Afryka Sienkiewicza – niespieszny wyjazd z Europy
Gdy zerkniemy na mapę Sienkiewiczowskiej podróży, daty odwiedzania kolejnych miejsc, wreszcie niektóre listy, możemy odnieść wrażenie, że do Afryki wcale mu nie było pilno, a wszystkie znaki na niebie i ziemi starają się go skłonić do poniechania planów.
Z Krakowa wyrusza w połowie listopada 1890. Podróżuje niespiesznie, bowiem do Rzymu dociera 16 grudnia, co Tyszkiewicz skomentuje: „Sienkiewicz jest nareszcie, więc cała sytuacja wyklarowała się trochę”[1]. Już w podróży do Rzymu przytrafia się pisarzowi pierwsze z licznych pechowych wydarzeń. Jak relacjonował Jadwidze Janczewskiej:
Przyjechałem dziś w południe zły i zmęczony. — Zmęczony, bo wagony złe, pełno ludzi w przedziale i zimno — zły, bom w drodze z Pontebba do Mestre zgubił małą portmonetkę, w niej około 200 fr. w złocie, bilet, kwit na rzeczy i co nade wszystko, ów dukat, który dostałem od Mary.
[2] ( L, II-2, 391)
Z Rzymu podróżnicy jadą do Neapolu, płyną do Ismailii, zwiedzają piramidy w Gizie, następnie mają załatwione polowanie w Fajum – tu znowu daje o sobie znać pech (oraz słabe zdrowie Sienkiewicza). Jak pisze Tyszkiewicz:
To się nazywa mieć pech! Takeśmy się obydwaj cieszyli z wycieczki do Fayoum, z polowania, do któregośmy już od kilku dni przygotowywali; aż tymczasem Sienkiewicz, który już wyjeżdżając z Kairu nie zupełnie czuł się dobrze, dostaje w wagonie silnego bólu gardła.[3]
Wyprawa jeszcze na dobre się nie rozpoczęła, a Sienkiewiczowi przytrafia się kolejne niefortunne wydarzenie:
Statek francuski z kompanii Messageries Maritimes, którym miałem się puścić na Morze Czerwone i Ocean Indyjski, sprawił wszystkim okrutny zawód. W agencjach zapowiedziano nam, że do Suezu przyjdzie dziewiętnastego stycznia, tymczasem on sobie przyszedł i wyszedł osiemnastego. […] wiadomość o tym figlu kompanii czy kapitana wprawiła mnie w najgorszy humor, miałem bowiem teraz do wyboru albo czekać cały miesiąc na następny statek francuski, albo jechać innym. Wszystkie inne zaś, nie wyłączając angielskich, idą wolniej, są daleko gorsze i daleko mniej wygodne. (LzA, 24)[4]
Zastanawiać się można, czy istotnie mówimy o pechu, czy raczej o nieprzygotowaniu, braku organizacji i nieumiejętności radzenia sobie z rzeczywistością o wiele bardziej wymagającą niż amerykańska. Pytać możemy też, czy Sienkiewiczowski spieszno było do Afryki, czy też wolał sprawę opóźniać.
Przypisy
- J. Tyszkiewicz, Laiškaiiš Zanzibaro 1891 m. – Listy z podróży do Zanzibaru 1891 r., sudarytojai V. Poviliūnas, I. Senulienè, Troki 2010, s. 82.
- Jak wiemy z listów do Henryka Siemiradzkiego, portmonetka została zwrócona, choć kwestia jej odbioru zajmuje później myśli Sienkiewicza.
- J. Tyszkiewicz, dz. cyt., s.89.
- Tekst cytuję za: H. Sienkiewicz, Dzieła, T 43, Listy z Afryki, wyd. zbiorowe pod red. J. Krzyżanowskiego, Warszawa 1949, wedle konwencji (LzA, numer strony).