschlag.” (s. 113-114)

„Jest 12 wrzesień [sic], sobota po południu, posterunki dokoła czworoboku, stojące tu nieprzerwanie przez przeszło sześć dób od niedzieli rano, zwijają się i odchodzą, czworobok jest wolny. Ludzie jeszcze własnym oczom nie wierzą, biegną do domów na Wołyńskiej, Ostrowskiej, Zamenhofa, Lubeckiego, Miłej, Niskiej, Stawkach, Smoczej, gdzie pozostawili swych bliskich. Szukają. Niemców ni sprzymierzeńców już nie ma, rozlega się wiele okrzyków radości i więcej, znacznie więcej, jęków rozpaczy.” (s. 118-119)

 

Ludwik Hirszfeld

ONI, IV B (18.04.1943)

„Oczekiwane wypadki nastąpiły 18 kwietnia. Getto miało być zlikwidowane na urodziny führera. Dowódca wyznaczył początek akcji na godzinę wpół do pierwszej. W nocy granatowa policja obstawiła getto, a batalion policji niemieckiej wkroczył na Nalewki. Niespodziewanie padły z domów strzały z broni maszynowej, batalion w popłochu się wycofał. Rano, 19 kwietnia, na murach getta rozklejano odezwy wzywające Żydów do zbrojnego oporu. Pojawiły się napisy: >>Zginąć z honorem<<.

Pierwsze natarcie na getto było słabe. W godzinach popołudniowych rozpoczęła się akcja na Smoczej, Gęsiej i Lubeckiego. Niemcy usiłowali przełamać opór Żydów metodą zastraszenia, zwłaszcza, że walka była beznadziejna, a wynik z góry przesądzony. Próba zastraszenia nie udała się. Obrońcy zbudowali bunkry koło bloków domów: plac Muranowski, Franciszkańska-Nalewki, Dzika-Gęsia. Natarcia bronią pancerną nie dały Niemcom spodziewanych wyników. Czołgi wprowadzone przez bramę Nalewkowską obrzucono granatami i butelkami z benzyną. Następnego dnia Niemcy wystosowali do Żydów ultimatum. Zostało ono zlekceważone, walka zawrzała na nowo.” (s. 482-483)

 

Abraham Lewin

ONI, II D/III (30.06.1942)

„Dziś rano znowu zebrano na ulicach warszawskiego getta ciała 8 zabitych. Kilka trupów leżało na ulicy Lubeckiego. Przyprowadzono tu ofiary i tu zastrzelono. Kim oni są – tego nie wiem. Według jednej wersji, mieli to być agenci gestapo. Jeden z zastrzelonych nazywał się Miler i miał herbaciarnię przy Zamenhofa 41.” (s. 139)

ONI/JA, III A (08.08.1942)

„Zabrali dzieci z naszych internatów: z ulicy Wolność 12-14 (Ok. 1200), z Mylnej 18 zabrali Konińskiego z żoną oraz dzieci z internatu. Chcą podciąć korzenie żydowskiej ludności Warszawy w ogóle. Dziś podano już, że Niemcy przystąpili do blokady Żelaznej i Siennej. Wypędzają ze wszystkich kamienic ludzi na Miłą. Przeżyliśmy dziś strasznie <gorący dzień. Gęsia 30. Przeraża nas otępienie ludzi. Górny stracił matkę i sprzedawał talony na obiad. Smolar stracił żonę i dziecko. Tintfolwer stracił żonę, jest zrozpaczony i zdruzgotany. Z miasta dochodzą okropne wiadomości. Na Lubeckiego – 64 ofiary, na Miłej – dużo ofiar.” (s. 187)

