Spotkanie z audiowizualnością i mediami cyfrowymi
Wychodzenie ze strefy komfortu z jednej strony, traktowane jako ogólny życiowa wytyczna jest coachingową bzdurą, celnie wyszydzoną przez profile takie jak „Przeciętne cele w życiu”; z drugiej strony, dla każdego literaturoznawcy, jest codziennością – nie ma bowiem nic komfortowego w ogłaszaniu wyników swoich badań w formie mówionej czy pisemnej i w konfrontacji z reakcjami (a czasem ich brakiem).
Częścią tej historii, bez której nie byłaby ona kompletna, jest wątek „próbowania nowych rzeczy” w działaniach naukowych i okołonaukowych – wychodzenia poza podziały periodyzacyjne, dyscyplinowe, organizacyjne. Takie podejście i doświadczenia znacznie ułatwiają wejście w literaturoznawstwo cyfrowe.
Z perspektywy tej opowieści najważniejszym wyzwaniem, którego podjąłem się jeszcze jako tradycyjny badacz literatury, wykonujący – jeszcze nie całkiem świadomy – krok w stronę humanistyki cyfrowej, była koordynacja Roku Prusa w 2012 roku. Obejmowała ona wiele zadań dla tradycyjnego literaturoznawcy nietypowych, m.in. nadzór nad opracowaniem identyfikacji wizualnej, działań multimedialnych i audiowizualnych, czy – z perspektywy niniejszej opowieści zadanie najważniejsze – stworzenie wraz ze spontanicznie powołanym zespołem płyty multimedialnej „Warszawy Prusa”[1].
Działania wokół Roku Prusa były przyspieszonym kursem interdyscyplinarności i budowania przekazów wielomedialnych. Wymagały one oczywiście konfrontacji z wiedzą naukową z innych obszarów niż macierzysty i znacznego poszerzenia kompetencji, wszystkie też wiązały się z podjęciem pewnego ryzyka – jednak skoro mi się udało, dlaczego „próbowanie nowych rzeczy” nie miałoby udać się innym literaturoznawcom?