JA/ONI, III A

„Słyszałem, że zabrali ludzi z Gminy, z wydziału aprowizacji oraz z innych wydziałów. Poinstruowano wszystkie szopy, jaką maksymalną liczbę robotników mają prawo zatrudniać. Szopowi L[andau]a wyznaczono 900. Nam nie przyznano tak mało, ale inne szopy czują się pokrzywdzone; grożą przerwaniem pracy i zwrotem surowców, gdyż z tak małą liczbą robotników nie są w stanie wykonać produkcji. Wczoraj odbyło się w Urzędzie Pracy posiedzenie z udziałem fabrykantów i SS. Z rana widziałem na Lubeckiego obwieszczenie w języku polskim (pisane na maszynie) następującej treści: <Komendant policji, oficerowie i szeregowi policjanci zostali postawieni w stan oskarżenia i w związku z tym dokonano zamachu na Jakowa Szerzyńskiego. Tego rodzaju dalsze represje będą nadal stosowane z całą bezwzględnością>.” (s. 207)

JA, III A (25.08.1942)

„Niem[cy] wraz z Ukraińcami przeprowadzili dziś łapankę w bloku Gminy, tj. na Zamenhofa, Pawiej, Gęsiej i Lubeckiego. Drżę o Orę, o matkę i wszystkich krewnych, których zostawiłem przy Pawiej 14.” (s. 206-207)

JA/ONI, III A

„W domu przy Dzielnej 7 (<Morija>), w którym mieszkają policjanci, wybuchł pożar trwający całą noc. Również dom przy Gęsiej 35a został zniszczony. Zerwał się dach, a cała frontowa część domu wkrótce się zawali. Wypadło wiele szyb w domach na pobliskich ulicach – Lubeckiego i Pawiej. Na Wołyńskiej, Miłej i Smoczej też wybuchły pożary, kilka drewnianych domów się spaliło. Nalot ten mocno dotknął Żydów, a mimo to Żydzi są jednak zadowoleni. Oczekuje się wydarzeń, które zmienią nasz los. Dziś w pierwszym dniu siódmego tygodnia trwania krwawych wydarzeń już informują nas o blokadach na terenie szopów Schultza.” (s. 215)

ONI/JA, IV A (24.09.1942)

„Wczoraj zaczęła się sprawa wyprowadzki z domów na Pawiej, Gęsiej, Zamenhofa i Lubeckiego. Nikt nie wydał rozkazu, że trzeba się wyprowadzić z tych ulic, nikt nie wyznaczył ostatecznego terminu opuszczenia tych ulic, a jednak od wczoraj odbywa się tu ruch – gorączkowa przeprowadzka. W zamian za 36 domów, jakie liczył poprzedni blok, przydzielono teraz połowę, a przy tym domy są kiepskie i w złym stanie.” (s. 226-227)

 

Perec  Opoczyński

ONI, II D (czerwiec 1942)

„Handlarze i przechodnie na Wołówce ujrzeli dziś wzruszającą do łez scenę dowodzącą żydowsko-polskiej przyjaźni.

Na chodniku przy Lubeckiego stała pobladła Żydówka, którą obejmowała i bez przerwy całowała jakaś chrześcijanka. Ta ostatnia, nie przestając tulić Żydówki, wołała: „Zandowa, Zandowa… żyjesz? Nie zastrzelili cię? Co widzą moje oczy? To ty, Zandowa!…” Kiedy chrześcijanka doszła już do siebie, powiedziała Żydówce, że tam u nich wszyscy mówili, że Zandowa zastrzelona… Już ją opłakali, i często wspominali, i zastanawiali się, gdzie też się podziały jej dzieci.

Wreszcie i Żydówka zaczęła opowiadać, jak udało jej się uniknąć śmierci. Po tym, jak ją złapali po tamtej stronie, trafiła do aresztu w gettowym więzieniu, a było to wtedy, gdy zatrzymanych rozstrzeliwali całymi grupami za murem. Po krótkim czasie dostała wyrok śmierci. Otrzymała go na piśmie. A kto miał taki papier, wiedział, co go czeka. Z biegiem dni coraz bardziej wrastała w nią śmierć. Zandowa spodziewała się, że już niebawem ją rozstrzelają. Właśnie wtedy przeprowadzono konfiskatę żydowskich futer, po której 700 więźniom darowano życie. I tak pani Zand ze Stawek (jej mąż jest w niewoli) po trzech miesiącach więzienia i codziennym gotowaniu się na śmierć została uwolniona. Chrześcijanka z tej ogromnej radości, że znów zobaczyła swoją sąsiadkę, z którą przez lata żyła w wielkiej komitywie, nie chciała już ani handlować, ani niczego kupować. Rzekła tylko, że musi czym prędzej wracać do domu, żeby powiedzieć mężowi, dzieciom i wszystkim dawnym sąsiadom ze Stawek, że Zandowa żyje…” (Pisma, s. 281)

ONI, III B (9 i 11.09.1942)

„Rozeszła się plotka, że jutro ma być obława w baraku stolarni przy Miłej i że będą użyte trujące gazy.

Po tamtej stronie rozwieszono plakaty informujące, że za kontakty z Żydami grozi kara śmierci.

Dziś jest wigilia Rosz ha-Szana. Straszliwe sceny wypędzenia rozegrały się w szopie stolarskim przy Gęsiej 30, dziewiątego września. W czasie niemieckiej kontroli wzięto setki młodych i starszych, głównie pięknych i wykształconych kobiet, i odesłano je na rzeź. SS-mani bili przy tym ofiary nahajkami, kijami i biczami, krzycząc: „Przez was już od trzech lat nie mamy życia”. To straszne wydarzenie zatrwożyło nie tylko robotników szopu.

Wtedy powiedziano, że to już koniec, że wystarczy, że wysyłka się kończy, ale blokady nadal trwają.

Dziś miały być na Lubeckiego, na Żelaznej 108 (w domu sąsiadującym z SS-manami [przy Żelaznej 103 była komenda SS, tzw. SD-Befehlstelle]) trwają łapanki.” (Pisma, s. 294-5)

ONI, I

„Cała Miła jest zapełniona chłopskimi wózkami. Zabłądziły też na Lubeckiego, Wołyńską, są w całej dzielnicy, szczególnie te z węglem.” (Dom numer 21, s. 347)

„Są już spece, do których przychodzą „zaufani” goje spod granicy, i są żydowscy przewoźnicy, co jadą przyczepami, omnibusami i różnymi rodzajami wozów.

Od rana do wieczora widzi się je na Wołyńskiej, Lubeckiego, Niskiej, Zamenhofa, a gdzie ich nie ma?

Oto przez uliczkę przejeżdża chłopski wóz. Na koźle siedzą razem Żyd z blond bródką i goj, a na jedynym siedzisku – worku z sianem – dwaj chłopcy sześcio-, siedmioletni, zakutani w szale. Patrzą smutnymi czarnymi oczkami, w których widać ślady wielu ciężkich przejść […]” (Dom numer 21, s. 353)

„[Po wrześniu 1939] Życie powróciło do prymitywnej formy sprzed tysięcy lat. Ludzie zatracili opory, wstyd i porzucili cywilizacyjne nawyki. Z ulic niósł się straszny smród. Północna część miasta, gęsto zaludniona przez żydowską biedotę, ulice: Stawki, Niska, Lubeckiego i inne, były tak zniszczone, że po trzy, cztery bloki mieszkalne naraz stały tam z oberwanymi schodami i wypalonymi wnętrzami. Z domów zostały tylko szkielety, jak ogromne straszydła. Ludność z okolic, przechodnie, którzy jakby umyślnie tam błądzili, uczynili z ruin ustęp. Wokół powstało śmietnisko, na które wyrzucano cały brud i wszystkie odpadki z zapuszczonych izb.” (Księga parówki, s. 363)

„Tu na Smoczej opłaca się uparte trzymanie domu w zamknięciu przez dwa, raz nawet przez trzy, a potem przez cztery tygodnie. Jakby nie dość tego wszystkiego, za miesiąc ów doktor znów może zechcieć zamknąć ten sam dom na Smoczej, Lubeckiego, Stawkach czy Krochmalnej. Mieszkańcy tych ulic to ludzie ubodzy, pogrążeni w rozpaczy, nie mają się komu poskarżyć. […] Nie zamyka się tylko pojedynczych domów, zamyka się pół, całą ulicę – po dwadzieścia, trzydzieści domów naraz. Na obu jej końcach stawia się płot, przy płocie policję, która rano wypuszcza za sowitą opłatą pracujących i handlujących.

Sąsiedzi w domu wzdychają i pojękują. Dzieci oblegają wyjście i czują się jak ptaszki w klatce. Ilekroć brama się otwiera, wykrada się przez nią kilkoro dzieci. Policjant przeklina, złorzeczy, krzyczy, ale wobec młodych jest bezsilny.” (Księga parówki, s. 375)

 

Marek Edelman

ONI/JA, III B

„Dnia 6 września 1942 r. wszyscy pozostali przy życiu mieszkańcy getta zostają wezwani do stawienia się w obrębie ulic: Gęsiej, Zamenhofa, Lubeckiego, Stawki. Tu ma się odbyć ostateczna rejestracja. Ze wszystkich stron ciągną czwórkami masy ludzi. […] W małym czworoboku ulic skupia się cała ludność getta: robotnicy fabryk, urzędnicy Rady Żydowskiej, służba zdrowia, pracownicy szpitali (chorzy odsyłani są bezpośrednio na Umschlag). Każdej firmie niemieckiej oraz Radzie Żydowskiej Niemcy przyznają określoną liczbę pracowników, którzy mogą pozostać. Tym wybrańcom rozdawane są numerki. Numerki oznaczają życie.” (s. 41)

 

ADRESY:

Lubeckiego 3, m. 6,   – Lubeckiego 4,   – Lubeckiego 5,  – Lubeckiego 6,   – Lubeckiego 12,  – róg ulic Gęsia/Lubeckiego, – róg ulic Miła/Lubeckiego

OBSZARY:

Obszar: kocioł: Miła/Lubeckiego/Niska,   – Obszar: Zamenhofa/Pawia/Lubeckiego  (tzw. getto szczątkowe)

TRASY:

Trasa: Lubeckiego – Pawiak – Karmelicka – Nowolipki, – Trasa: Miła – róg ulic Miła/Lubeckiego (wacha) – Miła – róg ulic Miła/Smocza (wacha),   – Trasa: róg ulic Miła/Zamenhofa – róg ulic Miła/Lubeckiego,    – Trasa: Wołyńska 21 – róg ulic Lubeckiego/Gęsia

Bibliografia

– Stanisław Gombiński (Jan Mawult), Wspomnienia policjanta z warszawskiego getta, red. naukowa i wprow. M. Janczewska, Warszawa 2010, ss. 282.

– Ludwik Hirszfeld, Historia jednego życia, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2011.

– Abraham Lewin, Dziennik, wstęp i opracowanie K. Person, Warszawa 2016.

– Perec Opoczyński, Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, t. 31 Pisma Pereca Opoczyńskiego, oprac. M. Polit, Warszawa 2017.

– Perec Opoczyński, Dom numer 21, w: Tenże, Reportaże z warszawskiego getta, przekład, redakcja naukowa i wprowadzenie M. Polit, Warszawa 2012.

– Perec Opoczyński, Księga parówki, w: Tenże, Reportaże z warszawskiego getta, przekład, redakcja naukowa i wprowadzenie M. Polit, Warszawa 2012.

– Marek Edelman, Getto walczy. (Udział Bundu w obronie getta warszawskiego), Warszawa 1945.